To może brzmieć jak żart, ale takie informacje pojawiły się w środowisku żużlowym podczas piątkowej Gali PGE Ekstraligi i od razu wywołały sporą sensację. Gdyby ten transfer doszedł do skutku, to trzykrotny mistrz świata w ciągu jednego roku zszedłby z PGE Ekstraligi na ostatni stopień rozgrywkowy w Polsce i to do zdecydowanie najsłabszej drużyny minionego sezonu. Czegoś takiego jeszcze kilka tygodni temu nie spodziewał się nikt. Teraz mówi się o tym zupełnie na poważnie.

Z naszych informacji wynika, że krakowianie są już po wstępnych rozmowach z Nickim Pedersenem, a przede wszystkim mają pomysł skąd wziąć pieniądze na jego kontrakt. Te pochodzić mają głównie od władz miasta Krakowa, które są gotowe mocniej zainwestować w rozwój żużla w swoim mieście. Trzykrotny mistrz świata miałby być magnesem nie tylko na kibiców, ale także sponsorów i pomóc wznieść klub na wyższy poziom.

ZOBACZ WIDEO: To będzie trudna zima dla Ratajczaka. Zawodnika czeka długa rehabilitacja

Z perspektywy Speedway Kraków ten ruch wydaje się zresztą dość logiczny. Pedersen wciąż daje nadzieję na zdobywanie wielu punktów, zwłaszcza w KLŻ, a obecność legendy w składzie może znacząco zwiększyć frekwencję na domowych meczach. Trzykrotny mistrz świata miałby być liderem nie tylko zespołu, ale także twarzą całego projektu budowy solidnego klubu żużlowego w Krakowie.

Ten ruch wydaje się znacznie mniej logiczny dla samego Pedersena, który jest jednym z najlepszych żużlowców w historii tej dyscypliny, a jazda w najsłabszym klubie w Polsce na pewno chwały mu nie przyniesie. Taki transfer mógłby zostać odebrany przez kibiców jako rozmienianie kariery na drobne i koncentrowanie się tylko na pieniądzach. Inna sprawa, że Duńczykowi po prostu może zabraknąć alternatywy, bo większość klubów do tej pory nawet nie brała pod uwagę jego transferu. On sam niedawno w rozmowie z WP SportoweFakty dość jasno określił kryteria wyboru nowego miejsca pracy.

– Jeśli nie będę jeździł w polskiej lidze, to po prostu zakończę karierę. W takim przypadku po prostu przejdę do biznesu, albo znajdę sobie inną rolę. Żeby jeździć na żużlu, muszę być pewny, że ja też na tym zarobię, a nie będę dopłacał do interesu. Żużel to moja praca. Rozpoczynając sezon muszę być pewny, że stać mnie na to, by zatrudnić mechaników i zainwestować w motocykle. Mechanicy dzisiaj oczekują pensji przez 12 miesięcy w roku. Jestem gotowy na każdą ofertę, o ile oczywiście klub będzie mnie chciał – przyznał Pedersen dwa tygodnie temu.

Do finalizacji tego transferu jeszcze daleka droga, ale już samo zainteresowanie krakowian Nickim Pedersenem i tak należy uznać za sporą sensację. Klub w minionym sezonie płacił minimalne stawki, a w swoim składzie nie miał żadnego uznanego zawodnika. Pedersen też z kolei po ostatnim sezonie w barwach ROW-u Rybnik nie ma praktycznie żadnych innych propozycji.