Już od kilku miesięcy mówiło się o bardzo dużych zaległościach finansowych we Włókniarzu Częstochowa. Ostatecznie problemy doprowadziły do sprzedaży klubu i objęcia rządów przez właściciela spółki Krono-Plast, Bartłomieja Januszkę. Do dziś jednak nie poznaliśmy pełnej skali zadłużenia klubu.

Sytuacja może być jednak gorsza niż mogło się to komukolwiek wydawać. Z naszych informacji wynika, że tylko wobec Wiktora Lamparta klub ma obecnie blisko 1,25 mln złotych zaległości. Zawodnik zgodnie z regulaminem wystawiał w trakcie sezonu wszystkie faktury, ale do tej pory na jego konto wpłynęło zaledwie około 650 tysięcy złotych. Około 300 tysięcy złotych musiał od razu wpłacić do urzędu skarbowego jako podatek, bo zgodnie z regulaminem PGE Ekstraligi wystawiał faktury pełnej wartości do dwóch tygodni po zakończonym meczu.

ZOBACZ WIDEO: Regulamin zabrał Kurtzowi złoto? Australijczyk jasno o sensie rozgrywania kwalifikacji

Nie ma się więc co dziwić, że żużlowiec nie miał pieniędzy na dodatkowe inwestycje w sprzęt, a w trakcie rozgrywek skupił się jedynie na zakupach niezbędnych części. Zawodnik wciąż zalega z wypłatami dla mechaników i dostawców sprzętu. Mimo wielu próśb władze Włókniarza nie płaciły mu regularnie za zdobywane punkty. 

Obecnie Włókniarz samemu Lampartowi zalega blisko milion złotych. 24-latek podpisał przed sezonem kontrakt, który gwarantuje mu 800 tysięcy złotych za podpis na kontrakcie i 8 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt. Ponadto każdy punkt w Ekstralidze U24 był wyceniony na tysiąc złotych. W tym sezonie Lampart zarobił więc 1,53 mln złotych netto. Brutto Włókniarz w całym sezonie powinien przelać temu zawodnikowi 1,88 mln złotych. Choć sezon zakończył się ponad miesiąc temu, to żużlowiec wciąż nie otrzymał choćby połowy tej kwoty.

W podobnej sytuacji jest także Mads Hansen, a Jason Doyle ma rozpowiadać w środowisku, że klub nie wypłacił mu jeszcze 1,5 mln złotych. Zagadką jest, ile wynoszą zaległości wobec Piotra Pawlickiego i Kacpra Woryny.

Informacje o dużych zaległościach nie są szczególną niespodzianką, bo już w trakcie rozgrywek zawodnicy byli na tyle wściekli na dotychczasowe władze klubu, że nawet nie rozważali rozpoczęcia negocjacji odnośnie umów na kolejny sezon. Kacper Woryna dogadał się z władzami Orlen Oil Motoru Lublin w pierwszych miesiącach sezonu, a Jason Doyle wolał odejść do Metalkas 2. Ekstraligi niż rozważać propozycję z Częstochowy. Podobnie zresztą zachowywali się zawodnicy innych klubów i to jest jeden z powodów, dla których częstochowianie do dzisiaj nie mają zbudowanego składu na kolejny sezon.

O obecną sytuację finansową spytaliśmy nowego właściciela klubu, Bartłomieja Januszkę. – Nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam tym informacjom. Znam sytuację finansową klubu i wiem, w co wszedłem. Mogę zapewnić, że klub ureguluje wszystkie zaległości. Będziemy odbudowywać wiarygodność klubu – zapewnił nas nowy właściciel klubu.

W najbliższym tygodniu ogłoszone ma zostać nazwisko nowego prezesa Włókniarza. Obecnie działacze próbują przekonać żużlowców do jazdy we Włókniarzu już w kolejnym sezonie. Na razie idzie to jednak dość słabo i jest niemal pewne, że to właśnie częstochowianie będą w przyszłym sezonie głównym kandydatem do spadku z elity.