169643. Tyle osób było w kolejce po zakup biletu przed sprzedawcą piłkarskich koszulek pracującym w okolicach stadionu Kajratu Ałmaty. Biletu wyjątkowego, złotego, właściwie dla wybranych, bo chętnych na obejrzenie Ligi Mistrzów we wschodnim Kazachstanie mieli tutaj zatrzęsienie. Nie wierzcie jednak do końca doniesieniom o wejściówkach sprzedawanych z drugiej ręki w cenie mieszkania – ktoś mógł sobie je za tyle wystawić, ale nikt ich tak drogo nie kupi, mimo wszystko.

Nie zmienia to jednak faktu, że swoje zobaczyłem – chłop chciał kupić bilet, ale łatwiej już by chyba było dostać się na londyński koncert Oasis niż mecz w odległych kazachskich Ałmatach. – A ja jestem tym szczęśliwcem, któremu udało się kupić bilet – mówi mi Tymoteusz, kibic Śląska Wrocław, który do Kazachstanu zawitał z córką na szachowe mistrzostwa świata kadetów. Zresztą będzie jeszcze okazja trochę o tym napisać. – W Ałmatach jesteśmy od 18 września i miejscowi polecili mi, żebym spróbował kupić bilet używając ich sposobu.

Jakiego? Kazachowie doradzili Tymkowi, żeby w systemie biletowym zameldował się na około pół godziny przed startem sprzedaży. Oczywiście nie mógł wówczas kupić wejściówki, ale co ciekawe nie został też wyrzucony z ustawiającej się już wtedy kolejki. Nie wyświetlającej się na stronie, ale chyba jednak przyrastającej. Jakiś błąd systemu, dziura, którą trzeba było poznać. Polski kibic i jego córka mają dwa bilety na mecz, który pozostawał absolutnie poza zasięgiem… także dla nich.

– Równolegle ustawiłem się w kolejce na telefonie, byłem 70 tysięcy któryś – mówi Tymoteusz. Na komputerze wyprzedzało go nieco ponad tysiąc osób.

Nie wszyscy mieli szczęście. Real Madryt budzi gigantyczne zainteresowanie w Ałmatach

Dziś wczesnym porankiem spacerowałem sobie jeszcze w okolicach stadionu i przytrafiło mi się spotkanie z grupką kibiców Kajratu. Mohamed i paru jego kolegów od razu mnie zaczepiają i pytają, czy chcę bilet. Myślę sobie: – No tak, zaraz zaproponują mi zostanie dawcą nerki albo zastawienie mieszkania.

Ale dosłownie – pytali, czy chcę bilet. Oni sami też by chcieli, bo nie mają, a są absolutnie i do granic możliwości oddanymi kibicami ekipy z Ałmatów. – Wiesz, możesz szukać w okolicy, może ktoś będzie sprzedawał akurat, nigdy nie wiadomo. My tak tu siedzimy od rana, bo i tak dziś najważniejszy jest ten mecz. Gdzie mamy siedzieć, kiedy przyjeżdża Real Madryt? – pyta mnie retorycznie facet w śmiesznej czapce.

To ten po prawo, Mohamed stoi obok niego

Panowie zaproponowali mi, że jakbym nie miał co robić wieczorem, to mogę z nimi skoczyć do pubu. Oni będą w pobliżu stadionu i chcą się… konkretnie wstawić. Bo chyba o to chodziło w geście uderzania brzegiem dłoni w szyję i gromkim śmiechu następującym zaraz po nim.

Ile taki luksus kosztuje? A to zależy, kto kupuje

Byłem w pewnym szoku, gdy zdałem sobie sprawę, że cena biletu na ten wielki z perspektywy Kazachów mecz jest nie do ustalenia. Trochę jak wybieranie numerków do totolotka na chybił trafił – brak jakiegokolwiek systemu, którym mogliby się kierować włodarze Kajratu, przynajmniej w relacjach kibiców.

– Pięćdziesiąt dolarów – mówią mi dwaj Chińczycy studiujący na co dzień w Anglii.

– 190 tysięcy tenge – mówi jakiś facet o kazachskich rysach. Upewniam się jeszcze, że jedynka, dziewiątka i cztery zera. A także, że mówimy o jednym bilecie, bo to coś koło 340 dolarów, podobno na trybunę za bramką.

– Siedemdziesiąt dolarów – przekonuje mnie starszy pan w dziwnej, chyba regionalnej czapeczce.

W całym mieście do ostatniej chwili reklamują spotkanie Kajratu z Realem. Tak jakby jeszcze ktoś nie wiedział, że na wschód Kazachstanu zawitała Liga Mistrzów

Są też oczywiście różne miejsca na stadionie, różny z nich widok i różny ich standard. Ale tutaj Bing i Alex, wspomniani Chińczycy, upewniają mnie, że nie ma to żadnego znaczenia, bo oni… dopiero dowiedzą się, gdzie usiądą. System ma ich poinformować, gdzie przydzielono im miejsca na Stadionie Centralnym na kilka godzin przed meczem. Teraz pewnie już wiedzą, ale to i tak dziwne, że niektórzy mogli wybrać krzesełka na interaktywnej mapce stadionu, a inni do samego końca czekają na ślepy los, który może rozdzielić kolegów nawet całą długością boiska

Cierpliwy to i palcem dół wykopie

Jest też dziś w Ałmatach jeden wielki farciarz: – Klikałem cały wczorajszy wieczór, ciągle odświeżałem stronę i stał się cud, bo dziewięć godzin temu pojawił się na niej jeden bilet. Tak jakby na mnie czekał – twierdzi Dias, który jak na miejscowego ma bardzo hiszpańskie imię. Od dziecka sympatyzuje on zresztą z Realem Madryt i dlatego też uparcie odświeżał stronę z biletami, nawet powoli tracąc nadzieję. On jeden się ucieszył, ale zawiedzionych są dziś tysiące.

– 169643. w kolejce, rozumiesz? – marudzi sprzedawca mający sklep w pobliżu stadionu. Rozumiem, ale to jakieś szaleństwo.

Z KAZACHSTANU, ANTONI FIGLEWICZ

WIĘCEJ O WYPRAWIE WESZŁO DO KAZACHSTANU: