Od kiedy Edward Iordanescu porwał się na śmiały plan wymiany całego składu na mecz pucharowy, żeby wystawić świeży i wypoczęty zespół na spotkanie z Górnikiem Zabrze, w głowie kołatał nam jeden pomysł. Sprawdzić, jak przełoży się to na wyniki biegowe zespołu. Legia Warszawa przegrała, ale może chociaż biegała lepiej niż zwykle? Niekoniecznie, osiągnęła… drugi najgorszy wynik w sezonie.

Trzeba było chwilę poczekać na wyniki biegowe wszystkich zespołów, które w weekend zagrały w Ekstraklasie (spotkanie Rakowa Częstochowa z Motorem Lublin nadal nie widnieje w bazie z powodu błędów w pomiarze), ale mamy to! Czas zestawić wypoczętą Legię Warszawa z ligowymi przeciwnikami.

Z góry uprzedzamy, że nie będzie to zestawienie miłe i przyjemne dla stołecznego klubu.

Czas zwolnić Edwarda Iordanescu? 4 rzeczy, którymi trener wkurzył Legię Warszawa

Ekstraklasa. Wypoczęta Legia Warszawa zaliczyła jeden z najgorszych wyników biegowych w sezonie

Na początek parę słów wyjaśnienia. To, jaki wynik biegowy wykręci drużyna w danym meczu, zależy od kilku różnych czynników, nie tylko od przygotowania fizycznego zespołu. Duży wpływ na osiągane rezultaty ma po prostu kontekst meczu. Gra w przewadze, wyższe posiadanie piłki, tempo rywala — każda z tych spraw może wpłynąć na lepszy bądź gorszy rezultat danego dnia. Podobnie zresztą jak wystawiony skład, bo wystarczy posadzić na ławce rezerwowych najbardziej powtarzalnego sprintera w zespole i nagle dystans zespołu w sprincie automatycznie spada.

Czy w Ekstraklasie będziemy biegać jak w Premier League? [ANALIZA]

Nie oznacza to, że wszystkie okoliczności łagodzące zastosujemy do omówienia przypadku Legii Warszawa. Ot, warto znać szerszy obraz, żeby lepiej ocenić sytuację. Bo nie chodzi też o to, żeby doszczętnie zezłomować Ediego Iordanescu za wyniki biegowe meczu w Zabrzu. Potraktujmy to jako ciekawostkę, która z uwagi na sytuację nabrała większego znaczenia.

W każdym razie, jeśli ktoś liczył na to, że Legia Warszawa na świeżości rozwałkuje rywala, biegając na wysokiej intensywności, to… mocno się przeliczył. Drużyna osiągnęła bowiem drugi najgorszy wynik biegowy w sezonie w sprincie i trzeci najgorszy pod względem High Speed Running, czyli w dystansie przebiegniętym z prędkością mieszczącą się w przedziale 19,8 km/h – 25,2 km/h. Wszystko powyżej tego jest już sprintem.

Jak Legia Warszawa wypadła z Górnikiem Zabrze pod względem biegania? Oto dane:

  • dystans całkowity: 104,8 km;
  • dystans w sprincie: 1,31 km;
  • dystans w HSR: 6,8 km.

Gorzej wyglądało to tylko w spotkaniu siódmej kolejki Ekstraklasy, gdy rywalem Legii była Cracovia. Wtedy zespół przebiegł taki sam dystans w sprincie i ciut gorszy w HSR – 6,58 km. Warto dodać, jak wyniki biegowe ze starcia z Górnikiem Zabrze mają się do ligowej średniej Legii Warszawa z obecnego sezonu. W obydwu przypadkach (dystansu całkowitego nie porównujemy, bo jest mniej istotny od intensywności biegania) mówimy o wynikach zdecydowanie gorszych — o czterysta metrów w sprincie i o sześćset metrów w HSR.

Legia Warszawa na tle Ekstraklasy. Pobiegła niemal najgorzej ze wszystkich w 11. kolejce

Edward Iordanescu tłumaczył rotacje tym, że według wyników badań markery zmęczeniowe pięciu czy sześciu piłkarzy Legii Warszawa wskazały na wysokie ryzyko kontuzji. Cóż, skoro Legia Warszawa nawet po odpoczynku zaaplikowanym wyjściowej jedenastce biega tak słabo, to może faktycznie drużyna potrzebuje regeneracji, lecz zdecydowanie dłuższej niż zwykłe ominięcie jednego spotkania. Zwłaszcza że mecz z Pogonią Szczecin też nie był wybitny pod tym względem:

  • dystans w sprincie: 1,67 km;
  • dystans w HSR: 6,85 km.

Były one lepsze od wyników przeciętnie biegającej w tym sezonie Pogoni Szczecin i, przede wszystkim, lepsze niż w spotkaniu z Górnikiem Zabrze. W przypadku dystansu przebiegniętego w sprincie o ponad trzysta metrów, co trenerzy przygotowania fizycznego uznają za zauważalną, bardzo dużą przewagę, która może mieć istotne przełożenie na wynik końcowy.

Tym gorsze dla Legii Warszawa są więc wyniki Górnika, który w Zabrzu przebiegł w sprincie o 350 metrów więcej. Drużyna Michala Gasparika wypadła natomiast gorzej w HSR. Problemem dla Ediego Iordanescu i sztabu szkoleniowego może być jednak to, że na tle ligi w obydwu przypadkach wyglądali mizernie. Na tyle mizernie, że w całej kolejce tylko jeden zespół zaliczył mniejszy dystans w sprincie (Wisła Płock) i tylko jeden przebiegł mniej w HSR (właśnie Górnik Zabrze).

Po meczu w Radomiu na wyniki biegowe swojego zespołu narzekał Leszek Ojrzyński, jednak Zagłębie Lubin i tak nie straciło do rywala w sprincie tak wiele jak Legia Warszawa. I pod tym względem większą różnicę odnotowaliśmy tylko raz — w meczu Wisły Płock z Lechią Gdańsk.

Nawet w mniej wyrównanych w czysto piłkarskich kategoriach spotkaniach, rywal, który wyraźnie przegrywał na boisku, przynajmniej dotrzymywał tempa gry. Tak było w przypadku Korony, którą Jagiellonia Białystok wręcz rozjechała, ale kielczanie mimo to wybiegali ponad dwa kilometry w sprincie, co powinno być dużym komplementem.

– Jest coraz więcej klubów, dla których dystans ponad 10 km przebiegnięty na dużej intensywności nie stanowi problemu. Coraz więcej zespołów biega w sprincie po dwa kilometry na mecz, to staje się standardem – mówił nam ostatnio Dawid Musiał, trener przygotowania fizycznego Radomiaka.

Patrząc na wyniki Legii Warszawa z obecnego sezonu, taki wynik zdarzył się trzykrotnie. Znów wrócimy do tego, że wiele zależy od kontekstu spotkania i tego, jak wygląda gra, lecz to wciąż zbyt drastyczna różnica, żeby przejść nad nią do porządku dziennego. Nawet jeśli powołamy się na inne słowa eksperta, który zauważał, że drużynom grającym w europejskich pucharach ciężej jest wykręcać dwa kilometry w sprincie w lidze, zwłaszcza trzy dni po terminie rozgrywek międzynarodowych.

I nie chodzi wcale o to, że Edi Iordanescu posłał na murawę rezerwowych, lecz o to, jak wypadli pozostali pucharowicze. Widzicie to wyżej, ale dla kontrastu wyciągnęliśmy dane z dwóch ostatnich kolejek Ekstraklasy i przygotowaliśmy osobną, małą tabelę z udziałem tych drużyn. Legia Warszawa znów wyraźnie odstaje od pozostałych. Co prawda kolejkę wcześniej Lech Poznań zaliczył gorszy wynik w sprincie, ale za to w HSR wykręcił rezultat lepszy o ponad 1,5 kilometra.

Inni pucharowicze wypadają biegowo lepiej niż Legia Warszawa, mimo że nie odpoczywają

Mamy więc Jagiellonię Białystok, która na przestrzeni tygodnia zaliczyła dwa mecze z ponad dwoma kilometrami w sprincie w lidze — co, jak mówił nam przy okazji tekstu o intensywności naszej ligi Dawid Musiał, nie było dla tego zespołu standardem — i nawet poprawiła swój wynik w porównaniu tydzień do tygodnia. Oraz Legię Warszawa, która mimo wdrożenia ekstremalnego planu zarządzania zmęczeniem biegała jeszcze gorzej niż w poprzedniej kolejce.

Swój wynik poprawił też Lech Poznań, można w ciemno założyć, że przynajmniej podobny rezultat zanotował Raków Częstochowa. Legia Warszawa odstaje więc od tego, co dla innych pucharowiczów jest standardem czy pewną normą. Być może źle obliczono moment, w którym ma nastąpić peak formy, być może natomiast wiedza naukowa, którą chwalił się Edward Iordanescu, jednak kogoś zawiodła.

Pamiętajmy przecież, że poprzednie okno na kadrę było dla Legii okresem mocnych, bardzo intensywnych treningów, po których o krótką przerwę i lżejsze zajęcia prosił nawet Kamil Piątkowski, a niedługo potem złapał kontuzję przeciążeniową. Widać, że od momentu wspomnianego okna reprezentacyjnego zespół Iordanescu notuje znacznie gorsze wyniki w HSR, regularnie spadając poniżej siedmiu kilometrów na mecz, co wcześniej zdarzyło się tylko raz.

Inna sprawa, że Legia Warszawa notuje też regres względem poprzednich rozgrywek. Tych, w których wybiła się ponad przeciętność Ekstraklasy – była jedynym zespołem wyraźnie wykraczającym ponad resztę w kontekście intensywności biegania. Przykładowo, notowała wtedy 118 sprintów na mecz, podczas gdy obecnie jej średnia to 96. Oczywiście nie oznacza to, że wszystko zostało przez to zaburzone, bo dowodziliśmy, że zespół poprawił grę w obronie. Znacznie lepiej wygląda też pressing, bo Legia notuje więcej:

  • strzałów w następstwie wysokiego odbioru piłki,
  • niższe PPDA (upraszczając – wskaźnik pressingu, szybkości działań w defensywie, gdy rywal ma piłkę),
  • odbiorów w wyniku pressingu,
  • odbiorów w wyniku kontrpressingu,
  • skoków pressingowych na połowie rywala.

Legia Warszawa zalicza zdecydowanie najwięcej odbiorów w wyniku pressingu w Ekstraklasie

W niektórych przypadkach różnice są znaczące – to dwu- czy nawet trzykrotnie lepsze wyniki, więc drużyna gra wystarczająco intensywnie, żeby ustawiać linię obrony bardzo wysoko i zamykać rywala agresywnym doskokiem na jego połowie boiska.

Być może to, że w tym roku wyniki biegowe są gorsze, wynika ze zmian kadrowych. Warto pamiętać, że Marca Guala, jednego z najbardziej aktywnych w pressingu napastników w lidze, zastąpił Mileta Rajović o zwrotności i ruchliwości Batorego w porcie. Ze składu wyjęto jeszcze dwóch z pięciu najlepszych zawodników pod względem skoków pressingowych, w tym Ryoyę Morishitę, który biegowo wypadał bardzo dobrze, więc wahania są naturalne.

Niemniej jednak to, że Legia Warszawa wygląda gorzej w porównaniu następujących po sobie serii gier w obecnym sezonie, jest bardziej alarmujące. Może zespołowi potrzeba nie tyle odpoczynku od gry w Europie, ile mądrzejszego planowania obciążeń przy grze co trzy dni? Edward Iordanescu notorycznie narzeka na to, że rozegrał najwięcej spotkań, ale przecież doskonale wiedział, że tak będzie, gdy przeglądał terminarz po podpisaniu umowy.

Jak lubi mówić Zbigniew Boniek: chciałeś rower, to pedałuj.



WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK