Białorusinka nie miała zamiaru startować w Seulu, a teraz niespodziewanie wycofała się również z turnieju w Pekinie. Po US Open wydawało się, że mająca 3 291 punktów przewagi Sabalenka spokojnie „dowiezie” pierwsze miejsce w rankingu WTA, ale teraz nic już nie jest oczywiste.
Gdyby Iga wygrała w Seulu, jej dorobek wzrósłby z 7934 pkt do 8 434 punktów, a strata Polki do Białorusinki stopniałaby do 2 791 pkt. W Pekinie Sabalenka na pewno straci 215 punktów za ubiegłoroczny ćwierćfinał, a Iga nie ma tam nic do obrony, każdy mecz to czysty zysk, a do zyskania maksymalnie 1000 pkt. Potem przyjdzie Wuhan, gdzie Aryna broni aż 1 000 pkt za tytuł sprzed roku, a Iga znów może tylko zyskać. Gdyby Białorusinka odpadła na wczesnym etapie lub w ogóle nie zagrała, a Świątek zanotowała dobry występ, różnica mogłaby znacznie stopnieć jeszcze przed WTA Finals. Na koniec sezonu obie bronią po 400 punktów, ale w Rijadzie można zgarnąć nawet 1 500, więc ostateczny rozdział tej rywalizacji dopiero się pisze.
Do tego dochodzi jeszcze szeroko komentowany przepis z regulaminu WTA. Organizatorzy rozgrywek wymagają sześciu startów w turniejach rangi 500, a nieosiągnięcie limitu kończy się odjęciem punktów z innych turniejów. Sabalenka zagrała w zaledwie trzech, Iga w czterech (licząc razem z Seulem), więc to Białorusinka jest bardziej narażona na kolejne potrącenia, co może jeszcze podkręcić punktowy rollercoaster przed WTA Finals.
Pierwszy krok Polka zrobiła już w Seulu, gdzie na otwarcie pokonała Soranę Cirsteę 6:3, 6:2, podbijając bilans bezpośrednich meczów do 6–0. Nie był to jednak perfekcyjny start — w pierwszym secie Rumunka dwukrotnie przełamała Igę, ale nasza tenisistka szybko odzyskiwała inicjatywę i nie pozwoliła na dłuższe serie rywalki. Warto dodać, że Cirstea w ostatnich tygodniach przegrała tylko trzy mecze — dwa z Igą i jeden z Karoliną Muchovą — notując łączny bilans 12-3. Takie zwycięstwo jest więc tym bardziej cenne na otwarcie koreańskiego turnieju.
Jeśli Iga przebrnie kolejną rundę, to w półfinale zagra z Clarą Tauson lub z Mayą Joint. O ile z Australijką nigdy wcześniej się nie mierzyła, o tyle z Dunką ma rachunki do wyrównania za ostatnią przegraną z Montrealu (bilans 3-1 dla Polki). Na wolnej nawierzchni w Korei Polka będzie zdecydowaną faworytką.
Jak podkreślił trener Wim Fissette w rozmowie z Benem Rothenbergiem. „Iga jest tenisistką rankingową. Kocha ranking, co jest świetne, także dla WTA, że mają takie zawodniczki jak Sabalenka, Iga i Coco, które cały czas gonią punkty. Moje poprzednie zawodniczki nie były takie. Naomi [Osaka] była niezainteresowana, ona była zawodniczką na Wielkie Szlemy. Wika [Azarenka] też była skupiona tylko na wielkich turniejach. Podobnie Kim [Clijsters] po powrocie po urodzeniu dziecka” — wyznał Belg. To tylko potwierdza, że Polka choćby na sekundę nie straci z oczu najważniejszego celu końcówki 2025 r. — odzyskania pozycji numer jeden.