Pogoń Szczecin ma w końcu nowego trenera. Zwolnionego Roberta Kolendowicza (po okresie pracy tymczasowego szkoleniowca Tomasza Grzegorczyka) zastąpił Duńczyk Thomas Thomasberg. Znany duński żurnalista (wybrany na dziennikarza roku w 2021 r.) Klaus Egelund z portalu „Tipsbladet” tłumaczy, dlaczego to dobry wybór dla Pogoni i jakie ma mocne strony. Piszemy też, co było jego problemem i co może zmienić w szczecińskim klubie.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Thomasberg to czołowy trener w Danii jeszcze na początku tego sezon prowadził tamtejszego potentata Midtjylland, ale został zwolniony w niezwykłych okolicznościach.
Bardzo rzadko się bowiem zdarza (o ile w ogóle był taki przypadek), by trener tracił pracę po sześciu zwycięstwach z rzędu i 18 meczach bez porażki (13 z nich zakończyło się zwycięstwem), licząc z końcówką poprzednich rozgrywek.
W tym sezonie w lidze zanotował cztery wygrane i trzy remisy, do tego awansował do fazy ligowej Ligi Europy. Problemy miał tylko z pierwszym rywalem — szkockim Hibernian, którego Midtjylland wyeliminował po golu w 119. minucie, kolejnych dwóch — norweski Fredrikstad i fiński KuPS — pokonał bez kłopotów.
Dane pogrążyły Thomasa Thomasberga
Dlaczego doszło więc do zmiany? Klub bardzo mocno opiera się na analizie danych. To dość powszechny trend we współczesnym futbolu, ale w Midtjylland jest szczególnie daleko posunięte. Taką filozofię zapoczątkował poprzedni właściciel Matthew Benham, który to samo robił w angielskim Brentford, i to właśnie takie podejście miało być przyczyną sukcesów obu zespołów.
Anglik wychodzi z założenia, że wyniki na krótką metę nie są najważniejsze, bo mogą być efektem np. szczęśliwego lub pechowego zbiegu wydarzeń. Dla niego ważniejsze był styl gry gwarantujący dobre rezultaty w dłuższym horyzoncie czasowym. W dużym uproszczeniu to podejście znane ze słynnego amerykańskiego filmu Moneyball dotyczącym futbolu amerykańskiego.
W 2023 r. Benham co prawda sprzedał swoje udziały firmie HEARTLAND (sprzedaje ubrania marki Bestseller), ale filozofia klubu się nie zmieniła. Mimo dobrych wyników taka analiza nie była dla Thomasberga korzystna.
Drużyna grała nierówno, słabiej zaczynała mecze, a potem potrafiła odwracać losy spotkania. Przez długi czas uważano to za zaletę Thomasberga jako trenera. Ale ostatecznie dane obróciły się przeciwko niemu, gdy Midtjylland chciało znaleźć sposób na zdobycie mistrzostwa. Komuś specjalistyczne programy pokazały, że drużyna nie gra dobrze i taka analiza okazała się ważniejsza od dobrej serii drużyny.
Już zimą zmieniono asystentów, latem dyrektora sportowego, aż w końcu głównego trenera. 1 września Thomasberg stracił pracę, ale bardzo szybko pojawiły się nowe oferty. Taką miał dostać z egipskiego Al Ahly. To najbogatszy i najbardziej utytułowany klub Afryki (12 triumfów w Afrykańskiej Lidze Mistrzów, w tym cztery w ostatnich sześciu latach). Jak donosiły egipskie media, wszystko było uzgodnione. Z egipskich źródeł słyszymy, że miał tam zarabiać 200 tys. dolarów miesięcznie i że wszyscy byli w szoku, gdy trafił do Pogoni.
Ze źródeł zbliżonych do szczecińskiego klubu jednak słyszymy, że z tą konkretną ofertą z Kairu to przesada. — Gdyby go chcieli, to by tam poszedł. Oni mogą zapłacić trzy razy tyle, co Pogoń — usłyszeliśmy.
