Za miesiąc poznamy długodystansowego mistrza świata WEC w sezonie 2025. Do tytułu aspiruje Robert Kubica, którego załoga numer 83 zajmuje drugie miejsce w „generalce”. Liderem zmagań jest fabryczna ekipa Ferrari numer 51, która ma 13 punktów przewagi nad Polakiem i jego partnerami. W decydującym wyścigu 8h Bahrajn na torze Sakhir do zdobycia będzie 39 „oczek”.

W padoku WEC panuje przekonanie, że prywatna ekipa Kubicy ma niemal zerowe szanse na tytuł. Ferrari ma naciskać na priorytetowe traktowanie fabrycznych załóg (numer 50 i 51), co wynika m.in. z prestiżu i kwestii sponsorskich. Oficjalnie przedstawiciele firmy z Maranello temu zaprzeczają. – Samochód numer 83 może robić, co chce. Jak zwykle – powiedział redakcji sportscar365.com Giuliano Salvi, szef Ferrari ds. wyścigowych i operacji testowych.

ZOBACZ WIDEO: „Nie dam sobie tego wmówić”. Stanowcza reakcja Zmarzlika

Salvi podkreślił, że dla jego firmy najważniejsza jest klasyfikacja producentów. W niej prowadzi Ferrari, które ma 204 punktów, ale drugie Porsche zgromadziło dotąd 165 „oczek”. – Tytuł wśród producentów jest dla nas priorytetem. Gdyby ta sprawa została zamknięta ostatnio w Japonii, to pozwoliłbym kierowcom w Bahrajnie ścigać się w sposób bardziej swobodny – dodał.

Wydarzenia z tegorocznych wyścigów WEC przeczą jednak słowom Włocha o tym, że załoga Roberta Kubicy „może robić, co chce”. Dało się to zauważyć zwłaszcza w 24h Le Mans, gdy Polakowi wręcz zabraniano wyprzedzić fabryczny samochód numer 51. Później Antonio Giovinazzi nie chciał oddać pozycji krakowianinowi, co wywołało u niego wściekłość.

Choć kamery nie pokazały tego podczas transmisji, to wściekły Kubica w pewnym momencie wparował do garażu i miał pretensje do strategów Ferrari. Ujawnił to dopiero specjalny dokument, przedstawiający kulisy wyścigu na Circuit de la Sarthe. Ostatecznie liczne błędy po stronie tej załogi doprowadziły do tego, że to Kubica wygrał 24h Le Mans.

Sam Kubica w ostatniej rozmowie z Motowizją między wierszami sugerował, że prywatna ekipa AF Corse nie ma szans na tytuł mistrzowski w WEC. – Nawet nie wiem, czy jest sens o tym rozmawiać. Będziemy starać się realizować swoje cele, ale na niektóre rzeczy nie masz wpływu – powiedział 40-latek Mikołajowi Sokołowi.

Polski kierowca przypomniał też wydarzenia z 2008 roku, gdy miał szansę na tytuł mistrzowski w F1, ale wtedy BMW w połowie sezonu postanowiło zrezygnować z dalszego rozwijania bolidu, bo uznało, że zrealizowało swój główny cel, jakim było wygranie pojedynczego wyścigu. – Priorytety były już jasne po 24h Le Mans – stwierdził Kubica i dodał, że „jest jednym z niewielu, którzy starają się zmienić klasyfikację generalną mistrzostw”.