Potencjalna dostawa charakterystycznych dla marynarki wojennej USA pocisków do ataków lądowych — o zasięgu do 2,5 tys. km — wywołała alarm na Kremlu i gorącą debatę wśród analityków do spraw obronności na temat ich rzeczywistego wpływu na pole walki.

W wywiadzie dla Kyiv Post eksperci wyjaśniają, dlaczego Ukraina potrzebuje tego systemu do uderzenia w „pośrednie i głębokie tyły” Rosji.

Strategiczne zagrożenie

Dla Ukrainy pociski te nie mają na celu zdobycia kilku centymetrów na linii frontu, ale osłabienie zdolności Rosji do kontynuowania walk z jej głębokiego zaplecza.

George Barros, kierownik zespołu wywiadu geoprzestrzennego i analityk ds. Rosji w Instytucie Badań nad Wojną, szczegółowo opisuje tę podstawową potrzebę w wywiadzie dla Kyiv Post: — Ukraina musi uderzyć w pośrednie i głębokie tyły Rosji — podkreśla.

Barros podkreśla, że chociaż Ukraina dysponuje pewną liczbą krajowych pocisków dalekiego zasięgu, często „brakuje im ładowności”.

Tomahawki są w stanie przenosić ciężkie głowice bojowe na większe odległości, co jest kluczowym czynnikiem przy niszczeniu specjalistycznych i wzmocnionych celów.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

— Tomahawki nie są panaceum na wszystko. Jednak system ten zapewnia zdolności operacyjne, których Ukraińcy będą potrzebować, aby osłabić rosyjską logistykę — zauważa Barros.

Analityk wojskowy twierdzi, że pociski zmusiłyby rosyjskich dowódców do przeniesienia wrażliwych elementów zaopatrzenia jeszcze dalej, do bezpieczniejszych stref, co ostatecznie „osłabiłoby rosyjską logistykę na froncie i w pobliżu jego zaplecza”.

Z kolei Colby Badhwar, analityk ds. bezpieczeństwa z grupy badawczej Tochnyi, zauważa, że broń ta oznaczałaby „strategiczne implikacje dla rosyjskiej obrony powietrznej”.

Zasięg pocisków Tomahawk pozwala Ukrainie „zagrozić ogromnej liczbie rosyjskich celów strategicznych w sposób, w jaki nie może tego zrobić atakami bezzałogowego systemu powietrznego (UAS) ze względu na ograniczoną wielkość jego głowic bojowych”.

W rozmowie z Kyiv Post Badhwar zwraca uwagę na znaczenie samej zmiany podejścia USA, mówiąc, że sam fakt, iż prośba „nie została odrzucona z góry, stanowi wyraźną zmianę w stosunku do polityki poprzedniej administracji”.

Reakcja Kremla

Decyzja o rozważeniu prośby dotyczącej Tomahawków stanowi nagłą zmianę stanowiska prezydenta USA, który od dawna starał się zdystansować swój kraj od bezpośredniego zaangażowania w wojnę.

Posunięcie to jest następstwem niedawnej zmiany retoryki Trumpa, który w zeszłym tygodniu nazwał Rosję „papierowym tygrysem” i zasugerował, że Ukraina jest w stanie wygrać, w tym odzyskać wszystkie terytoria posiadane po 1991 r. i przed 2014 r.

Reakcja Kremla była błyskawiczna. Dmitrij Pieskow, rzecznik rosyjskiego przywódcy Władimira Putina, oświadczył w poniedziałek, że wojsko „uważnie monitoruje” doniesienia, ale wyraził głębsze zaniepokojenie tym, kto będzie kontrolował broń.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, 2 września 2025 r.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, 2 września 2025 r.MAXIM SHEMETOV / POOL / PAP

Pieskow próbował również bagatelizować jej wpływ, twierdząc, że „nie ma magicznej broni”. — Czy to Tomahawk, czy inne pociski, nie będą w stanie zmienić dynamiki na froncie — stwierdził.

Ostatnie działania Waszyngtonu są następstwem eskalacji działań Rosji, w tym intensywnego ostrzału dronami i pociskami rakietowymi Ukrainy w nocy z soboty na niedzielę, który spowodował ofiary wśród ludności cywilnej.

Pomimo wysiłków samego Trumpa na rzecz pokoju — w tym spotkania z Putinem — Moskwa tylko nasiliła swoją agresję. Pociski rakietowe wydają się zatem przemyślanym zabiegiem mającym na celu wywarcie presji na Moskwę, aby zakończyła wojnę.