- Prezydenci Wołodymyr Zełenski i Donald Trump mają spotkać się w piątek;
- Po czwartkowej rozmowie Trumpa z Władimirem Putinem temat przekazania Ukrainie pocisków Tomahawk może być już nieaktualny;
- Dr Michał Piekarski mówił w TOK FM, że prezydent USA może próbować wymusić na Ukrainie zawieszenie broni, by pochwalić się zakończeniem konfliktu;
- Planowany szczyt Trumpa i Putina na Węgrzech budzi kontrowersje.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski spotka się w piątek z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Choć wydawało się, że głównym tematem będą konkrety ws. przekazania Ukrainie pocisków manewrujących Tomahawk, to może być już nieaktualne. Najwyraźniej po wczorajszej rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem prezydent USA znów zmienił zdanie i chce pracować nad pokojem.
Cezary Łasiczka pytał dra Michała Piekarskiego o to, czy niespodziewana rozmowa na linii Trump-Putin, do której doszło w czwartek, nie jest „podcinaniem skrzydeł” i osłabianiem rangi spotkania z Zełenskim.
– Ukraina pada ofiarą tej gry – ocenił ekspert z Zakładu Studiów nad Bezpieczeństwem Uniwersytetu Wrocławskiego. I wskazał na niezwykle nieprzewidywalne działania samego Donalda Trumpa, jak i jego administracji. – Możemy tylko podejrzewać, że celem Trumpa jest prawdopodobnie wymuszenie na Ukrainie, by zgodziła się na jakąś formę zawieszenia broni, rozejmu bądź porozumienia z Rosją. Tylko po to, żeby Trump mógł powiedzieć: „patrzcie, jestem wspaniały. Zakończyłem kolejną wojnę, gdzie jest ta Pokojowa Nagroda Nobla, która mi się należy?” – komentował gość „OFF Czarka”.
Dr Piekarski przyznał, że będzie „miło zaskoczony”, jeśli prezydent Zełenski wyjdzie dziś z Białego Domu z obiecanymi dostawami pocisków Tomahawk dla Ukrainy. – Może być tak, że decyzja o Tomahawkach zapadnie dopiero po fiasku szczytu na Węgrzech – stwierdził ekspert. I podkreślił, że zapowiadane spotkanie Trumpa z Putinem na Węgrzech jest problematyczne: nie tylko z powodu wspomnianej nieprzewidywalności prezydenta USA, ale i kwestii pojawienia się Władimira Putina na terenie Unii Europejskiej.
– Ciężko mi sobie wyobrazić, które państwa zgodzą się na przelot samolotu z Putinem na pokładzie. Gdybyśmy się ściśle trzymali prawa międzynarodowego, co byłoby piękne, to w momencie, w którym samolot z Putinem wleciałby w przestrzeń powietrzną np. Rumunii, Polski, Słowacji lub innego państwa Unii Europejskiej, powinien zostać zmuszony do lądowania, a Putin powinien zostać z tego samolotu wywleczony, w kajdankach odstawiony do Hagi – wytłumaczył dr Piekarski. Gość TOK FM przypomniał,
że rosyjski prezydent jest przestępcą wojennym i zbrodniarzem, rzadko wyjeżdża z kraju, a „niesławne spotkanie na Alasce” z Trumpem było jednym z wyjątków. Putin ostrożnie podejmuje decyzje o podróżach ze względu na – przypomnijmy – wystawiony w 2023 roku przez Międzynarodowy Trybunału Karny nakaz aresztowania przywódcy Rosji.
Według rozmówcy Cezarego Łasiczki albo jeden z krajów Unii Europejskiej się ugnie i pozwoli na przelot Putina, albo miejsce szczytu zostanie zmienione. Ekspert wskazał, że to właśnie na Alasce może dojść do ponownego spotkania Trumpa z Putinem. – Może być to również jakieś neutralne miejsce: być może w Azji, Afryce bądź Ameryce Południowej – stwierdził dr Piekarski.
A jeśli jednak państwo Unii Europejskiej zgodzi się przyjąć Putina na swoim terytorium? Według gościa TOK FM byłby to poważny problem zarówno wizerunkowy, jak i prawny. – To będzie poważne wyzwanie. Chyba że znaleziono by jakąś wygodną, dyplomatyczną wymówkę. By wyjść z twarzą, należałoby powiedzieć: „Przykro nam, ale chwilowo cały system kontroli ruchu lotniczego nad Europą uległ awarii. Coś się stało, komputery się zepsuły, nie może pan przelecieć” – tłumaczył ekspert z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Źródło: TOK FM