Miejski Teatr Miniatura rozpoczął sezon teatralny 2025/2026 pod hasłem „inny wymiar” dość nietypowo, bo dwiema premierami poza siedzibą i w koprodukcji z innymi gdańskimi instytucjami. Były to spektakle: „Bibuła w tapczanie” w koprodukcji z ECS i prezentowany podczas Gdańskich Targów Książki, który od listopada będzie można oglądać na scenie Miniatury, oraz „Lot Maksymiliana” – prapremiera wpisana w wystawę stałą Muzeum II Wojny Światowej. Dopiero wczoraj mogliśmy obejrzeć pierwszą w tym sezonie propozycję na deskach teatru. Były to „Nowe szaty cesarza” w reżyserii Pawła Szkotaka. Przedstawienie również nietypowe i wyjątkowe, bo całkowicie lalkowe.
Sprawdź spektakle dla dzieci w Trójmieście IMPREZY I WYDARZENIA
lis
8-9
Bluey Wielka Zabawa
8 listopada 2025 (sobota), godz. 10:00
Bluey Wielka Zabawa
8 listopada 2025 (sobota), godz. 13:00
Bluey Wielka Zabawa
8 listopada 2025 (sobota), godz. 16:00
Bluey Wielka Zabawa
9 listopada 2025 (niedziela), godz. 10:00
Bluey Wielka Zabawa
9 listopada 2025 (niedziela), godz. 13:00
Bluey Wielka Zabawa
9 listopada 2025 (niedziela), godz. 16:00
lis
15-16
Pan Disney zaprasza
15 listopada 2025 (sobota), godz. 12:00
Pan Disney zaprasza
16 listopada 2025 (niedziela), godz. 12:00
lis
6-9
Brzechwa dla dzieci
6 listopada 2025 (czwartek), godz. 11:00
Brzechwa dla dzieci
7 listopada 2025 (piątek), godz. 11:00
Brzechwa dla dzieci
8 listopada 2025 (sobota), godz. 12:00
Brzechwa dla dzieci
9 listopada 2025 (niedziela), godz. 12:00
lis
18-21
Pan Disney zaprasza
18 listopada 2025 (wtorek), godz. 11:00
Pan Disney zaprasza
19 listopada 2025 (środa), godz. 11:00
Pan Disney zaprasza
20 listopada 2025 (czwartek), godz. 11:00
Pan Disney zaprasza
21 listopada 2025 (piątek), godz. 11:00
W „innym wymiarze”
Hasło przewodnie tego sezonu w Teatrze Miniatura „inny wymiar” ma sugerować podróż w czasie i przestrzeni przez realia minionego stulecia: czasy II wojny światowej i narodziny Solidarności w Polsce, a także wyprawę w rejony absurdalne i nierzeczywiste np. tam, gdzie cesarz dumnie kroczy w nowych szatach, których nie ma. To spojrzenie na rzeczywistość z perspektywy dziecka, świeże, otwarte, emocjonalne i wolne od ograniczeń. To „inny wymiar” rozmowy z młodym widzem na tematy historyczne, polityczne i społeczne, czyli ważne i poważne, ale lekko, z dystansem i szacunkiem – zapowiadali sezon jego twórcy.
W nowym sezonie wchodzimy w Teatrze Miniatura w inny wymiar!
Przed nami w tym sezonie łącznie 6 premier. Poza wspomnianymi tytułami, będą to: „Rock znaczy skała” – (premiera 14 lutego 2026 r.), „Kiedy tata zamienił się w krzak” – (premiera 28 marca premiera 2026 r.) oraz „13 Bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych” (premiera pod koniec maja 2026 r.). Oprócz tego pojawi się także słuchowisko „Damroka. Olbrzymy, czarodzieje i ludzie” na podstawie książki Tomasza Manna. To historia, która łączy baśń, legendę i rzeczywistość, czerpiąc z kaszubskich legend oraz przyrody regionu.
Historia pewnego cesarza, którego zgubiła próżność
Wczorajsza premiera Miniatury „Nowe szaty cesarza” to adaptacja słynnej baśni równie znanego autora – duńskiego baśniopisarza Hansa Christiana Andersena. Historia cesarza, którego gubi jego własna próżność i obłuda całego dworu, znana jest na całym świecie – opublikowana została po raz pierwszy w 1837 r. i przetłumaczona na blisko 100 języków.
Baśń opowiada o cesarzu, który nie dbał o nic, jedynie o swój piękny strój, a wszystkie pieniądze, jakie miał, wydawał na ubiory. Jego próżność wykorzystują dwaj tkacze-oszuści. Przybywają do cesarstwa i rozpowiadają, że potrafią utkać niezwykły materiał niedostępny dla oczu głupców i niezdolnych do sprawowania swojego urzędu. Gdy wiadomość trafia do głowy państwa, ten od razu składa u nich zamówienie.
Mroczny klimat „Pinokia”. Po premierze Teatru Miniatura
Rzekomi tkacze pozorują pracę, nie tkając w rzeczywistości niczego, a wysłani do nich dworscy urzędnicy, nie chcąc dać się ośmieszyć i stracić stanowisk, udają, że widzą cudowny materiał. W rezultacie oszukany monarcha, ubrany w te rzekomo niezwykłe szaty, pokazuje się swoim poddanym bez niczego. Mieszkańcy, również nic nie widząc, wolą się do tego nie przyznawać, a o nagości króla głośno mówi jedynie niewinne dziecko.
Historia Andersena opowiedziana została w Miniaturze w nowej adaptacji, której dokonał sam reżyser, Paweł Szkotak, znany z realizacji na tej scenie „Pinokia” w 2019 roku. Ponadto twórca ten sięga po baśń Andersena po raz kolejny, bowiem zrealizował już dwa lata temu „Królową Śniegu” w warszawskim Teatrze Lalka. Szkotak jest również doskonale znany trójmiejskiej widowni z wystawień operowych. W Operze Bałtyckiej wyreżyserował „Cyrulika sewilskiego”, „Sąd ostateczny”, „Don Bucefalo” czy ostatnio „Carmen”.
Wszystkie te tytuły z wyjątkiem pierwszego stworzyli z nim w tandemie również scenograf – Damian Styrna oraz multimedia – Eliasz Styrna, którzy pojawiają się także jako realizatorzy w obecnej premierze Miniatury.
Zachwycająca warstwa wizualna
I trzeba przyznać, że podobnie jak w „Pinokiu” warstwa wizualna może niejednego zachwycić i tak też się dzieje. Scenografia przenosi nas od razu do krajów Dalekiego Wschodu – w domyśle jest to Japonia (drzewo wiśni, góra Fuji w projekcji). Na scenie i proscenium pojawiają się elementy typowe dla japońskiej architektury: czerwone belki nawiązujące do bramy torii, kształty budynków stylizowane na tamtejsze świątynie, wiszące czerwone lampiony, a w tle projekcje minimalistycznego krajobrazu inspirowane japońskimi grafikami ukiyo-e.
Scenografia zbudowana jest prostymi, ale bardzo pomysłowymi środkami. Na trzech planach (czwartym jest jeszcze dodatkowo ekran) stworzona jest wizualna głębia, gdyż scenograf zabudował boki proscenium, a kolejne „warstwy” są ustawione w głąb sceny – zza czerwono-czarnych parawanów wyjeżdża kilka razy pałac cesarza, a same parawany sugerują z jednej strony mury obronne, a z drugiej służą po prostu aktorom, którzy ukrywają się za nimi, operując lalkami.
Siła lalek: jawajki, pacynki, kukły, tintamareski i kłapacze
Najważniejsze bowiem w tym spektaklu są właśnie przepiękne lalki i one są jego największą siłą. Zobaczymy na scenie po raz pierwszy od bardzo dawna mnogość rodzajów lalek, jakich używa się w teatrze: jawajki, pacynki, kukły, tintamareski (ludzka twarz przy lalkowym ciele) i tzw. kłapacze. Inspiracją plastyczną były dla scenografa również japońskie laleczki kokeshi, co uwidacznia się szczególnie w przypadku postaci Ping, Pong i Peng i dworzan.
Trzeba powiedzieć, że wszystkim aktorom oraz ekipie technicznej należą się wielkie brawa i ukłony, gdyż każdy z nich odnalazł się w tej niezwykle trudnej sztuce łączącej różnorodne techniki lalkarskie, odgrywając po kilka ról: Cesarza, Motyla i Drzewo Wiśni zagrał Jakub Grzybek, Narratora, Ministra Skarbu – Piotr Srebrowski, Papugę, Ministra Gospodarki, Drzewo Wiśni – Jadwiga Sankowska-Raftopulos, Krawca pierwszego, Pong i Ojca – Wiola Karpowicz, Krawca drugiego, Ping, Chłopca – Magdalena Żulińska, Peng, Policji Tajnej Szefa, Papugę – Agnieszka Grzegorzewska, Herbatę, Ministra Kultury, Masażystę, Motyla, Złotego Karasia – Magdalena Gładysiewicz, Dworzan: Agnieszka Grzegorzewska, Wioleta Karpowicz, Magdalena Żulińska, Tłum: Jacek Kaczkowski, Zbyszek Okęcki, Michał Skolimowski.
Warto podkreślić, że na tym tle szczególnie wyróżniają się dwie role – próżnego i wytwornego Cesarza, którego świetnie odgrywa zwłaszcza mimicznie (ze wsparciem charakteryzacji) Jakub Grzybek oraz celnie wprowadzona w adaptacji postać Narratora wykreowana przez Piotra Srebrowskiego, dzięki której historia jest opowiedziana sprawnie i barwnie. Obaj panowie operują na scenie techniką tintamareski i świetnie sobie radzą.
Dodatkowo, aby mocniej podkreślić tematykę, zarówno do budowy lalek, jak i scenografii użyto narzędzi i przedmiotów, które stosuje się w krawiectwie i tkactwie. Korpusy niektórych laleczek zbudowane są z nitkowych szpulek, pojawiają się w ich postaciach też igły, szpilki czy nożyce (postać Papugi), a w dekoracji krosna i osnowy. Z kolei ściany wspomnianych bocznych murów (skał?) na proscenium tworzą splecione czarne tkaniny, które układają się w bardzo ciekawą, niepokojącą strukturę. Plastyka tego spektaklu została bardzo dokładnie przemyślana i konsekwentnie zrealizowana.
Za dużo morału, za mało magii
Cała ta niezwykle bogata oprawa wizualna mocno działa na wyobraźnię i przyciąga wzrok widzów. Przez pierwsze minuty dzieciaki z zachwytem przyglądają się temu, co dzieje się na scenie. Niestety z biegiem czasu ta uwaga coraz bardziej zanika. Wokół coraz więcej młodych kręci się, słychać rozmowy, ziewanie i pytania „a kiedy koniec?”. Niestety wyjeżdżający po raz drugi i trzeci cesarz nie uzyskuje aprobaty i słychać znamienny komentarz: „znowu to samo”.
Niestety mam poczucie, że reżyser trochę zlekceważył młodego widza i zapomniał, dla kogo przygotowuje spektakl. Po pierwsze niepotrzebnie za bardzo chciał w samej adaptacji uwspółcześnić historię, wprowadził zbyt dużo dodatkowych postaci, by – jak mniemam – „uatrakcyjnić” spektakl, który mógł się obronić według mnie w samej swojej prostocie (co byłoby również konsekwentne z japońskim minimalizmem) oraz ciekawym kulturowo orientalizmem. Po drugie dosłowność i morały wygłaszane przez Papugę i Złotego Karasia były po prostu w pewnym momencie nieznośne i zwyczajnie niepotrzebne.
Kolejnym błędem były na siłę wprowadzone piosenki, które oczywiście zawsze są dodatkową atrakcją dla młodych widzów i stanowią niejednokrotnie ważne uzupełnienie treści spektaklu czy wręcz są jego fundamentem. Niestety nie tym razem. Oprawę muzyczną przygotował Łukasz Matuszyk – kompozytor i muzyk od lat związany z teatrem, tutaj stworzył muzykę, która nijak nie przystawała do spektaklu. Poza kilkoma dźwiękami stylizowanymi na wschodnie, cała oprawa muzyczna była jakby z innego spektaklu. Zabrakło tutaj konsekwencji, by budować wspólne dzieło plastyczno-muzyczne. Piosenki zresztą totalnie nie wpadły widzom w ucho, ani jeden fragment nie został odśpiewany wspólnie.
Podsumowując, mimo wspaniałej strony wizualnej, wyjątkowego świata lalek i ogromu pracy aktorów, nie udało się stworzyć wybitnego spektaklu. Powstała ważna opowieść o konformizmie, strachu przed wykluczeniem i potrzebie zachowania własnego zdania, ale opowiedziana zbyt nachalnie i wprost. Zabrakło humoru i wiary w inteligencję widza. Za dużo morału i dosłowności, za mało metaforyki i tego, co w teatrze najważniejsze – magii.