W poniedziałek Klub Parlamentarny Polski 2050 rekomendował minister funduszy i polityki regionalnej Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz na wicepremiera, a we wtorek Rada Krajowa partii potwierdziła ten wybór.

Z informacji Onetu wynika jednak, że ta decyzja nie była jednomyślna.

Polityczka, która nie jest — mówiąc delikatnie — ulubienicą Donalda Tuska, miała konkurentkę w osobie minister klimatu Pauliny Hennig-Kloski. Pełczyńska-Nałęcz uzyskała 22 głosy, a jej rywalka 18. To niewielka różnica.

Podobnie było w trakcie głosowania na poniedziałkowym posiedzeniu klubu. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zdobyła w głosowaniu 16 głosów, a Paulina Hennig-Kloska 14. Dwie osoby nie wskazały żadnego kandydata. Naprzeciw dwóm ministrom wystartowała jeszcze jedna osoba, ale zyskała ona tylko jeden głos.

— Paulina Hennig-Kloska zaproponowała model współpracy z Donaldem Tuskiem i Koalicją Obywatelską zakładający konsultowanie projektów w ramach rządu przed ich publicznym ogłoszeniem. Pełczyńska-Nałęcz ogłosiła, że lepsze będzie komunikowanie się z premierem przez media. Ta opcja minimalnie przeważyła — mówił nam jeden z parlamentarzystów Polski 2050.

Inny dodaje: — To pójście na wojnę z Tuskiem.

Na dodatek niektórzy członkowie Rady Krajowej zażądali okazania protokołu wtorkowego głosowania. Nie doczekali się. Zresztą emocji nie brakowało w trakcie posiedzenia tego gremium. Europoseł Polski 2050 Michał Kobosko uderzył w ministrę funduszy, oskarżając ją o działanie jedynie we własnym interesie przy jednoczesnym ignorowaniu potrzeb całej formacji.

Katarzyna Pełczyńska-NałęczDawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Do krytyków Pełczyńskiej-Nałęcz należy również Ryszard Petru, który podważał sens rekomendowania kandydata na wicepremiera już teraz, czyli wiele tygodni przed odejściem Szymona Hołowni z funkcji marszałka Sejmu.

Sam Hołownia miał dołączyć do wtorkowego spotkania [odbywało się w formule online] mniej więcej w połowie, ale praktycznie nie zabierał głosu.

Lider uaktywnił się kilkanaście godzin później, gdy okazało się, że Petru chce ubiegać się o szefostwo partii. Na jednej z wewnętrznych grup dyskusyjnych miał napisać, że „ciało dziadka jeszcze nie ostygło w grobie”, a tymczasem „wnuki” już biegną do sądu, by zabezpieczyć swoje interesy.

Z naszych informacji wynika, że w Polsce 2050 coraz więcej osób dyskutuje o ewentualnym wyjściu z klubu tego ugrupowania i utworzeniu nowej inicjatywy bliżej współpracującej z KO. Sprzyja temu decyzja Szymona Hołowni o rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu i ubieganiu się o stanowisko wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców.

Jak ustaliliśmy, marszałek zaangażował już Ministerstwo Spraw Zagranicznych w promowanie swej kandydatury, co w środę potwierdził rzecznik rządu Adam Szłapka. Według naszych informatorów Hołownia może też liczyć na wsparcie prezydenta. Od wyborów prezydenckich Hołownia zabiegał o budowanie dobrych relacji z Karolem Nawrockim i jego patronem Jarosławem Kaczyńskim, mimo że wcześniej ostro ich atakował.

Ewidentnie widać, że Hołownia skupił się na własnej karierze i stworzona przez niego kilka lat temu partia już średnio go interesuje, co może zwiastować rozpad Polski 2050. Wewnętrzne tarcia ujawniły się już w ostatni piątek, gdy Sejm decydował o losach prezydenckiego projektu dotyczącego Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Okazało się, że dziewięcioro posłów Polski 2050 zagłosowało przeciwko wnioskowi Lewicy o odrzucenie projektu prezydenta w pierwszym czytaniu. Dzięki tym głosom projekt będzie dalej procedowany. Sam Karol Nawrocki, jak i politycy PiS nie kryli radości.

Wśród posłów, którzy poparli prezydencki projekt, był m.in. Szymon Hołownia.

Kluczowy będzie wynik głosowania w wyborach wewnętrznych, które prawdopodobnie odbędą się na początku przyszłego roku. Nie jest jasne, czy Ryszard Petru i Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz będą jedynymi kandydatami na fotel szefa partii. Nastroje nie są dobre.

— Będziemy wybierać syndyka masy upadłościowej — przyznaje z rozbrajającą szczerością jeden z członków władz ugrupowania Szymona Hołowni.