W letnim oknie transferowym dziewięciu piłkarzy opuściło Ekstraklasę, przynosząc swoim klubom minimum milion euro przychodu ze sprzedaży. Jak idzie zawodnikom, którzy ruszyli z Polski podbijać Europę?
Lista piłkarzy ułożona według rozegranych minut chluby nam nie przynosi. Najgorzej radzą sobie bowiem młode, polskie talenty. Tylko o jednym z nich możemy mówić, że regularnie dostawał szanse – to Filip Rózga ze Sturmu Graz, który i tak ostatnio wypadł z gry z powodu urazu.
Jak radzą sobie piłkarze, którzy latem wyjechali z Ekstraklasy?
W gronie dziesięciu najdrożej wytransferowanych zawodników znajdziemy czterech Polaków i sześciu obcokrajowców. Dziewięć z tych nazwisk przyniosło klubom minimum milion euro. Na koniec listy trafił natomiast Migouel Alfarela, który kosztował grecki Aris Saloniki siedemset tysięcy w europejskiej walucie. Francuz doznał jednak kontuzji kolana na pierwszym treningu w nowym klubie i nie miał nawet szansy debiutu.
Więcej minut złapał ten, którego Alfarela nieznacznie wyprzedził. Sprzedany z Radomiaka do CSKA Sofia Bruno Jordao z miejsca stał się podstawowym piłkarzem klubu ze stolicy Bułgarii. Skupmy się jednak na tych, których spieniężyliśmy za minimum milion euro. Kto z tej grupy gra najwięcej?
Najwięcej minut spośród piłkarzy sprzedanych z Ekstraklasy latem 2025/2026
- Virgil Ghita (Hannover 96) – 805/810 minut,
- Efhtymis Koulouris (Al-Ula) – 355/360 minut,
- Ryoya Morishita (Blackburn Rovers) – 247/450 minut,
- Gustav Berggren (New York Red Bulls) – 265/1170 minut,
- Filip Rózga (Sturm Graz) – 297/1350 minut,
- Afonso Sousa (Samsunspor) – 97/900 minut,
- Jan Ziółkowski (AS Roma) – 28/630 minut,
- Maxi Oyedele (Racing Strasbourg) – 23/900 minut,
- Dominik Sarapata (FC Kopenhaga) – 2/1800 minut.
Najgorzej wypada bilans trzech młodych Polaków. O ile Filip Rózga od początku był budowany przez działaczy Sturmu Graz i gdyby nie uraz miałby na koncie ciut więcej minut, tak w przypadku Jana Ziółkowskiego, Maxiego Oyedele i Dominika Sarapaty można mówić o braku szans. Ziółkowski na szczęście zaczął podnosić się z ławki, można zrozumieć, że trafił do klubu późno, więc Włosi nie ufali mu od razu.
Oyedele ma jednak spory problem, bo nie dość, że nie łapał minut na starcie sezonu, to jeszcze doznał kontuzji mięśniowej i oddalił się od gry.
Dominik Sarapata, najmłodszy z tego grona, nie musi jeszcze rozpaczać. Co prawda w barwach FC Kopenhaga zaliczył dosłownie dwie minuty, natomiast regularnie występuje w młodzieżowych zespołach, więc przynajmniej tak rekompensuje sobie tę stratę. Pomocnik pewnie liczył na więcej, gdy wyjeżdżał z Górnika Zabrze, ale chociaż liźnie młodzieżowej Ligi Mistrzów.
Obcokrajowcom też jednak nie wiedzie się wspaniale. Afonso Sousa nie gra i leczy urazy w tureckim Cośtamsporze. Gustav Berggren stracił część lata po transferze do New York Red Bulls i dopiero buduje pozycję w zespole. W zasadzie tylko trzej weszli do składu z marszu, w dodatku z konkretami – Virgil Ghita, Efthymis Koulouris oraz Ryoya Morishita.
Byłego napastnika Pogoni Szczecin możemy wykreślić z listy zasług i pochwał, bo zadanie miał banalne. Trafił do drugiej ligi w Arabii Saudyjskiej. Morishita przebił się w Championship, z kolei Ghita na zapleczu Bundesligi. Niby w każdym przypadku mówimy o drugim poziomie rozgrywkowym, ale jednak o nieco większej renomie. Zresztą, w przypadku byłego piłkarza Cracovii przełożyło się to na uznanie w oczach Mircei Lucescu, który jesienią trzy razy dał mu minuty w reprezentacji Rumunii, dwukrotnie w wyjściowym składzie.
