Spotkanie prowadziła Anita Skwara.
Marcin Wrona ze swoim studenckim filmem „Człowiek magnes” odwiedził dziesiątki festiwali na całym świecie. Szeroko dyskutowane były jego kolejne pełne metraże: od „Mojej krwi”, przez „Chrzest”, po jego ostatnie dzieło, film „Demon”. W każdym z nich stawiał swoich bohaterów w sytuacjach bez wyjścia, kazał im wybierać niemożliwe. Jako twórca był uważny, przenikliwy, intensywny i bezkompromisowy. Wrona popełnił samobójstwo 19 września 2015 r. w czasie 40. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie promował właśnie „Demona”.
— Mam poczucie, że on nie powiedział ostatniego słowa, że to jeszcze nie powinno się tak skończyć, że tam było więcej — mówił Paweł Maślona, reżyser filmu „Kos”. — To, co było wyjątkowe u Marcina, to jego rozumienie języka filmu. Nie wszyscy twórcy to mają. On wiedział, że film to są sytuacje, że chodzi o stworzenie przestrzeni, a nie o wydawanie aktorom poleceń. On dawał wolność, i to było rzadkie, cenne.

Paweł MaślonaKonrad Kosycarz, KFP, Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni / mat. prasowe
Anegdoty, które padały w trakcie spotkania, pokazywały reżysera „Demona” jako człowieka przenikliwego, ale też obdarzonego wyjątkową intuicją i spokojem. Wrona, jak wspominali współpracownicy, potrafił w trudnych momentach planu nie panikować, lecz szukać w kryzysie twórczego rozwiązania.
— Czasami coś, co wydawało się błędem, on traktował jako szansę. To była dla mnie lekcja, że film to nie tylko plan, ale też umiejętność korzystania z przypadku — mówił Maślona. Wrona na zewnątrz sprawiał wrażenie twardego, dwumetrowego „chłopa”, a w środku nosił duszę „gołębia”, delikatną, wrażliwą, której rzadko pozwalał innym zobaczyć.
Wspomnienia dotyczyły też pracy nad „Demonem”, filmu, którego plan zdjęciowy przesycony był intensywnością i aurą niezwykłości. Katarzyna Warzecha podkreślała, że nocne zdjęcia, dziesiątki aktorów i statystów, a także surowa lokacja pod Bochnią stworzyły atmosferę trudną do powtórzenia. — Energia ludzi była niesamowita. Nikt nie narzekał, nikt nie chciał uciekać, wszyscy czuliśmy, że powstaje coś ważnego — mówiła reżyserka serialu „Absolutni debiutanci” i współtwórczyni „Zielonej granicy”, dla której „Demon” był pierwszym planem filmowym w karierze.

Marcin Macuk i Paweł MaślonaKonrad Kosycarz, KFP, Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni / mat. prasowe
Tragedia z 2015 r. zburzyła wspólnotę stworzoną przez Wronę. — To było tak, jakby rodzina filmowa nagle została bez ojca. Bez odpowiedzi, o co chodzi, co się wydarzyło — przyznała Warzecha.
Wspomnienia ze spotkania szybko przeszły w żywą opowieść o energii „Demona”: twórcy mówili, że na planie aktorzy „podkręcali” się nawzajem, jakby obstawiali, kto zagra lepszą mikro-scenę, a duch zdrowej rywalizacji napędzał kolejne duble. Wrócił też obraz Wrony jako reżysera, który kochał wymyślać sytuacje. Paweł Maślona przywołał moment pisania sceny, w której ksiądz z doktorem wsiadają do auta i widzą pannę młodą kopiącą ziemię. „Jedźmy, jedźmy” — mruknął wtedy Marcin, po czym wybuchł dziecięcym śmiechem; taki dwumetrowy „chłop”, który potrafił bawić się własnym pomysłem i natychmiast znajdować komiczny akcent. To, jak podkreślano, była jego metoda: tworzyć kontekst i przestrzeń.

Katarzyna WarzechaKonrad Kosycarz, KFP, Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni / mat. prasowe
Wrona odebrał sobie życie tuż po pokazie „Demona”. Dla wielu obecnych na tamtej edycji wspomnienie „czarnej gali”, gdy uczestnicy ubrani na czarno oddawali mu hołd, pozostaje jednym z najmocniejszych przeżyć związanych z Gdynią. — To była atmosfera niedopowiedzenia, ogromu domysłów, ale też poczucia winy, bo przecież chwilę wcześniej w Toronto film został przyjęty owacyjnie, a tu w Gdyni przeszedł bez nagród — wspominał Marcin Macuk, który skomponował muzykę do „Demona” wraz z Krzysztofem Pendereckim.
Powrót do „Demona” po dziesięciu latach okazał się doświadczeniem oczyszczającym. — Dopiero teraz łatwiej nam o tym mówić. Przez lata czuliśmy się jak bohaterowie jakiegoś „mystery”, nosiciele tajemnicy. Dziś możemy patrzeć na ten film inaczej, jak na kontener pamięci — mówił Macuk.
Pamięć o Wronie nie kończy się jednak na wspomnieniach. Z inicjatywy jego bliskich i współpracowników powstała Fundacja im. Marcina Wrony, a także nagroda dla debiutanta, wyróżnienie mające wspierać młodych twórców, w których reżyser zawsze wierzył. — Debiut jest najważniejszym momentem w życiu filmowca. Marcin wiedział, jak dawać młodym przestrzeń i jak ich wzmacniać. Ta nagroda to hołd dla niego i jego filozofii pracy — podkreślała Warzecha.
Wrona pozostawił po sobie filmy i zostawił także coś więcej: wspólnotę ludzi, którzy wciąż czują jego obecność w polskim kinie.
***
Jeśli czujesz, że potrzebujesz pomocy, odczuwasz lęk i smutek, masz myśli samobójcze — nie czekaj, zadzwoń pod jeden z numerów pomocowych dostępnych bezpłatnie i czynnych całą dobę, siedem dni w tygodniu:
- 800 70 22 22 — Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym
- 800 12 12 12 — Wsparcie psychologiczne w sytuacji kryzysowej — infolinia dla dzieci, młodzieży i opiekunów
- 116 111 — Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży
- 112 — W razie bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia