– To będzie trudny weekend – mówił Robert Kubica przed startem 6h Fuji. Polak miał świadomość, że mechanizm sztucznego wyrównywania szans (Balance of Performance) uderzy w Ferrari podczas zawodów w Japonii. Włoski producent przystąpił do rywalizacji z najcięższym samochodem, co miało przełożenie na jego tempo. Już w kwalifikacjach Kubica był w stanie uzyskać ledwie dziesiąte miejsce.
Niedzielny wyścig za kierownicą pojazdu numer 83 rozpoczął Phil Hanson. Brytyjczyk nie miał szczęścia, bo już na początku rywalizacji znalazł się w złym miejscu o nieodpowiednim czasie. Jeden z kierowców Astona Martina spowodował mały karambol, w którym ucierpiała m.in. załoga AF Corse. Wskutek kontaktu w karoserii Ferrari 499P powstała ogromna dziura. – Co robimy? Nie mamy tempa – mówił Hanson przez radio i nalegał na zjazd do alei serwisowej.
ZOBACZ WIDEO: „Nie dam sobie tego wmówić”. Stanowcza reakcja Zmarzlika
Ekipa Kubicy czekała z pit-stopem i dokonała próby naprawy samochodu podczas planowanego pit-stopu, częściowo zaklejając dziurę taśmą. Po długim postoju w alei serwisowej Ferrari numer 83 wróciło na tor na końcu stawki i nie wróżyło to dobrze.
W tym czasie Ferrari numer 51, czyli główny rywal Roberta Kubicy w walce o tytuł długodystansowego mistrza świata WEC, po starcie z szóstej pozycji pięło się w górę i zaczęło się nawet liczyć w walce o podium. Jednak kolejne godziny rywalizacji przyniosły zwrot akcji o 180 stopni.
Podczas przejazdu Alessando Pier Guidiego włoska załoga otrzymała karę za ciągłe przekraczanie limitów toru, przez co rywale Roberta Kubicy spadli za plecy Polaka w 6h Fuji. Kolejne błędy kierowców Ferrari numer 51 poskutkowały następnymi interwencjami sędziów, przez co ekipa znalazła się niemal na samym końcu stawki WEC.
Tymczasem AF Corse unikało błędów. Chociaż załoga Polaka nie miała tempa, to Phil Hanson i Yifei Ye starali się wyciskać maksimum z uszkodzonego samochodu. Robert Kubica wsiadł do kokpitu na ostatnią godzinę wyścigu. 40-latek podkręcił czasy okrążeń, dzięki którym wyprzedził kolejną załogę Ferrari (numer 50), przebił się do czołowej dziesiątki i ostatecznie był najwyżej sklasyfikowanym samochodem włoskiego producenta.
Wyścig 6h Fuji wygrało Alpine numer 35, a za jego plecami do mety dotarł Peugeot numer 93. To najlepszy dowód na to, jak działa mechanizm Balance of Performance. Samochody francuskiego producenta zyskały ostatnio na mocy i stały się dużo lżejsze w porównaniu np. do Ferrari, co jak widać przełożyło się na ich tempo.
Kubica za dziesiąte miejsce w 6h Fuji otrzymał jeden punkt do klasyfikacji generalnej WEC. W efekcie utrzymał drugie miejsce w „generalce” mistrzostw. Załoga Polaka na jeden wyścig przed końcem zmagań traci 14 „oczek” do Ferrari numer 51. Losy tytułu rozstrzygną się 8 listopada podczas wyścigu 8h Bahrajn.
WEC – 6h Fuji – wyścig – wyniki: