Korespondencja z Barcelony
Film biograficzny już dawno nakręcony i zmontowany. Premiera zbliża się wielkimi krokami. Gdy wydawało się, że nie będzie już czego dopisywać do tej piłkarskiej historii, światła kamer znów kierują się na Wojciecha Szczęsnego.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Polak świadomie usunął się w cień. Zanosiło się na to, że wyjdzie z niego dopiero w styczniu, gdy Barcelona przystąpi do rozgrywek Pucharu Króla. A i to wcale nie było takie pewne. Tymczasem świetnie spisujący się Joan Garcia doznał kontuzji i Polak znów musiał pojawić się w bramce.
W niedzielę przeciwko Realowi Sociedad (2:1) zbyt wielu okazji do wykazania się nie miał. Za straconą bramkę winy nie ponosi, a w innych sytuacjach spisał się bez zarzutu. Przez większość meczu obserwował, jak Barcelona ciśnie gości. A gdy Lamine Yamal tuż po wejściu na boisko zanotował asystę przy trafieniu Roberta Lewandowskiego, tylko z niedowierzaniem pokręcił głową.
Reakcja Szczęsnego na asystę Yamala i gola Lewandowskiego:
Z podobnych reakcji Szczęsnego w poprzednim sezonie można by stworzyć całą kompilację. Właśnie za nie kibice Dumy Katalonii jeszcze bardziej zakochali się w polskim bramkarzu. Tylko czekać, aż z trybun stadionu Barcelony — obecnego tymczasowego, innego tymczasowego czy tego docelowego — znów popłyną okrzyki „fumador!” na cześć jego nałogu.
Kluczowa rola Szczęsnego w Barcelonie
Nazwisko Polaka wraca na tapet dokładnie rok po jego dołączeniu do Dumy Katalonii. Teraz takiego szału jak na przełomie września i października 2024 r. oczywiście nie będzie. Aczkolwiek to właśnie teraz jego rola będzie ważniejsza. Zwłaszcza że ma pewne rachunki do wyrównania.
Zeszły sezon miał oczywiście znakomity. Hansi Flick nieprzypadkowo powtarza ostatnio raz za razem, że to z nim w bramce Barcelona sięgnęła po trzy trofea, a w hiszpańskiej ekstraklasie do tej pory nie zaznała goryczy porażki.
Tyle że też nieprzypadkowo jeszcze przed zakończeniem poprzedniego sezonu w biurach FC Barcelona jako jeden z głównych celów obrano pozyskanie bramkarza. Katalońskie media przebąkiwały, że władze Blaugrany nie były do końca zadowolone z postawy Polaka w półfinałach Ligi Mistrzów. Trudno się z tym nie zgodzić. W pierwszym meczu z Interem Mediolan w bramce Szczęsnego wylądowała każda kopnięta w jej stronę piłka. A w rewanżu też mógł się lepiej zachować. Przynajmniej przy jednej bramce.
Hiszpańskie media nie mają wątpliwości, kto stanie w bramce Barcelony w meczu z PSG (Foto: Dariusz Dobek / Onet)
Władze mistrza Hiszpanii nie mogły odpuścić tematu sprowadzenia nowego bramkarza także z tego względu, że pod nosem pojawił się kandydat, wobec którego nie można było przejść obojętnie. Joan Garcia z Espanyolu Barcelona wyrósł na najlepszego golkipera hiszpańskiej ekstraklasy, co wyartykułował właśnie Wojciech Szczęsny.
— Jestem mu winny parę słów podziwu, bo uważam, że w tym sezonie to był jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy bramkarz w lidze. Ma przed sobą wielką, wielką przyszłość — powiedział Polak po meczu z Espanyolem, w którym FC Barcelona zapewniła sobie mistrzowski tytuł.
Jakoś o umiejętnościach ter Stegena, który otoczył go opieką po przeprowadzce do Barcelony, w ten sposób się nie wypowiedział.
Po niedzielnym powrocie między słupki skierował wobec Garcii jeszcze bardziej ckliwe słowa. — Nie mówcie mi, że jestem dziś szczęśliwy, bo jest mi smutno z powodu Joana i tego, co mu się stało. Szczęśliwy to nieodpowiednie słowo. Wróciłem do gry w Barcelonie i mógłbym być szczęśliwy, ale nie jestem, ze względu na kontuzję Joana — powiedział w odniesieniu do urazu swojego już klubowego kolegi.
