O dramacie Mirelli jako pierwszy napisał „Fakt”. Kobieta przez 27 lat była zamknięta w malutkim pokoju. Gdy sąsiedzi pytali jej rodziców, co się z nią dzieje, ci odpowiadali, że zaginęła. Mieszkańcy bloku byli więc pewni, że w mieszkaniu przebywają tylko dwie osoby: starsze małżeństwo.
Koszmar 42-latki skończył się dopiero pod koniec lipca br. Sąsiedzi usłyszeli bowiem awanturę za ścianą i wezwali służby. Gdy policja i pogotowie weszły do mieszkania na drugim piętrze w jednym z bloków w centrum miasta, zastały dramatyczny widok. 42-latka była w bardzo złym stanie. Jak relacjonują świadkowie interwencji pogotowia i policji, Mirella wyglądała na „skrajnie zaniedbaną”, a nogi „miała całe jakby w martwicy”.
Ona nie potrafiła nawet zejść po schodach. Była w ogromnej traumie
— relacjonują w rozmowie z „Faktem” sąsiedzi starszego małżeństwa.
To się w głowie nie mieści. Mirellę pamiętam, jak była nastolatką, bawiłyśmy się przed blokiem, gdy przyjeżdżałam do babci na wakacje, potem nagle zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach
— opowiada jedna z sąsiadek.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Horror w Świętochłowicach. Była więziona przez 27 lat. Rodzice mówili sąsiadom, że zaginęła
Jak dowiedział się „Fakt”, Mirella trafiła do szpitala, w którym przez dwa miesiące walczono o jej zdrowie. Na razie nie wiadomo, jakie konsekwencje prawne czekają rodziców 42-latki.
Po naszej interwencji i przewiezieniu kobiety do szpitala dzielnicowy wszedł w kontakt z Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Czekamy na informację zwrotną co do sytuacji życiowej tej kobiety od OPS [ośrodka pomocy społecznej] celem podjęcia dalszych czynności w tej sprawie
— wyjaśnia w rozmowie z „Faktem” mł. asp. Anna Hryniak, z Komendy Miejskiej Policji w Świętochłowicach.
Jak dodaje, Mirella nie miała nawet dowodu osobistego. Dokument otrzymała dopiero po tym, jak została uwolniona.