Wygląda na to, że mecz z Nową Zelandią, poza tym, że nie wniósł wiele jako widowisko sportowe, okazał się niewypałem od strony organizacyjnej. Mieszczący prawie 55 tysięcy widzów obiekt przyjął ich tylko około 30 tysięcy. Gotowych zapłacić za bilet było jeszcze mniej – jak informuje Roman Kołtoń, aż 13 tysięcy wejściówek PZPN rozdał za darmo.

– W sektorach naprzeciwko tunelu i lóż vipowskich wyglądało to w porządku, prawie wszystkie krzesełka zajęte. Znacznie gorzej rzecz przedstawiała się z perspektywy osób tam siedzących. One w pozostałych częściach stadionu widziały już głównie pustki – opisywał frekwencję na Stadionie Śląskim Przemek Michalak, dziennikarz Weszło, który udał się na stadion w roli widza.

Powodem tego stanu rzeczy mogła być niska ranga spotkania (mecz towarzyski z nisko notowanym rywalem), ale również ceny biletów. Bilety pierwszej kategorii kosztowały 190 zł, drugiej 120 zł, a trzeciej 100 zł.

190 zł za mecz rezerw reprezentacji Polski. Nie za dużo?

Cezary Kulesza tłumaczył jednak, że jego zdaniem nie były to ceny wygórowane.

– Warto popatrzeć na inne imprezy, które odbywają się na Stadionie Narodowym. Są koncerty, gdzie bilety kosztują 1000 złotych i nikt nie narzeka. Jeżeli ktoś chce oglądać reprezentację Polski, to ja myślę, że to nie jest duży wydatek. Są też bilety drugiej i trzeciej kategorii. Pamiętajmy, że koszty idą w górę, my je ponosimy w związku z grą reprezentacji na danym stadionie – mówił prezes PZPN w w Kanale Sportowym.

Mecz z Nową Zelandią zgromadził na stadionie około 30 tysięcy widzów, ale – jak podaje Roman Kołtoń – tylko 17 tysięcy z tej liczby to osoby, które zapłaciły za swoje wejściówki. Według informacji przekazanych przez dziennikarza, aż 13 tysięcy biletów zostało przez PZPN rozdanych.

– Nieoficjalne, ale pewne źródło: 13 tysięcy biletów rozdanych z 30 tysięcy na Stadionie Śląskim w Chorzowie na meczu Polska – Nowa Zelandia. I chwała Bogu, że rozdanych – przynajmniej dzieci zobaczyły mecz, ale niech Cezary Kulesza nie słucha już Henryka Kuli, bo ciągnie go w dół od ponad czterech lat – napisał Kołton na portalu „X”.

Kołtoń przy tej okazji podzielił się opinią na temat kierownictwa polskiej federacji. Poza śląskim baronem Henrykiem Kulą, oberwało się także Tomaszowi Kozłowskiemu – dyrektorowi departamentu komunikacji i mediów.

– I niech prezes PZPN zastanowi się, co plecie do mediów, jeśli chodzi o ceny biletów, jak z 54 tysięcy miejsc sprzedał 17 tysięcy. Cóż Tomasz Kozłowski też go ciągnie w dół, ale co tam. Dalej dyrektor komunikacji zadowolony z posady w PZPN, choć – cóż za paradoks – Michał Probierz wyrzucony. Pardon – podał się do dymisji – stwierdził dziennikarz.

WIĘCEJ O STADIONIE ŚLĄSKIM NA WESZŁO:

Fot. Newspix