• Jak wygląda sytuacja rosyjskiej armii w Ukrainie?
  • Co mogłyby zmienić pociski Tomahawk przekazane Ukrainie?
  • Czy dane o liczbie zabitych żołnierzy po obu stronach są prawdziwe?

Agencja AFP poinformowała, powołując się na rozmowę z jednym z urzędników w Kijowie, że zaplanowane na piątek rozmowy między prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim a prezydentem USA Donaldem Trumpem skupią się na ewentualnej dostawie amerykańskich pocisków dalekiego zasięgu Tomahawk dla Kijowa. Według generała Tomasza Bąka, byłego dowódca 21. Brygady Strzelców Podhalańskich w Rzeszowie, gdyby Ukraina otrzymała od USA pociski Tomahawk zwiększyłoby to jej możliwości precyzyjnego rażenia na większą odległość armii rosyjskiej. A to według Bąka „mogłoby wpłynąć zdecydowanie na działania na froncie”.

– Pamiętajmy o tym, że od jakiegoś czasu Ukraina dosyć skutecznie nęka stronę rosyjską atakami, głównie infrastruktury krytycznej, linii zaopatrzenia logistycznego i z tym Rosjanie powoli zaczynają mieć poważny kłopot, bo to dezorganizuje działalność armii – podkreślił gość TOK FM.

Potężne straty armii rosyjskiej

Dodał, że dochodzą do tego problemy z mobilizacją kolejnych żołnierzy, a także „potężne straty armii rosyjskiej” – Jak donoszą zachodnie media, może dochodzić nawet do straty rzędu 1000 żołnierzy dziennie. Poza tym możliwość odzyskiwania osób rannych, tych, którzy nie zginęli, jest bardzo słaba i tutaj ten stosunek zabitych do rannych znacznie zmalał – powiedział. Co oznacza według wojskowego, że „armia rosyjska zaczyna ponosić poważne straty”.

Były dowódca 21. Brygady Strzelców Podhalańskich powiedział, że według doniesień strony ukraińskiej ona ponosi mniejsze straty. Przyznał jednak, że obecnie trudno zweryfikować te dane. – Każda ze stron będzie zaniżała liczbę osób, które zginęły, bo to wpływa przede wszystkim na morale żołnierzy, którzy walczą. Bo jeśli będziemy dostarczać informacji, że giną setki czy tysiące żołnierzy danego państwa, to będzie dochodzić do dezercji, do prób ucieczki z frontu – podkreślił. 

Dlatego, według generała, dane o liczbie zabitych „często są lekko zamazane, nie są do końca prawdziwe i musimy wziąć to pod uwagę”. – Myślę, że kiedy skończy się konflikt, to przyjdzie czas realnego liczenia strat – dodał.

Zaznaczył, że obecnie „wojna przeszła na taki etap, że mało kto wykorzystuje opancerzone wozy bojowe, bo one stały się celem głównie dla dronów”. – Dzisiaj ta wojna to przede wszystkim wymiana ognia artyleryjskiego oraz działalność przy pomocy środków napadu powietrznego, właśnie takich jak drony – powiedział.

Źródło TOK FM, AFP