Piotrek i Paweł to dwaj ministranci posługujący w jednej z parafii na Podhalu. Chłopcy mieli dziś bardzo ważne zadanie. Na 30 minut przed każdą mszą świętą odbywającą się w ich parafii wychodzili przed kościół z kartą oraz długopisem w dłoniach i liczyli każdą osobę wchodzącą do świątyni. Około południa większość spisu mieli już za sobą. Poszli do domu na obiad, by do kościoła wrócić wieczorem. Wówczas spiszą ostatnich wiernych — tych, którzy przyjdą na mszę popołudniową.
Podobne zadanie miało 19 października w całej Polsce tysiące innych ministrantów, kościelnych, dziewczynek z parafialnych scholi, sióstr zakrystianek a czasem też poproszonych o pomoc zakonników.
Kościół we wsi Rzepiska w gm. Bukowina Tatrzańska. Ministranci spisują wiernych wchodzących na mszę do kościołaTomasz Mateusiak/Onet / Onet
Decyzją konferencji Episkopatu Polski w niedzielę 19 października w polskich kościołach odbyło się liczenie wiernych. Dane o liczbie osób biorących udział w mszy świętej tego dnia w całym kraju zostaną zsumowane na poziomie dekanatów, później kurii i ostatecznie całego kraju. Wyniki spisu „dominicantes i communicantes” poznamy zapewne w połowie grudnia… przyszłego — 2026 r. Dane o spisach publikowane są bowiem z rocznym opóźnieniem. Wcześniej, bo już w grudniu 2025 r. poznamy wyniki spisu sprzed roku.
Dowiemy się wówczas także o tym, ile wiernych w tę samą niedzielę przystąpiło do komunii świętej. Tu metodologia liczenia jest już inna. Czasem podchodzących po Najświętszy Sakrament wiernych liczy ktoś z boku ołtarza. Często obliczeń dokonują sami księża, przeliczając przed i po mszach liczba hostii w tabernakulum.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Zaskakujące dane ze spisu. Tak przez 45 lat zmieniła się religijność Polaków
W Polsce badania statystyczne w świątyniach przeprowadza Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC im. Witolda Zdaniewicza. W tym roku po raz czterdziesty piąty (pilotaż miał miejsce w 1980 r.).
Od tego czasu liczba praktykujących wiernych cały czas spada. Wskaźnik dominicantes oblicza się jako odsetek katolików uczęszczających na niedzielną mszę świętą w odniesieniu do ogólnej liczby wiernych w naszym kraju. Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2021 r. przynależność do Kościoła Rzymskokatolickiego zadeklarowało 27,1 mln osób, czyli 71,3 proc. mieszkańców naszego kraju.
W „niedzielę spisową 2023 r. „w kościele było tym samym mniej niż jedna trzecia wszystkich wiernych. Wynik kościelnego spisu sprzed dwóch lat pokazał, że praktykujących wiernych jest 29,2 proc. w sali całego kraju. To oczywiście średnia. Na południu Polski w kościołach było bowiem około 60 proc. wszystkich katolików. Już jednak w diecezji szczecińskiej czy sosnowieckiej odsetek ten sięgał kilkunastu procent.
19 października 2025 r. mieliśmy w polskim Kościele katolickim „niedzielę spisową” . Na zdjęciu Msza święta w jednym z kościołów pod TatramiTomasz Mateusiak/Onet / Onet
Ciekawiej sprawa wygląda, jednak jeśli chodzi o osoby, które podczas mszy przyjęły komunię świętą. To wskaźnik communicantes. On także obliczany jest w stosunku do ogólnej liczby katolików w Polsce. W 2023 r. wskaźnik ten dla całego kraju wyniósł 14 proc. To oznacza, że w Polsce według statystyk do komunii świętej przystępuje tylko co siódma osoba deklarująca się jako wierząca. Z drugiej strony taki wynik pokazuje, że biernie z sakramentu eucharystii korzysta niemal połowa osób, które tego samego dnia były w kościele.