Thomas Thomasberg jak Niels Frederiksen
Po ponad czterech tygodniach bezrobocia Thomasberg znalazł pracę w Szczecinie. We wtorek został oficjalnie zaprezentowany w nowej roli. Poprowadził pierwsze zajęcia.
Thomas Thomasberg podczas pierwszego treningu w roli trenera Pogoni (Foto: X/Pogoń Szczecin)
To kolejny Duńczyk w Ekstraklasie na tym stanowisku. Jego rodak Niels Frederiksen zdobył w zeszłym sezonie z Lechem mistrzostwo. — Thomas Thomasberg to trener, który zna się na swoim fachu i pod tym względem jest bardzo podobny do Nielsa Frederiksena — mówi nam Egelund.
Niespełna 51-letni Thomasberg jest o cztery lata młodszy od szkoleniowca Lecha. W przeciwieństwie do niego był piłkarzem, grał po dziewięć lat w Aalborgu i właśnie w Midtjylland, potem przez cztery lata był tam asystentem, by w 2008 r. po raz pierwszy objąć zespół. Prowadził go przez rok. Wtedy jeszcze poszło mu przeciętnie, zespół zajął czwarte miejsce po dwóch wicemistrzostwach w poprzednich latach.
Potem prowadził Hjorring (awans na drugim poziom rozgrywkowy w 2010 r.), Fredericę (2010-13), był asystentem w Randers (2013-17), prowadził z niezłym skutkiem Hobro (siódme miejsce w sezonie zasadniczym, wygranie grupy spadkowej i gra w barażach o awans do europejskich pucharów w sezonie 2017-18), a potem przez pięć lat Randers z całkiem dobrymi wynikami. W 2021 r. najpierw zdobył dopiero drugi w historii klubu Puchar Danii (i w ogóle drugie w historii trofeum), potem odniósł największy sukces w dziejach klubu na arenie międzynarodowej, wychodząc z grupy w Lidze Konferencji. W lidze zespół balansował między piątym a siódmym miejscem.
Thomasowi Thomasbergowi Polska może się źle kojarzyć
W styczniu 2023 r. Thomasberg wrócił do Midtjylland. W sierpniu tamtego roku gościł w Polsce i przeżył tu wielki zawód. Midtjylland w karnych przegrało w Warszawie z Legią walkę o awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. — Pomijając jedną okazję, jaką miała Legia, rozegraliśmy bardzo dobry mecz. Jestem ogromnie rozczarowany — narzekał wtedy szkoleniowiec.
Thomas Thomasberg jako trener Midtjylland w meczu z Legią w Warszawie w sierpniu 2023 r. (Foto: Piotr Kucza / newspix.pl)
Po dwóch latach historia niejako zatoczyła koło bo Duńczyk znów gościł na stadionie przy Łazienkowskiej, gdzie po raz pierwszy oglądał Pogoń na żywo. Przegrała 0:1.
Na koniec tamtego sezonu jednak triumfował, bo zdobył mistrzostwo. W kolejnym roku jego zespół prowadził na zakończenie rundy zasadniczej, ale przegrał o punkt walkę z FC Kopenhaga w grupie mistrzowskiej. O wszystkim zdecydował bezpośredni mecz tych drużyn na dwie kolejki przed końcem. Midtjylland prowadziło od 38. do 83. minuty, ale stracony gol w końcówce pozwolił rywalom wrócić na prowadzenie. W dwóch ostatnich kolejkach oba zespoły odniosły zwycięstwa i tak tytuł zdobył bardziej znany klub ze stolicy, co podkopało pozycję Thomasberga w klubie. Na dodatek na europejskiej arenie sezon był dość przeciętny, nie dostał się do Ligi Mistrzów, przegrywając w decydującej rundzie ze Słovanem Bratysława, w Lidze Europy zajął 20. miejsce w fazie ligowej i odpadł w fazie play-off z Realem Sociedad (1:2 i 2:5).
