Gdyby rzecz działa się w Polsce mógłby jedynie liczyć na nagrodę Heroda, jednak w Stanach Zjednoczonych, za sprawą nominacji dokonanych przez papieża Franciszka, niewiele brakowało i otrzymałby kościelne wyróżnienie za całokształt swojej działalności, w którym to całokształcie aktywność proaborcyjna zajmowała niepoślednie miejsce. Kościół nagradzający proaborcyjnego aktywistę? W dzisiejszym świecie nawet to przestało szokować.


Broniąc swojej decyzji kardynał Cupich twierdził, że zamierzał nagrodzić „wyjątkowy wkład senatora w reformę imigracyjną i niezachwiane wsparcie dla migrantów”. I dodawał, że żadna z partii, ani republikanie, ani demokraci, nie reprezentuje w pełni nauczania Kościoła. W domyśle: skoro żadna partia i żaden polityk nie głosi prawdy chrześcijańskiej, co się tyczy moralności publicznej, to dlaczego mam nie nagrodzić senatora Durbina za pomoc imigrantom, nawet jeśli w innej sprawie, jak ochrona nienarodzonych dzieci, pozostaje on z nauką Kościoła na bakier? Na szczęście absurdalny pomysł hierarchy spotkał się z gwałtownymi i publicznymi protestami kilku biskupów i licznych organizacji prolife i ostatecznie sam polityk z przyjęcia nagrody zrezygnował.