To koniec. Rafał Dobrucki nie będzie już pracować w roli selekcjonera żużlowej reprezentacji Polski. Po tym, jak Biało-Czerwoni ponownie nie zdołali wygrać Speedway of Nations, podjął decyzję o rezygnacji. Jego ruch został ogłoszony 15 października.
Momentalnie ruszyły spekulacje, kto może go zastąpić. Kandydata ma Jan Krzystyniak, były żużlowiec, a obecnie ekspert.
– Wiemy, że Piotr Protasiewicz podziękował za współpracę w Zielonej Górze i podpisał umowę we Wrocławiu. A ja w tej chwili widziałbym tylko to nazwisko, jako trenera prowadzącego polską reprezentację. Można przecież pracować zarówno z drużyną, jak i reprezentacją. Nie jest to jakiś wielki problem, bo byli trenerzy, którzy pełnili jednocześnie te dwie funkcje, na przykład Marek Cieślak. Oczywiście myślę tutaj tylko o polskim nazwisku, jestem przeciwny zatrudnieniu obcokrajowca. Wolę Polaka i jeśli teraz miałbym wskazywać palcem, to wskazałbym Piotra Protasiewicza – powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: To będzie trudna zima dla Ratajczaka. Zawodnika czeka długa rehabilitacja
A następnie nawiązał do okoliczności rezygnacji Dobruckiego. – Najczęściej takie decyzje są pokłosiem jakichś niepowodzeń czy niespełnionych nadziei kibiców. Nie wiem, jak w ostatnim czasie władze polskiego żużla oceniały pracę trenera Dobruckiego. Jeszcze niedawno słyszałem opinie prezesa PZM Michała Sikory, że nie ma mowy o zmianie selekcjonera, bo są z obecnego trenera zadowoleni. To było jednak po tamtym sezonie. Czy jestem zaskoczony tą decyzją? Bardziej nie jestem, niż jestem – zaznaczył.
– Występ polskiej pary w Toruniu był niepowodzeniem. Patrząc na nazwiska, mieliśmy najlepszych zawodników na świecie, a mimo to nie było złota. Czy drugie miejsce to jest porażka? Wszyscy stawiali, że żadnej innej lokaty ci dwaj zawodnicy nie mogą osiągnąć niż pierwszej. Nikt nie postawiłby na innych zawodników. Mogliśmy mieć nadzieję, że oni dadzą nam ten złoty medal. Liga a inne turnieje mistrzowskie jednak się różnią – kontynuował.
Stwierdził też, że w kontekście zawodów Speedway of Nations w Toruniu nie był pewny, że triumf powędruje na konto Polaków. – Ja miałem pewne obawy, stawiałem nawet na Australijczyków. Tego rodzaju imprezy rządzą się innymi prawami. Może gdyby te zawody odbyły się dwa dni wcześniej, gdy było ciepło, być może zwyciężyliby Polacy. Tego dnia, gdy odbywał się finał, było zimno i deszczowo, co pasowało Australijczykom. W takiej imprezie, przy tej stawce, wszystko ma znaczenie, o czym mówią zresztą sami zawodnicy – zaznaczył.
– Tutaj pogoda przypasowała Australijczykom. Czy można winić Dobruckiego za brak złotego medalu? Wszyscy traktują to jako porażkę i ja też tak myślę, ale kogo miał ten trener wystawić? Od paru medali tego złotego medalu w Speedway of Nations nie ma, w związku z czym była nagonka z różnych stron na trenera Dobruckiego. Mógł sobie pomyśleć: „co mogłem zrobić więcej?”. Sam nie wiem, co więcej mógł uczynić, żeby ci zawodnicy jechali jeszcze lepiej – podsumował Krzystyniak.