Do oddziału zewnętrznego w Działdowie, który podlega pod Zakład Karny w Iławie, Marek W. trafił 18 marca 2024 r. Gdy zbieramy informację na jego temat, słyszymy: facet koło „50”, chuchro, strasznie zapuszczony, uzależniony od alkoholu. W więzieniu miał spędzić jedynie cztery dni.

Nad ranem 21 marca 2024 r. więzienna pielęgniarka wezwała do niego pogotowie, które zabrało go do szpitala.

— Gdy dowódca zmiany zobaczył go podczas porannego apelu, rzucił w eter: „Co wyście mu k**** zrobili?”. Miał zabandażowaną głowę i ledwo trzymał się na nogach, a gdy już miał wyjść na wolność, to upadł — słyszę od funkcjonariusza Służby Więziennej, który zna kulisy sprawy. Zastrzega anonimowość.

Potem opowiada, w jaki sposób Zakład Karny w Iławie tuszował interwencję funkcjonariuszy wobec Marka W., który, jak wylicza, miał podbite oko, wybite dwa zęby, naderwane ucho i poważne obrażenia głowy.

— Funkcjonariusze powinni wezwać do niego pogotowie, a dowódca zmiany, który był u niego w celi, powinien zgodnie z procedurami nagrać interwencję kamerą nasobną. Fakty są jednak takie, że karetki nie wezwali, a interwencji nie nagrali — słyszę.

Nasz rozmówca z imienia i nazwiska wymienia funkcjonariusza, który feralnego wieczoru [20 marca 2024 r. między godz. 22 a 24] pełnił funkcję dowódcy nocnej zmiany, był odpowiedzialny za cały oddział zewnętrzny i interweniował w celi Marka W. Z jego relacji wynika, że następnego dnia rano, gdy karetka zabrała już osadzonego do szpitala, zastępca kierownika działu ochrony [tu też pada jego imię i nazwisko] polecił funkcjonariuszom wyczyścić celę z krwi i zdezynfekować, by zatrzeć ślady i pozbyć się dowodów.

— Miał pretensje do pielęgniarki o to, że zadzwoniła po pogotowie. Usłyszała, że trzeba było pozbyć się Marka W. z OZ-etu, dając mu na do widzenia kopa w d*** — funkcjonariusz bez ogródek relacjonuje całe zajście i dodaje, że to dyrektor szpitala, do którego trafił osadzony, sam zawiadomił prokuraturę o możliwym pobiciu.

Szybko jednak zaznacza, że funkcjonariusz, który pełnił wówczas funkcję dowódcy zmiany i interweniował w celi Marka W., został w śledztwie całkowicie pominięty przez policję i prokuraturę. Nikt go nie przesłuchał.

— Wszystko zamietli pod dywan. Ochronili oprawcę, bo był z ich kliki. A swojego nie ruszą. Podesłali policji listę nazwisk funkcjonariuszy, na której nie było dowódcy zmiany, więc go nie przesłuchali — słyszę.

Podczas rozmowy nasz informator wprost mówi, że sprawa pobicia osadzonego przez funkcjonariuszy miała nie ujrzeć światła dziennego. — Spuścili mu nielichy łomot. Dowódca, który wtedy interweniował w celi, jest leworęczny. Nietrudno więc przewidzieć, z której strony twarzy osadzony miał obrażenia — rzuca.

Na nasze pytania o pobicie Marka W. rzeczniczka Zakładu Karnego w Iławie podkreśliła, że dwaj funkcjonariusze udzielali mu jedynie pomocy, a podjęte przez nich czynności miały „charakter standardowych procedur”, „wyłącznie na podstawie obowiązujących przepisów prawa”.

„Osadzony, o którym mowa, na żadnym etapie nie zgłaszał pobicia, dlatego nie było podstaw do zawiadamiania organów ścigania ani wzywania pogotowia. Wezwanie zespołu ratownictwa medycznego nastąpiło 21 marca, między innymi w związku z konsultacją lekarską” — czytamy w oświadczeniu przesłanym przez por. Klaudię Jankowską-Pielenc.

„Przeprowadzone w jednostce czynności sprawdzające oraz postępowanie prokuratorskie nie wykazały, by doszło do pobicia lub nieprawidłowości w działaniach funkcjonariuszy. Prokuratura umorzyła postępowanie, potwierdzając brak podstaw do dalszych działań procesowych” — dodała.

Rzeczniczka więzienia w Iławie nie odpowiedziała na większość naszych pytań, zasłaniając się „poszanowaniem dóbr osobistych osadzonego” i jego stanem zdrowia. „Szersze informowanie o zdarzeniu jest prawnie niedopuszczalne” — oznajmiła.

Co istotne pominęła też te pytania, które nie dotyczyły osadzonego. Nie dowiedzieliśmy się więc, dlaczego kierownictwo Zakładu Karnego w Iławie nie podało policji i prokuraturze nazwiska dowódcy zmiany, który interweniował wobec Marka W., w efekcie czego nie został on przesłuchany.

Nie wiemy też, dlaczego funkcjonariusz ten nie włączył kamery nasobnej podczas interwencji, choć zgodnie z przepisami powinien to zrobić i czy z tego tytułu poniósł jakiekolwiek konsekwencje. W żaden sposób rzeczniczka nie odniosła się też do pytania o polecenie umycia celi ze śladów krwi jeszcze przed przybyciem policyjnych techników i prokuratora.

Prokuratura potwierdziła, że to szpital, do którego z obrażeniami trafił Marek W. [po operacji spędził tam 15 dni], zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.

„Z uzyskanej w toku postępowania opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej wynika, że Marek W. doznał obrażeń głowy z powstaniem ran tłuczonych okolicy potylicznej głowy i rany ucha oraz rany języka, a także złamania przedniej ściany prawej zatoki szczękowej z krwiakiem okolicy prawego oczodołu” — wymienia obrażenia prok. Ewa Ziębka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Elblągu. W ocenie biegłego obrażenia były skutkiem „urazu bezpośredniego”, jak ma to miejsce „w następstwie uderzenia”.

Podkreśliła też, że „w toku dochodzenia zabezpieczono monitoring z celi, gdzie przebywał Marek W., na którym nie ujawniono działań sprzecznych z prawem”.

Nie wiadomo, czy monitoring zarejestrował interwencję funkcjonariuszy wobec Maka W. z godzin wieczornych 20 marca 2024 r., bo jak zaznaczyła prokuratorka, obejmował on jedynie częściowy zapis z okresu od 18 do 22 marca 2024 r., a do tego w aktach sprawy nie ma informacji, czy interwencja została nagrana kamerą nasobną funkcjonariusza.

W śledztwie prokuratura, jak sama przyznała, przesłuchała 10 funkcjonariuszy. Ale dowódcy zmiany, który miał interweniować wobec Marka W. i powinien włączyć kamerę na mundurze, prokuratura nie przesłuchała.

„Decyzja o konieczności jego przesłuchania, czy też odstąpienia od tej czynności pozostawała w gestii prokuratora nadzorującego postępowanie. Obecnie [decyzja końcowa zapadła w czerwcu 2024 r.] motywów takiej decyzji nie jesteśmy w stanie podać, a uzyskanie stanowiska referenta postępowania nie jest możliwe” — pisze prok. Ziębka, gdy pytamy, dlaczego prokurator badający sprawę pobicia osadzonego, nie przesłuchał funkcjonariusza, który pełnił wówczas funkcję dowódcy zmiany i interweniował w celi osadzonego. Referentem sprawy była prok. Helena Magdalena Podgórska.

Z relacji prokuratury wynika, że Marek W. w swoich zeznaniach nie wspomniał nic o pobiciu. „Zeznał, że jest uzależniony od alkoholu, choruje na padaczkę alkoholową i często ma związane z tym zaniki pamięci. Nie był w stanie opisać swojego pobytu w celi, swojego zachowania ani okoliczności, w jakich doznał obrażeń ciała” — zaznaczyła rzeczniczka elbląskiej prokuratury.

A potem jeszcze: „Prokuratura nie stwierdziła, że obrażeń ciała pokrzywdzony »nabawił się sam«, a jedynie, że brak jest jednoznacznych ustaleń, że do ich powstania przyczyniły się osoby trzecie”.

W ten sposób w czerwcu 2024 r. prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie pobicia.

Kontakt z autorem: tomasz.pajaczek@redakcjaonet.pl