Nowy sezon zaczął lepiej, ale to mu nie pomogło. W Danii dalej cieszy się jednak bardzo dobrą opinią. — Skrupulatny i przykładający wagę do szczegółów trener, który wierzy, że fundament sukcesu buduje się na boisku treningowym, dzień po dniu. Posiada wyjątkową umiejętność identyfikowania mocnych stron zawodników i wykorzystywania ich w swoim systemie. Wielu całkiem przeciętnych zawodników zaliczyło najlepsze sezony w swojej karierze pod wodzą Thomasberga — jak Pal Kirkevold, który nagle stał się królem strzelców w Hobro — opowiada Egelund.
— Niezależnie od tego, czy pracował w Fredericii, Hobro, Randers czy Midtjylland, Thomasberg zawsze osiągał wyniki przekraczające oczekiwania. Rozwijał zespół i uczynił gwiazdy z zaskakujących nazwisk — mówi.
W Midtjylland rozwinął np. Franculino, którego wartość rynkowa według Transfermarkt wzrosła w tym okresie z miliona do 13 mln euro, Arala Simsira (wzrost z pół mln do trzech mln) czy Olivera Sorensena, którego klub sprzedał do Parmy za osiem mln euro, a gdy Thomasberg przejmował zespół był wart tylko 600 tys (wszystkie dane za Transfermarkt).
W jego zespole grał reprezentant Polski Adam Buksa, który latem odszedł do Udinese. Przeżywał pod jego okiem niezły okres (17 goli w 45 meczach).
Thomas Thomasberg i Adam Buksa przed meczem Midtjylland z Fenerbahce w styczniu 2025 r. (Foto: Halil Sagirkaya / Getty Images)
— Ma świetne oko do nieodkrytych umiejętności i sprawi, że błyszczeć będą nieoczekiwani zawodnicy — przewiduje Egelund. Może więc rozwinąć talenty 18-letniego Adriana Przyborka, który już gra w pierwszym składzie, czy rok starszego Patryka Paryzka, który jest rezerwowym, ale może rozwinie też nieco starszych piłkarzy lub odkryje któregoś z młodych.
Zarzutem wobec niego mogło być to, że nie prezentował ofensywnego futbolu. W zeszłym sezonie walczący o tytuł zespół miał tylko 48 proc. posiadania piłki. W poprzednim zdobył mistrzostwo, mając tylko 47 proc. Preferował bowiem pragmatyczny futbol. Stosował ustawienie 4-4-2 lub 4-3-3.
Podobno problemem było też to, że brakowało mu autorytetu u doświadczonych zawodników. To nie jest typ trenera, który trzyma zespół twardą ręką, ale potrafi zarządzać drużyną, np. dokonując świetnych zmian w przerwie.
Duńczyk o nowym trenerze Pogoni: musi dostać czas
Egelund przekonuje, że to dobry wybór dla Pogoni. — Jest przyzwyczajony do pracy w międzynarodowym środowisku, gdzie angielski jest językiem codziennym — mówi, a Pogoń pod wodzą nowego właściciela Alexa Haditaghiego zmieniła charakter i w ostatnim meczu z Legią w pierwszym składzie znalazło się dziewięciu obcokrajowców.
— Nie jest jednak człowiekiem-cudotwórcą. Potrzebuje czasu, aby ugruntował swoje poglądy, a w Pogoni będzie musiał również nauczyć się, jak funkcjonuje liga. Moim zdaniem nominacja Thomasberga jest obiecująca, ale głównym zmartwieniem jest to, czy znajdzie czas na zebranie plonów swojej pracy, ponieważ Pogon potrzebuje natychmiastowej poprawy. Wszystko sprowadza się do cierpliwości, jeśli ją dostanie, Thomasberg spełni swoje zadanie — zapewnia Duńczyk.
Z tą cierpliwością może być problem. Pogoń zajmuje dopiero 13. miejsce z 10 punktami po 10 meczach i musi jak najszybciej poprawić wyniki. Thomasberg zadebiutuje 3 października w meczu u siebie z przedostatnim w tabeli Piastem Gliwice.