Wiedzieliśmy, że będzie trudno. Natalia Bukowiecka w finale biegu na 400 metrów miała bowiem co najmniej trzy wielkie rywalki i kilka takich, które też gotowe były osiągnąć znakomite rezultaty. I faktycznie, trójka uciekła. Ale Bukowiecka dobiegła do mety za nimi, zajęła czwarte miejsce na świecie, a pierwsze wśród zawodniczek z Europy. I to naprawdę świetny wynik. Zwłaszcza po trudnym dla Polki sezonie.
Natalia Bukowiecka czwarta na świecie
49,27 s to znakomity rezultat. Nawet światowo, a na nasze, polskie warunki – genialny. Gdyby Natalia sama nie ustanowiła rekordu Polski na poziomie poniżej 49 sekund, to teraz właśnie pobiłaby wynik Ireny Szewińskiej, który utrzymywał się przez 48 lat. Dla samej Bukowieckiej to czwarty najlepszy rezultat w karierze – trzy pozostałe osiągnęła w poprzednim sezonie.
Co jednak istotne – rok temu cały czas biegała znakomicie. W tym sezonie było zupełnie inaczej. Sama mówiła, że bieganie jej nie szło, jej trener z kolei twierdził, że on sam popełnił błędy w przygotowaniach. Nie wiedzieli, z czym jadą do Tokio na mistrzostwa świata. Natalia, w rozmowie z TVP Sport, twierdziła nawet, że nie tak dawno temu, po mityngu w Zurychu, myślała, żeby zrobić sobie przerwę. Bo czuła się źle, płakała, nie była w stanie biegać na swoim poziomie.
Ale postanowiła walczyć. Jak na mistrzynię olimpijską (w sztafecie) i medalistką igrzysk oraz mistrzostw świata (indywidualnie) przystało.
Ta walka dała jej dziś wspomniany już czas. Czas świetny, najlepszy w sezonie. Pobiegła najszybciej wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowała – w finale najważniejszej imprezy. A to przecież był już jej czwarty bieg w Tokio. Startowała w finale sztafety mieszanej (też 4. miejsce…) i trzy razy indywidualnie.
– Warunki nie były perfekcyjne, ale bieżnia jest bardzo szybka – mówiła Natalia po biegu. – Wyniki były kosmiczne, świetny poziom. Po cichu wierzyłam w medal, ale wiedziałam, że to będzie bardzo, bardzo trudne. Ja tu jechałam i chciałam po prostu uwierzyć znowu w siebie. To się udało. To jest przecież jeden z moich najlepszych czasów w karierze. […] Wczoraj sobie pomyślałam, że już zaimponowałam sama sobie. Bo jak mówiłam, że rok olimpijski jest trudny, to ten jest chyba trudniejszy. W zeszłym jechałam na igrzyska świetnie przygotowana, pewna siebie. A w tym zdarzyło mi się parę wpadek, nie wiedziałam, czego się spodziewać. A mam najlepszą formę w sezonie – mówiła TVP Sport.
I cóż, wypada tego miejsca pogratulować, nawet jeśli medalu nie było. Bo pierwsza trójka była poza zasięgiem.
McLaughlin-Levrone blisko rekordu świata
Wypada znów przywołać pewien rezultat 47,60 s. To rekord świata Marity Koch, obowiązujący od 1985 roku. W całej historii biegu na 400 metrów do dziś poniżej 48 sekund zjechała jeszcze wielka rywalka Niemki, czyli Jarmila Kratochvilova, osiągając dwa lata wcześniej 47,99 s. Dziś reprezentantkę Czechosłowacji przebiły… dwie zawodniczki. Jako druga na linię mety wbiegła bowiem Marileidy Paulino z wynikiem 47,98 s. To już fenomenalny rezultat, drugi w historii.
No, trzeci. Bo szybsza była dziś jedna zawodniczka.
Sydney McLaughlin-Levrone do niedawna specjalizowała się głównie w biegu na 400 metrów, ale przez płotki. W nim ustanawiała genialny rekord świata (50,37 s), a teraz wydaje się, że chce rekordowy wynik przebić i na płaskim dystansie. Ba, kto wie, czy gdyby dziś dopasowała się do jej formy pogoda – w Tokio wiało i padało – nie byłaby już teraz rekordzistką. Jej czas to bowiem 47,78 s. Nikt nigdy nie zbliżył się tak do rezultatu Koch. Nikomu nie zabrakło tak niewiele.
Aż do teraz. Sydney udowodniła swoje, ale wydaje się, że to nie koniec. Rekord świata musi ją kusić, a Amerykanka dostała dziś dobitny dowód na to, że może go pobić. Aczkolwiek chrapkę na to może mieć i Paulino, i Salwa Eid Naser, która dobiegła do mety na trzecim miejscu z fenomenalnym 48,19 s.
49.27 (4. czas w karierze Natalii Bukowieckiej, zarazem 4. w historii polskiej la, Szewińska miała 49.28) to najlepszy wynik w historii, który nie dał podium w biegu na 400 metrów kobiet (49.28 biegały: w 1996 na igrzyskach w Atlancie Bahamka Pauline Davis-Thompson i w 2024 na… https://t.co/GTax1BDaDu
— Athletics News (@Nedops) September 18, 2025
Z takimi zawodniczkami musiała dziś stanąć w szranki Natalia Bukowiecka. I cóż, przegrana z rywalkami biegnącymi na takim poziomie, to nie wstyd. A Natalia przy okazji została też najlepszą Europejką.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o lekkoatletyce na Weszło: