Pogoń Szczecin wraca do Warszawy, a więc miejsca, w którym w maju Legia zabrała im marzenia o pierwszym trofeum w 77-letniej historii klubu. Kto wie, w jakim kierunku potoczyłyby się losy Portowców, gdyby nie szybko stracony gol już na początku drugiej połowy. Chaos tamtego finału Pucharu Polski jest dobrym odzwierciedleniem tego, w jakich nastrojach goście przystępują do kolejnej rywalizacji w stolicy.

Porażka 3:4 z Lechią Gdańsk mocno rozczarowała kibiców i sprawiła, że z ich perspektywy trudno o optymizm przed starciem z zespołem walczącym o mistrzostwo kraju. Brak stałego trenera, poczucie tymczasowości oraz błędy w obronie nie zwiastują niczego dobrego. Z przodu jednak Pogoń ma kim straszyć i na tym Granatowo-Bordowi będą opierać swoje nadzieje.

Chaotyczna Pogoń przyjeżdża do Warszawy. Czy postraszy Legię?

– Jeśli gdzieś szukać optymizmu, to w tym, że ostatnio punktowaliśmy tam, gdzie niewielu się tego spodziewało – mówi Daniel Trzepacz z pogonsportnet.pl. – Wygrywaliśmy na Widzewie czy z Rakowem u siebie, z którym w ostatnich latach były problemy. Największym kłopotem jest nadal brak stabilizacji na każdym poziomie. Zarówno w gabinetach, jak i na boisku. Nie ma chwili na spokojną pracę. Dużo rozmawiałem z Robertem Kolendowiczem, który był tym mocno zmęczony.

Od odejścia 45-letniego szkoleniowca, który prowadził przecież zespół w ostatnim finale w Warszawie, mijają niemal dwa tygodnie. Jego pożegnanie wzbudziło wątpliwości nawet kolegów po fachu w Ekstraklasie. – Nie chciałbym komentować działań innego klubu, ale jest mi przykro, że Robert został zwolniony. On był ofiarą własnego sukcesu. Robert to bardzo dobry i mądry trener, patrzy na taktykę. Był jedno zwycięstwo od podium w zeszłym sezonie. Oglądałem ich w finale Pucharu Polski i tam też grali bardzo dobrze. Szkoda go – mówił przed ostatnim meczem szkoleniowiec Lechii Gdańsk John Carver.

W Szczecinie nadal nie został wytypowany następca, choć oczywiście medialnie podsycane są różne spekulacje. Na giełdzie nazwisk pojawił się choćby zdobywca Złotej Piłki Fabio Cannavaro czy były trener Hamburger SV Tim Walter. Dopóki jednak nic oficjalnie nie zostanie podane do publicznej wiadomości, trudno być czegokolwiek pewnym. – Już od jakiegoś czasu mówiło się, że nie jest najlepiej na linii trener-zarząd i wydawać się mogło, że skoro doszło do zwolnienia Kolendowicza, to jest jakiś plan na nowego szkoleniowca. Na ten moment niestety tego nie ma. Nadal brakuje mi od właścicieli przedstawienia szerszego planu na Pogoń. Są rzucane głośne nazwiska, były duże transfery, ale to nie wszystko – komentuje Trzepacz.

Alex Haditaghi i Tan Kesler nadal szukają więc trenera. Ma być to ktoś, kto sprawi, że będzie można Pogoń określić już w stu procentach ich autorskim projektem. Kolendowicza odziedziczyli przecież jeszcze po poprzednikach. Na razie zespół prowadzi jego wcześniejszy asystent, a więc Tomasz Grzegorczyk. – Powiedziałem w szatni naszym zawodnikom, że grając tak, jak w pierwszej połowie spotkania z Lechią, każdego rywala można pokonać. Chciałbym, żeby to nie był obraz jednej połowy. Trzeba przeciągnąć to na całe 90 minut – powiedział 44-latek na przedmeczowej konferencji prasowej.

W Arce Gdynia Grzegorczyk udowodnił, że nawet trener tymczasowy może wygrywać mecz za meczem i odcisnąć swoje piętno. Wielu kibiców dziwiło się wówczas, że nie dostał szansy w większym wymiarze, a w jego miejsce przychodzi Dawid Szwarga. Być może przeciwko Legii osiągnie dobry wynik, choć do tego na pewno będzie potrzebna wyższa jakość gry w defensywie. Ze względu na brak przystąpienia do rozgrywek Kotwicy Kołobrzeg, Pogoń nie musiała w środku tygodnia rozgrywać meczu Pucharu Polski, tak więc szkoleniowiec Pogoni zyskał nieco czasu na spokojne treningi.

Grzegorczyk zapowiedział, że dokona kilku zmian personalnych, a jednym z newralgicznych punktów szczecińskiej jedenastki jest lewa obrona. Nowo pozyskany mistrz świata Benjamin Mendy nie znalazł się jeszcze w kadrze meczowej. –Kiedy przyszedł, założenie było takie, że aby postawić go na nogi potrzebnych będzie od 6 do 8 tygodni. Cały czas pracuje indywidualnie, spędza kilka godzin w klubie, ale jeszcze nie trenuje z drużyną. Ostatnio widać było też widać na Instagramie jego wizytę w urzędzie. Pogoń zamieściła również filmik pt. „Dzień z Benjaminem Mendym”. Poznaje miasto i klub. Jego nieoficjalny debiut jest planowany być może na sparing z Wisłą Kraków za dwa tygodnie. Zobaczymy, czy faktycznie tak się stanie – relacjonuje Trzepacz.

W składzie na mecz w Warszawie pojawił się natomiast inny pozyskany gracz – Hussein Ali. Były piłkarz Heerenveen zagrał 8 minut przeciwko Lechii Gdańsk i niektórzy przewidywali, że może dziś zastąpić w wyjściowej jedenastce Leonardo Koutrisa. Wiele goli w ostatnich tygodniach padało bowiem po akcjach jego stroną. – Mimo wszystko przewiduję jednak Koutrisa do gry. Pamiętajmy, że sporo daje również w ofensywie. Zwróciłbym uwagę bardziej na środek obrony. Trzeba od nich wymagać więcej. Danijel Loncar miał bardzo dobrą wiosnę, a teraz obniżył loty. Nie przekonuje również Marian Huja. Powinni być już bardziej zgranym duetem, bo mamy 10. kolejkę, a grają razem w zasadzie od początku sezonu – zauważa szczeciński dziennikarz.

Dużo zmian nastąpiło latem w Pogoni również w środku pomocy. Odeszli podstawowi zawodnicy w poprzednim sezonie, a więc Joao Gamboa oraz Rafał Kurzawa. Jedynym typowym defensywnym pomocnikiem jest pozyskany z Sivassporu Jan Biegański. Przeplata on mecze lepsze ze słabszymi i przez to w ustawieniu Pogoni powstają bardzo duże przestrzenie przy stratach piłki. OK,  do środka pola sprowadzono kilku innych piłkarzy, jak Sam Greenwood czy Jose Pozo, natomiast to zawodnicy o innej charakterystyce. Pogoń celowała latem choćby w pozyskanie Josuhy Guilavoguiego, ale to wzmocnienie nie doszło do skutku.

Mimo całkiem dobrego początku rozgrywek, wspomniany Pozo jest z kolei rozczarowaniem. Hiszpan zawalił ostatnio gola w meczu z Lechią. Po jego stracie do siatki na 4:2 trafił Kacper Sezonienko, co w końcówce spotkania podcięło skrzydła kolegom. — Rozmawiałem o tym z Jose. To było niedopuszczalne. Nie byliśmy w stanie zareagować na tę stratę. Wiadomo, błędy się zdarzają, ale kluczem jest reakcja. U Jose była ona nie do przyjęcia – nie krył rozczarowania trener Grzegorczyk.

– Wrzucaliśmy wczoraj nawet krótki filmik z wyjazdu drużyny. Pierwsze komentarze kibiców brzmiały: „po co tam jest Pozo?! Po co on jedzie?”. Nie ma łatwego czasu – dodaje Trzepacz.

Pozytywów można natomiast upatrywać w postawie takich zawodników, jak Rajmund Molnar czy Greenwood. – W zagraniach Anglika da się odczuć, że jest trochę z innego piłkarskiego świata. Potrafi podać nieszablonowo, ma szybką nogę. Węgier natomiast pięknie przywitał się golem z Lechią, ale już wcześniej przeciwko Koronie zanotował dobre wejście z ławki. Pokazał, że ma takie typowe zachowania dla napastnika. Umie odnaleźć się z piłką w polu karnym i wie też, jak się zastawić. Nie będzie to może snajper pokroju Koulourisa, ale wlał w moje serce nieco optymizmu – opowiada dziennikarz.

Postacią, która wszystko w Pogoni spaja już od dobrych kilku lat, jest Kamil Grosicki. Mimo wszystkich zawirowań, jego dyspozycja nadal pozostaje wysoka. W każdej chwili jest to gracz, który może zanotować asystę bądź strzelić gola. Z kolei ich brak w meczu zazwyczaj oznacza po prostu porażkę Pogoni. Koledzy często na niego spoglądają, gdy trzeba coś wykreować z przodu. Na pewno z Legią również może liczyć na swoją dynamikę, bo to raczej gospodarze będą ekipą prowadzącą grę. Ich ewentualne straty mogą prowadzić do szybkich wypadów Pogoni.

– Mój typ? Rozum nie podpowiada nic pozytywnego, ale serduchem powiem 1:0 dla Pogoni, właśnie po golu Grosickiego – podsumowuje Trzepacz. W oczekiwaniu na nowego trenera i być może szerszą wizję właściciela takie trzy punkty na pewno smakowałyby wyjątkowo.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

fot. Newspix