• Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu

Jarosław Kaczyński podczas sobotnie demonstracji oznajmił, że Przemysław Czarnek będzie kiedyś premierem. Były minister edukacji w rozmowie z RMF FM przyznał, że słowa prezesa PiS były dla niego zaszczytem. Dodał jednak, że są również negatywne strony „tej prezentacji”. Jak tłumaczy, nie wszyscy byli tak samo mile zaskoczeni.

— Wykluczyć nie mogę, ale prawdopodobieństwo jest takie, jakie jest […]. Wszystko zależy od tego, co będzie się działo na scenie politycznej tej jesieni, wiosną przyszłego roku, a także w 2027 r., jeśli ta koalicja dotrwa do wyborów i kadencja będzie pełna. Jest wiele niewiadomych — mówił Czarnek, dopytywany o to, czy faktycznie zostanie premierem. Zdradził jednak również, że wśród znajomych ma już przez to wszystko ksywkę „premier”.

Dziennikarz dopytywał posła o to, czy może objąć funkcję premiera jedynie w przypadku koalicji PiS z Konfederacją, a w innym przypadku, jeśli PiS rządziłby samodzielnie, stołek ten objąłby Mateusz Morawiecki. Czarnek stwierdził, że „nie jest to żadna niespodzianka”.

— PiS jest ogromnym ugrupowaniem z wieloma poglądami: od centrum do twardej prawicy. Siłą rzeczy jestem po prawej stronie, Mateusz Morawiecki jest bliżej centrum […]. Poleganie na obu skrzydłach jest zawsze bardzo dobre — mówił.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

  • Jakie są szanse Przemysława Czarnka na zostanie premierem?
  • Co sądzi Czarnek o słowach Jarosława Kaczyńskiego?
  • Jak Czarnek ocenia Roberta Bąkiewicza?
  • Czy Czarnek mógłby wziąć Bąkiewicza do swojego rządu?

Czarnek pytany był także o Roberta Bąkiewicza. Narodowiec także pojawił się na sobotniej demonstracji PiS. — Te chwasty trzeba z polskiej ziemi powyrywać i napalm na tę ziemię rzucać, żeby nigdy nie odrosły — krzyczał ze sceny. Jego zachowaniem zajęła się już prokuratura.

Były minister edukacji podkreślił, że „sam by takich słów nie użył”. Przyznał jednak, że bardzo lubi Bąkiewicza i „to, co robi przy wszystkich jego ekspresyjnych wypowiedziach, które się pojawiają”. Dopytywany o to, czy wziąłby go do swojego rządu, stwierdził, że „to, kto jest w rządzie, zależy od różnych ustaleń wewnątrz partii i ewentualnej koalicji”.