To bardzo ciekawe, bo o ile jak już wspomnieliśmy, liczba osób na mszach w kościele od 45 lat systematycznie spada, to liczba osób przystępujących do komunii dziś jest niemal dwa razy większa niż w latach 80. Mówiąc inaczej osoby, które przychodzą do kościoła, w mszę angażują się więc bardziej niż przed laty.
Czy wyniki mogłyby być wyższe?
Reporter Onetu rozmawiał w niedzielę 19 października z wiernymi wychodzącymi z kilku kościołów w podhalańskich miejscowościach. Wielu z tych osób nie miało pojęcia, że to właśnie w ten dzień Kościół organizował liczenie osób na mszach.
— Moim zdaniem to powinno być wcześniej jasno ogłaszane z ambony — uważa Jan, mieszkaniec Poronina. — Mam dwoje dorosłych dzieci. Te mają już swoje rodziny, ale do kościoła chodzą „w kratkę”. Raz są na mszy, a raz nie. Wiele osób ma pewnie podobnie. Gdyby to było wiadome szczerzej, że spis jest właśnie w ten dzień, to jestem przekonany, że ludzie by przyszli tłumniej na msze. Byłaby to specyficzna deklaracja — dodaje.
Podobne głosy usłyszeliśmy jeszcze kilka razy. Z drugiej strony są jednak osoby, które uważają, że hierarchowie polskiego Kościoła dobrze robią, że nie mobilizują specjalnie wiernych na „niedzielę spisową”.
— Przecież to nie nie jest jakieś referendum czy wybory, ale działania statystyczne — zauważa pani Monika, mieszkanka Nowego Targu. — Biskupi i księża chcą wiedzieć, ile naprawdę jest wiernych praktykujących z potrzeby duszy i serca. Dobrze, że nie robi się tutaj jakiejś polityki na zasadzie „przyjdźcie i pokażcie, jak jesteśmy liczni”. Trzeba ponownie ściągać ludzi do kościoła, ale w mądry sposób. U nas na Podhalu i ogólnie na południu Polski, kościoły dalej są pełne. Ale niedawno byłam u rodziny pod Łodzią. Na niedzielnej mszy było tam niewiele wiernych. Zmartwiłam się tym bardzo — tłumaczy.
Wierni wychodzący z kościoła po mszy świętej. Niedziela 19 października 2025 r.Tomasz Mateusiak/Onet / Onet
Ksiądz: nie ma sensu sztucznie pompować statystyk
Onet rozmawiał także z samymi księżmi. Ci tłumaczą, że spis „dominicantes i communicantes” właśnie dlatego prowadzony jest w „najzwyklejszą niedzielę w roku”, zazwyczaj w październiku, by sztucznie nie zawyżać jego danych.
— Ubolewam nad tym, ale w Polsce wiele ludzi chodzi już do kościoła „od święta”. Mamy pobożność eventową. Nawet w tych regionach Polski gdzie zazwyczaj świątynie są puste to gdy przychodzi Boże Narodzenie czy Wielkanoc te same kościoły pękają w szwach — mówi jeden z kapłanów w Małopolsce.
— Gdybyśmy policzyli wiernych np. 25 grudnia czy w Niedzielę Wielkanocną to wyszłoby, że praktykujących Katolików w Polsce jest 60-65 proc. Liczby byłyby dużo wyższe, gdyby spis był w jakąś słoneczną niedzielę w lipcu. W taki dzień ludzie idą do kościoła jak „na spacer”. Stoją sobie w słońcu przed kościołem i się opalają. Gdyby wówczas był spis, wiernych też byłoby więcej. Ale nie o to chodzi, by sztucznie pompować statystyki, tylko rzetelnie praktykujących policzyć. My kapłani o powiększanie „gromady Jezusa Chrystusa” musimy walczyć inaczej. To potrwa, ale mnie np. cieszy, gdy widzę, ile młodych obecnie znów się garnie do Kościoła. Moim zdaniem wiara w Polsce nie zaginie — dodaje.