Co prawda żaden członek rządu projektu Nawrockiego nie poparł, ale zagłosowali za nim marszałek Sejmu Szymon Hołownia i ośmioro innych posłów Polski 2050, zaś 12 posłów tego ugrupowania wstrzymało się od głosu, także pomagając projektowi prezydenta. Sam Karol Nawrocki, jak i politycy PiS nie kryli radości.

— Pamiętam, jak Szymon Hołownia jeszcze w kampanii przed wyborami mówił, że CPK jest nam niepotrzebny i trzeba to zaorać. A jak już był w Sejmie i zobaczył sondaże, to zaczął przedstawiać siebie jako gwarant budowy CPK. Dużo się zmieniło — zaznacza Jacek Gądek.

Prowadzący podkreśla, że jest to kolejna rysa na i tak już niestabilnej koalicji. — Jeśli premier Donald Tusk miałby podchodzić naprawdę pryncypialnie do dyscypliny wewnątrz koalicji 15 października, to powinien się troszkę zirytować — uważają.

— A nawet wykurzyć takich parlamentarzystów. Tylko że wówczas to już ta większość sejmowa pewnie wisiałaby na włosku albo w ogóle zniknęłaby — dodaje Jacek Gądek.

— Oni [Polska 2050] mówią, że mają 30 posłów i są potrzebni. Nie mają 30 posłów — uważa Dominika Długosz. — W takich sytuacjach nie ma się 30 posłów. Ma się maksymalnie połowę tych posłów, jeśli nie jedną trzecią, bo cała reszta, jak tylko zobaczy, że Polska 2050 wychodzi z koalicji, to popędzi do Tuska i będzie tam drapać w drzwi i mówić: „wpuść nas, wpuść nas, chcemy do ciebie”.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

— Myślę, że ta dominująca większość by tak zrobiła. Byłaby kolejka do klamki kancelarii premiera — wtóruje jej Jacek Gądek.

— Nie trzeba by było im zapłacić nawet, aby przeszli — dodaje Długosz.

Prowadzący komentują też ujawniony raport o mediach publicznych za rządów PiS. Przypominamy, że pod koniec września komisja ds. represji wobec społeczeństwa obywatelskiego w latach 2015–2023 przedstawiła pierwszy raport, w którym poddała analizie działania mediów publicznych.

— O co chodzi? Wszyscy wiemy, jak wyglądała telewizja za czasów Jacka Kurskiego, wystarczy obejrzeć kilka materiałów z tamtych czasów. Trzeba to po prostu rozliczyć, a nie pisać przez półtora roku jakiś raport. Przecież dwa lata prawie minęły od wyborów — podkreśla Dominika Długosz. — Zakładam, że większość ludzi, którzy byli zaangażowani w pisanie tego raportu, wcześniej już miała przygotowane materiały. To wszystko na bieżąco było notowane, opisywane. Po co to teraz jest? — zastanawia się dziennikarka.

— To jest wyjątkowo spóźniony ruch. Takie rzeczy to należało robić na samym początku rządów Tuska — dodaje Jacek Gądek.

— Powinni to zarządzić 1 stycznia 2024 r. Bo 23 grudnia 2023 r. zaczęli wchodzić do telewizji publicznej. Wtedy to byłoby w punkt! Taki raport pokazałaby prawdę wyborcom, którym nie podobał im się styl przejęcia TVP. Usłyszeliby, dlaczego tak się stało i czym była telewizja za czasów Jacka Kurskiego. Teraz to nikogo nie interesuje — dodaje Dominika Długosz.