Ranking UEFA. Polska liga rośnie, ale inne kraje sprzedają lepszych piłkarzy
Sytuacja nie wygląda zbyt dobrze z punktu widzenia budowania renomy ligi. Sprawy mają się bowiem lepiej w przypadku rozgrywek, z którymi rywalizujemy o dziesiąte miejsce w rankingu UEFA. Czesi latem wypuścili w świat podstawowego dziś piłkarza West Ham United – El Hadji Malicka Dioufa, który zaliczył już trzy asysty w Premier League. Dalej mamy Martina Vitika, który zagrał połowę możliwych minut w Bolonii; Pavla Sulca, który zagrał prawie połowę minut w Lyonie; wpuszczanego z ławki w AZ Mateja Sina czy Tomasa Rigo, podstawowego piłkarza Stoke. Grają też sprzedani do egzotycznych lig Ewerton czy Victor Olatunji.
Kiepsko radzi sobie najcenniejszy towar eksportowy greckiej Super League. Charalampos Kostoulas zagrał nieco ponad 30 minut w Brighton, osiemnastolatek tylko raz pojawił się na ławce w Premier League. Fotis Ioannidis na ten moment jest zmiennikiem w Sportingu, ale w podstawowym składzie tego zespołu regularnie pojawia się Georgios Vagiannidis. Dominik Kotarski to natomiast pierwszy bramkarz FC Kopenhaga.
Norweska Eliteserien tradycyjnie trzyma się bardzo dobrze. Svere Nyppan zagrał połowę możliwych minut na wypożyczeniu z Manchesteru City do Middlesbrough, Sondre Orjasaeter ma taki sam bilans w Twente Enschede. Marius Broholm ma gorszą sytuację w Lille, gdzie zagrał tylko dwie połówki, choć to wciąż lepiej niż Oyedele w Strasbourgu. Idąc dalej: Aune Heggebo to podstawowy piłkarz West Bromwich Albion, Jonathan Fischer broni bramki FC Metz, Falou Fall gra w MLS, w 2. Bundeslidze przebija się Jonas Therkelsen, w Charleroi regularnie gra Jakob Napoleon Romsaas.
Duńczycy w dziesiątce najdrożej sprzedanych piłkarzy mają samych gości, na których zarobili minimum pięć milionów euro. Widać dlaczego – Victor Froholdt to lider FC Porto, Sinde Walle Egeli regularnie gra w Ipswich Town, Lucas Hogsberg od razu wskoczył do jedenastki Strasbourga. Lekkie problemy w Bradze i Freiburgu mają Mario Dorgeles i Yuito Suzuki, ale ten drugi dwa razy wyszedł w wyjściowym składzie w Bundeslidze. Mathias Kvistgaarden grał wszystko w Norwich do momentu kontuzji kolana. Oliver Sorensen to podstawowy piłkarz Parmy, Daniel Svensson podobnie, tyle że w BVB. Luca Kjerrumgaard strzela z kolei dla Watfordu.
Paradoksem jest, że jednym z tych, którzy latem odeszli i grają mniej, jest… Adam Buska w Udinese.
Austrię latem opuścili w zasadzie sami piłkarze z kategorii wiekowej U-23, ale nie stanowi to żadnego problemu. Dorgeles Nene gra w Fenerbahce, Oskar Gloukh w Ajaksie. Amar Dedić to podstawowy obrońca Benfiki. Isak Jansson zagrał połowę minut w Nice, ale już Mamadou Sangare to podstawowy piłkarz Lens, w którym niemal od deski do deski gra też Samson Baidoo. Mniej szans dostają za to Ignace Van der Brempt w Como czy William Boving w Mainz. Tobias Lawal w Genk i Max Johnson w Derby County z grą nie mają żadnych problemów.
Wyliczankę zamknijmy szwajcarską Super League, gdzie sytuacja też ma się nieco lepiej. Co prawda Zachary Athekame nie przebił się jeszcze w Milanie, ale już Willem Geubbels to pierwszy wybór w ataku Paris FC. Leon Avdullahu to podstawowa szóstka Hoffenheim, gdzie obronę obsadza Albian Hajdari. Kevin Carlos gra w ataku Nicei, mniej minut zbierają natomiast Filip Ugrinic (Valencia CF), Cheikh Niasse (Hellas Werona), Anton Kade (Augsburg). Z drugiej strony Antoine Bernede to podstawowy piłkarz Hellasu.
Ogólny krajobraz ma się tak, jak opisał to niedawno Marcin Animucki podczas spotkania z okazji prezentacji raportu finansowego Ekstraklasy.
— Transfery to coś, w czym musimy się poprawić, bo gdy rozmawiam z szefami lig duńskiej czy norweskiej, to nasze 50 mln euro wygląda blado przy ich 120-150 milionach — oceniał szef spółki Ekstraklasa SA i wiceprezes PZPN.
Finanse Ekstraklasy od kulis – raport Grant Thornton [ANALIZA]
WIĘCEJ O TRANSFERACH NA WESZŁO:
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix