W niedzielnym meczu PKO Ekstraklasy Legia Warszawa pokonała na własnym stadionie 1:0 Pogoń Szczecin. Tuż przed początkiem tego spotkania na „Żylecie”, a więc na trybunie zajmowanej przez ultrasów miejscowej drużyny, pojawił się Janusz Waluś.
Ze zdjęcia opublikowanego przez serwis legionisci.com wynikało, że mężczyzna znalazł się w „gnieździe”, gdzie prowadzony jest doping. Sport.pl relacjonował z kolei, że został entuzjastycznie przyjęty przez niektórych kibiców, którzy skandowali jego nazwisko.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ on to zrobił! Strzelił bramkę z własnej połowy
Na trybunach zawisła też flaga zawierająca jego podobiznę i napis „stay strong brother” („bądź silny, bracie”). Wywołało to wielkie poruszenie, gdyż Waluś, były działacz Partii Konserwatywnej i Afrykanerskiego Ruchu Oporu, został w 1993 roku skazany za zastrzelenie Chrisa Haniego, lidera Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej.
Portal WP SportoweFakty skontaktował się z przedstawicielami Legii. Jej rzecznik prasowy, Bartosz Zasławski, przekazał jedynie, że klub nie będzie komentował obecności Walusia na stadionie ani flagi, która zawisła na trybunach.
Nasza redakcja skontaktowała się również z Tomaszem Kozłowskim, dyrektorem Departamentu Komunikacji i Mediów PZPN. Usłyszeliśmy, że sprawę zbada Komisja Ligi. Ponadto obecny na meczu delegat związku ma 48 godzin na wysłanie raportu dotyczącego tego spotkania. Jak dotąd nie wiemy, czy znajdzie się w nim również wzmianka o opisywanym incydencie.
Dodajmy, że Waluś w trakcie toczącego się przeciwko niemu procesu został początkowo skazany na karę śmierci. Wyrok zamieniono później na dożywocie. Ostatecznie opuścił więzienie w 2022 roku, po 29-letniej odsiadce. Pod koniec ubiegłego roku został deportowany z RPA do Polski.