Sobotni mecz był dla Gino Lettieriego powrotem do Polski po ponad sześcioletniej przerwie, a jednocześnie debiutem w I lidze, bo wcześniej dał się poznać jako trener Korony Kielce w PKO BP Ekstraklasie. Cel postawiony przed Włochem w klubie z Krakowa jest jednoznaczny — bezpośredni awans już w pierwszym w historii sezonie na zapleczu elity.

Przed przerwą na kadrę Wieczysta zdobyła tylko punkt w dwóch meczach, co doprowadziło do rozstania z Przemysławem Cecherzem, a po sobotnim remisie w Tychach ma na swoim koncie najdłuższą serię bez wygranej po awansie do I ligi.

Wszystko wskazuje na to, że Wieczysta nie polubi wyjazdów na Górny Śląsk, bo w dwóch jesiennych meczach przeciwko Polonii Bytom (2:4) i GKS Tychy (3:3) dała sobie wbić łącznie aż siedem bramek. Rywale beniaminka I ligi nie byli tak skuteczni w żadnych innych spotkaniach, a krakowianie w sobotni wieczór przypomnieli, zarówno dlaczego od razu włączyli się do walki o bezpośredni awans, jak i co ciągle nie pozwala ruszyć im w pogoń za pewnie liderującą Wisłą. „Szejkowie” z Chałupnika z jednej strony imponują ofensywnym rozmachem, który dwukrotnie pozwalał im wychodzić na prowadzenie w rywalizacji na stadionie GKS, a trener Lettieri słusznie podkreślał, że taki obrót spraw, wobec przewagi, jaką osiągał jego zespół, był tylko kwestią czasu.

Błyszczały indywidualności, czego najlepszym przykładem jest fenomenalny gol Kamila Dankowskiego z rzutu wolnego, który z miejsca staje się poważnym kandydatem do najpiękniejszego trafienia całej rundy jesiennej. Cała liga może również zazdrościć Wieczystej szerokości kadry, bo kiedy w drugiej połowie z ławki wchodzą Carlitos i Rafael Lopes, to mowa o komforcie, jakiego nie ma wiele klubów nawet w PKO BP Ekstraklasie (obaj napastnicy wypracowali zresztą jedną z bramek). Z drugiej jednak strony drużyna ze stolicy Małopolski potwierdziła problemy w defensywie, bo na czyste konto czeka już od czterech meczów, z czego w trzech traciła co najmniej po dwa gole. W sobotę po stronie strat również mogło być gorzej, gdyby nie kilka ważnych interwencji młodzieżowca w bramce Antoniego Mikułko.

Piękny gol Kamila Dankowskiego nie dał Wieczystej wygranej w Tychach (3:3)Foto Lukasz Sobala / PressFocus/NEWSPIX.PL / newspix.pl

Piękny gol Kamila Dankowskiego nie dał Wieczystej wygranej w Tychach (3:3)

Po wyjazdach do Opola i Tychów, w Wieczystej mogą mówić o niedosycie, bo nie tylko nie udało się powiększyć przewagi nad peletonem ze strefy barażowej, ale i skorzystać z terminarza, który w pierwszych październikowych kolejkach przyniósł mecze z niżej notowanymi przeciwnikami. W następnych meczach poprzeczka powinna być już zawieszona zdecydowanie wyżej, bo beniaminek będzie rywalizował z goniącą ją w tabeli Pogonią Grodzisk Mazowiecki, a także Miedzią Legnica, która szczególnie przed własną publicznością nie może pozwalać sobie już na kolejne straty punktów. — Nie odbieram walki, czy biegania GKS Tychy, ale powiedzmy szczerze, te szanse, jakie mieli, były tylko po naszych błędach. Wiem, że w ten sposób będzie wyglądać I liga, tak drużyny tutaj grają — podsumowywał trener Lettieri.

Duże emocje w obozie przyjezdnych wzbudził rzut karny, podyktowany przez sędziego Damiana Kosa po sygnale z VAR, już po upływie doliczonego czasu gry. W tamtym momencie niewiele wskazywało na to, że GKS Tychy będzie w stanie się jeszcze podnieść, a przebieg rywalizacji zapowiadał raczej czwartą bramkę dla gości, która przypieczętowałaby już ich komplet punktów. — Możesz dać takiego karnego, ale sędzia nie miał stuprocentowej pewności. Jak dużo jest sytuacji z takim nadepnięciem w środku pola, to nie była czysta sytuacja 1 na 1. Co miał zrobić nasz zawodnik? — retorycznie pytał włoski szkoleniowiec zespołu z Krakowa. Wieczysta po derbach przy Reymonta z początku października systematycznie traci dystans do liderującego sąsiada, a w niedzielę straciła już nawet pozycję wicelidera, po tym jak Śląsk Wrocław wygrał ze Stalą Mielec (2:1).

GKS Tychy - Wieczysta Kraków 3:3 w meczu 13. kolejki I ligiFoto Lukasz Sobala / PressFocus / newspix.pl

GKS Tychy – Wieczysta Kraków 3:3 w meczu 13. kolejki I ligi

W innym nastroju po przerwaniu serii porażek był trener GKS Tychy Artur Skowronek. Jego zespół przed przerwą na kadrę przegrał sześć meczów z rzędu w lidze (siedem łącznie z Pucharem Polski), co było najgorszą serią w trakcie kadencji obecnego szkoleniowca, a przede wszystkim spowodowało osunięcie się w bardzo niebezpieczne rejony strefy spadkowej. Ostatnie punkty tyszanie dopisali sobie w 6. kolejce, kiedy pokonali na wyjeździe Puszczę Niepołomice 2:1. — To wynik, który nie daje nam wiele w tabeli, ale w głowie, pod względem mentalu, bardzo dużo. Pokazaliśmy pazura, w tym zespole jest olbrzymia siła mentalna. Tę energię widziałem nawet w przerwie w szatni, pomimo kolejnego ciosu, jakim były dla nas te dwie stracone bramki w samej końcówce pierwszej połowy — mówi trener Skowronek.

Trener GKS Tychy Artur SkowronekFoto Lukasz Sobala / PressFocus / newspix.pl

Trener GKS Tychy Artur Skowronek

Dzięki doświadczeniom z poprzedniego sezonu, kiedy po bardzo słabym początku pracy, opiekun tyszan był blisko wprowadzenia zespołu do baraży, kredyt zaufania względem jego pracy w GKS jest spory. Ostatnie niepowodzenia wywołały naturalnie niepokój i burzę mózgów w kontekście przyszłości, jednak zadeklarowany plan naprawczy już w pierwszej próbie po kilkunastu dniach bez meczów przyniósł rezultaty. Kolejne mecze pokażą, czy w Tychach będą potrafili kontynuować ścieżkę odbudowy.