Alex Haditaghi bardzo cieszy się z transferów Benjamina Mendy’ego i Sama Greenwooda do Pogoni Szczecin, pisze na X-ie, że to „zwycięstwo całego polskiego futbolu”, „wyznaczenie nowych standardów”, „otwarcie drzwi”, „inspiracja”, pokazanie, że „Ekstraklasa nie jest miejscem, którego trzeba unikać, tylko ligą, której dzielni i ambitni piłkarze chcą być częścią”. I ma rację, ale też… jej nie ma. O ile bowiem Greenwooda można pod takie hasła podpiąć, o tyle Mendy’ego kompletnie nie.
Choć ładnie to brzmi, że do Ekstraklasy trafił były mistrz świata i były piłkarz Manchesteru City, to w gruncie rzeczy jest to ciekawostka. Ktoś spojrzy i powie „ojej, gdzie ten Mendy wylądował”, natomiast dlaczego dla całej ligi miałoby to oznaczać coś więcej? Na jakiej podstawie inni piłkarze mieliby pójść jego śladem, to znaczy najpierw zaliczać procesy sądowe, a potem trafiać do polskiej ligi? I w zasadzie ilu zawodników tego typu z uprzednio poważną karierą znajdziemy?
Najlepiej zastanówcie się, ilu z was w ogóle wiedziało, że Mendy grał w FC Zurich.
Potem pomyślcie, ilu z was wiedziało o tym transferze, ale chwilę po jego ogłoszeniu, kompletnie o tym zapomniało.
Następnie przyznajcie szczerze, ilu z was oglądało szwajcarską ligę dla Mendy’ego.
Naprawdę – nie jest to aż tak pasjonująca historia. Haditaghi pisze: „Ten transfer daje naszej lidze i naszemu krajowi miliony wyświetleń na całym świecie. Każdy nagłówek, każdy najważniejszy moment, każde kliknięcie dodaje wiarygodności Ekstraklasie”. Jako przykład podaje twitt Fabrizio Romano, który zebrał ponad pięć milionów wyświetleń.
No fajnie. I co dalej – ktoś wierzy, że jeszcze dziś losowi kibice z różnych krajów żyją tym transferem? Pewnie raczej żyją choćby Ligą Mistrzów, a nie faktem, że facet, który odbił się od Lorient i Zurychu, będzie teraz kopał w Polsce. Chyba że masa polskich kibiców jest obecnie zafascynowana Ferencvarosem, bo gra tam zdobywca Ligi Mistrzów, Naby Keita – wtedy okej, ale raczej nie.
To nie jest transfer typu idzie gwiazda do MLS-u, Arabii Saudyjskiej, kiedyś do Chin. To – powtórzmy – ciekawostka. Ciekawostki nie zmieniają wyglądu i przyszłości ligi, po chwili pisze się o nich pod krzyżówkami albo w krzyżówkach zgaduje się odpowiedź. „Ludzie odrażający moralnie albo piłkarz Pogoni Szczecin”.
Benjamin Mendy w Pogoni Szczecin: ciekawostka, nic więcej
Ktoś powie: ale może Mendy otworzy drzwi na innych piłkarzy!
Już zostawmy jego sprawy pozaboiskowe, ale dlaczego miałby to zrobić – to znaczy dlaczego piłkarz nie na zakręcie, tylko poza zakrętem, na drzewie, miałby być inspiracją dla innych z CV jego pokroju? Za Podolskim przecież nie ruszyła masa innych Niemców o podobnych osiągnięciach. Wcześniej – za Ljuboją – też nie ruszyli tacy Serbowie. Oczywiście – Ljuboja pod względem dorobku to inny, mniejszy kaliber, ale żeby chociaż tych Ljubojów było więcej… No nie było.
Czy gdyby Korona wzięła Danny’ego Rose’a albo Victora Mosesa – mogła, co mówił Kuba Dryś u Tomka Ćwiąkały, ale nie chciała – to w Kielcach zmienialiby wizerunek polskiego futbolu? No nie, wzięliby emerytów, którym futbol na poważnym poziomie dawno odjechał i tyle. Niczego by to nie zmieniło, po Rosie nie przyszedłby Livramento, naprawdę.
Wizerunek Korony zmienia na przykład Svetlin, który miał pójść do Rakowa, a poszedł do Kielc.
Wiadomo, że Haditaghi chce wierzyć, że dokonał tym transferem czegoś wielkiego, ale po prostu nie dokonał. To samo mogły zrobić inne polskie kluby, bo Mendy był im oferowany, ale z jakiegoś powodu nie zrobiły (jak pokazuje okienko – nie z braku kasy). Mendy jest wypluty nie tylko przez wielki futbol, jego wypluł futbol nawet średni.
To nie tak, że Pogoń wygrała licytację z kimś poważnym. Nikt poważny go nie chciał.
Żaden to zwrot dla Ekstraklasy, żadna wielka wartość marketingowa, chyba że dla Romano, bo dostanie parę dolarów więcej od Muska. Przecież to się nawet nie ima historii Podolskiego, który obiecał, że przyjdzie do Górnika i na koniec kariery przyszedł. Tutaj mamy imprezowicza z sądu, tyle. Czytam analizy, już nie u Haditaghiego, że ten ruch „buduje markę Pogoni jako poważnego klubu w Europie”.
Faktycznie – jeśli chodzi o powagę, to jest Liverpool, Real, a potem już FC Zurych.
Niemniej żeby nie było tak negatywnie, to należy się zgodzić z Haditaghim co do drugiego nazwiska, bo ściągnięcie Greenwooda już faktycznie pokazuje, że polska liga zmienia się na lepsze. 23-latek, za którym dwa pełne sezony w Championship, więc pewnie mógłby być i trzeci, gdyby tylko chciał, ale nie chciał, trafił do nas. Kiedyś to dla takiego Radka Majewskiego ta Championship była ziemią obiecaną, z której za nic w świecie nie wróciłby do Polski, gdyby miał jeszcze jakieś kontrakty na stole.
Wrócił, gdy zabrakło na niego miejsca, a i tak jeszcze po drodze zahaczył o Grecję, żeby tak szybko do Ekstraklasy nie wracać.
Teraz wyciągnięto stamtąd gościa w świetnym wieku i to faktycznie przyczynek do wiary, że zasady gry choć trochę się zmieniają. Bo jeśli zaczynamy być na tyle konkurencyjni, że jedni biorą z Anglii, drudzy skutecznie rywalizują z Kopenhagą, trzeci wyciągają reprezentanta Szwajcarii z ligi belgijskiej – to coś się zmienia.
Nie szukamy już piątej wody po kisielu, siódmego sortu kubańskich pomarańczy, tylko jesteśmy interesujący dla coraz lepszych piłkarzy. Nie tych z najwyższej półki, to się pewnie nigdy nie stanie, ale zmiany widać gołym okiem i tutaj Haditaghi ma rację, Greenwood w tę narrację wpisuje się jak najbardziej.
Mendy zaś nie. Nie poszedłby do Polski, to poszedłby do – na przykład – Iranu, skąd miał ofertę.
I chyba nie byłby to powód, by wierzyć, że irański futbol doświadczy olśnienia.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
Fot. Newspix