Szczęsny doskonale wie, co mówi. W poprzednim sezonie Garcia uchronił Espanyol od straty prawie ośmiu bramek w lidze (dane za fbref.com). Dla porównania Szczęsny wypadł w tej statystyce dokładnie na zero. W obecnych rozgrywkach LaLigi Hiszpan wystąpił w sześciu meczach Barcelony, a już wybronił jej — według modeli statystycznych — całe dwa gole. To ogromna wartość dodana.
A i tak po powrocie po kontuzji może mieć w dłuższej perspektywie problemy z grą w Barcelonie. Tyle że nie z powodu Szczęsnego.
Ciągły remanent w obronie Barcelony
Zgodnie ze znanym powiedzeniem nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. I w przypadku Wojciecha Szczęsnego tak właśnie jest, bo Barcelona, w której bramce ponownie stoi, nie jest już tą samą drużyną, co w poprzednim sezonie.
Brakuje przede wszystkim Inigo Martineza, który był prawdziwym liderem defensywy. Hiszpan był idealnym wykonawcą unikatowej broni, z której zwłaszcza w pierwszej części poprzedniego sezonu słynęła Barcelona.
Do poziomu stosowania pułapek ofsajdowych z pierwszej połowy poprzedniego sezonu (12 spalonych Realu w Madrycie, z czego osiem Kyliana Mbappe!) Barcelona już oczywiście nie wróci. Także dlatego, że im dłużej trwały poprzednie rozgrywki, tym bardziej rywale byli w stanie się we wszystkim połapać.
Po nagłym odejściu Inigo do Arabii Saudyjskiej Barcelona wyglądała w pierwszych meczach tego sezonu jakby została odarta ze swojego kryptonitu. Nikt nie był w stanie wejść w buty 34-latka.
Acz jest światełko w tunelu. Coraz lepiej prezentuje się bowiem Ronald Araujo. Urugwajczyk zaczyna przejmować schedę po Inigo. Nawet jeśli to obrońca zgoła odmienny od Hiszpana. Bardziej reaktywny niż antycypujący. Szybszy, grający bardziej w kontakcie, ale za to gorszy w rozegraniu. Jeden do jednego nie zastąpi Inigo, ale może się okazać, że i ta przeprofilowana obrona Barcelony także będzie skuteczna. Do tego trzeba jednak czasu i zgrania.
Dość powiedzieć, że tylko w dwóch z siedmiu dotychczasowych meczów tego sezonu Flick desygnował do gry tę samą linię defensywy, to na samym początku rozgrywek. Potem Niemiec musiał kroić, jak mu materii stawało. Kontuzje (Alejandro Balde, Pau Cubarsi), nieustabilizowana forma (Jules Kounde) czy dostosowanie się do danego rywala powodowały, że w obronie Barcelony jest nieustanna rotacja.
Także dzięki temu Joan Garcia miał tyle okazji do wykazania się. I także dlatego jego postawa tym bardziej zasługuje na uznanie, bo nie dość, że musiał zgrać się z nowymi kolegami, to ciągle mu ich zmieniano.
A i tak może się to okazać niewystarczające.
Deco się wygadał
Wygląda na to, że niebawem Szczęsny znów będzie musiał zabrać głos na temat swojego młodszego kolegi. Nieuchronnie zbliża się powrót do zdrowia Marca-Andre ter Stegena. Władze Barcelony ewidentnie nie mają pomysłu, jak poradzić sobie z Niemcem, który jest nie tylko gorszy od Hiszpana, ale i od Polaka.
Tę tezę potwierdzają słowa Deco. — Nie ma planu, żeby ter Stegen odszedł w styczniu. Jeśli będzie w formie, prawdopodobnie będzie grał, bo to nasz kapitan. Joan Garcia to teraźniejszość i przyszłość. Podpisanie z nim kontraktu nie było wymierzone w ter Stegena. To było mądre planowanie — powiedział we wtorek dyrektor sportowy Barcelony.
Zanim jednak Szczęsny znów wstawi się za Garcią, najpierw musi przemówić na boisku. Mecz FC Barcelona — Paris Saint-Germain w drugiej kolejce Ligi Mistrzów w środę o godz. 21. Trzeba zmazać pewną plamę po ostatnich występach w tych rozgrywkach.