Biało-Czerwoni w świetnym stylu zwyciężyli w rozgrywkach Ligi Narodów, nie tracąc ani jednego seta w turnieju finałowym. Tegoroczną imprezę docelową – mistrzostwa świata również zakończyli na podium, tym razem jednak na najniższym jego szczeblu. Część kibiców podważała sens kontynuowania współpracy z serbskim szkoleniowcem, jako argument podając nieprzekonujący styl gry reprezentacji Polski oraz wybory selekcjonera.
– Możecie to zapisać dużymi literami: NIC MNIE TO NIE OBCHODZI. Każdy ma prawo do swojej opinii, a ja mam prawo do tego, żeby mieć to gdzieś. Jeżeli federacja uzna, że powinienem stracić pracę, bo z mundialu przywieźliśmy tylko brąz, nie mam z tym problemu. Wiem, jak to jest być zwolnionym. Nie śledzę komentarzy, bo wiem, że część z tych osób nie rozumie siatkówki albo nie pojmuje jej w taki sposób jak ja – skomentował sytuację w Przeglądzie Sportowym Onet, Nikola Grbić.
ZOBACZ WIDEO: Jednoznacznie wyznanie Roberta Kubicy. „Nie tęsknię za padokiem Formuły 1”
Selekcjoner przypomniał, że pod jego wodzą Polacy zdobywają medal na każdej wielkiej imprezie – do tej pory są to trzy złote, dwa srebrne oraz trzy brązowe krążki. Zaznaczył także, że tegoroczna kadra była budowana niemal od podstaw i przed sezonem brałby w ciemno takie rezultaty, jakie drużyna osiągnęła w tym roku. Zabrakło w niej siedmiu medalistów igrzysk olimpijskich z Paryża. Ponadto, już w trakcie samego turnieju kolejni zawodnicy narzekali na problemy zdrowotne. Mimo tego, nasi reprezentanci zdobyli brąz pokonując Czechów 3:1.
– Po dotkliwej porażce mieliśmy mniej niż dobę do walki o brązowy medal przeciwko drużynie, która też miała swoje ambicje i chciała napisać historię. W naszym przypadku to było jak dalsze wyciskanie wyciśniętej już cytryny. Musieliśmy zagrać mecz, choć każdy z nas wiedział, że brąz nie jest stawką, o jaką pojechaliśmy tam walczyć. Proszę mi wierzyć – nikt bardziej od nas samych nie pragnął tego złota – przyznał trener.
Wśród argumentów, które podają przeciwnicy serbskiego szkoleniowca wymieniano m.in. kurczowe trzymanie się Bartosza Kurka na pozycji atakującego kosztem Kewina Sasaka. W opinii wielu, to zawodnik Bogdanki LUK Lublin powinien pełnić rolę zawodnika wyjściowej szóstki. Po kontuzji kapitana, mniej doświadczony z atakujących potrzebował czasu, by odnaleźć się na boisku.
– Gdybym tylko miał szklaną kulę i mógł przewidywać przyszłość, inaczej zorganizowałbym pewne kwestie. (…) Po przerwie Bartek też potrzebował zgrywania się z Marcinem Komendą, żeby złapali odpowiedni rytm. Nie można próbować zjeść ciastko i mieć ciastko, czyli w takim samym stopniu przygotować dwóch zawodników – ocenił Nikola Grbić.