Do ataku doszło w niedzielę, 12 października. Pan Marcin, zatrzymując się na obowiązkową pauzę na MOP Racula w Zielonej Górze, postanowił w wolnym czasie wybrać się na grzyby. Jeszcze rano miał wysyłać bliskim zdjęcia swoich znalezisk. Kontakt z nim urwał się około południa. Niedługo później mężczyzna zdołał jeszcze zadzwonić pod numer alarmowy 112. Po przyjeździe policji okazało się, że 46-latek padł ofiarą niespodziewanego ataku trzech psów. Sprawę opisała „Gazeta Lubuska”.
- Kiedy doszło do ataku psów?
- Jakie obrażenia odniósł pan Marcin?
- Co zrobił pan Marcin przed atakiem?
- Jakie były działania lekarzy po przybyciu rannego mężczyzny?
„Jak go aż trzy psy zaatakowały, nie dał im rady” — mówi dziennikarzom gazety partnerka poszkodowanego, pani Joanna.
„Marcin był bardzo wychłodzony. Psy zdarły z niego ubranie. Porozrywały mu ciało” — opowiada pani Joanna. Ranny mężczyzna został przetransportowany do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Jak relacjonuje partnerka mężczyzny, lekarz na izbie przyjęć miał przyznać, że nigdy wcześniej nie widział tak rozległych ran po pogryzieniu. Niestety, pomimo natychmiastowej interwencji i przeprowadzenia kilku rozległych operacji, lekarze nie zdołali uratować życia 46-latka, który zmarł 15 października.
„Mimo ogromnych starań lekarzy i całego personelu klinicznego oddziału anestezjologii i intensywnej terapii pacjent zmarł dzisiaj nad ranem” — informuje Sylwia Malcher-Nowak, rzecznik prasowa zarządu Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
Bliscy pana Marcina są wstrząśnięci tragedią i domagają się wyjaśnień. „Kto trzyma takie psy? Dlaczego nie były zabezpieczone?” — mówi pani Joanna „Gazecie Lubuskiej”. Podkreśla, że jej partner był wysportowanym i postawnym mężczyzną, a mimo wszystko nie miał szans w starciu z trzema agresywnymi zwierzętami. Liczy na to, że służby odnajdą właściciela zwierząt i pociągną go do odpowiedzialności.