W poprzednią niedzielę, na boisku przy ulicy Rapackiego w Radomiu, drużyna Radomiaka grała z lokalnym rywalem, Młodzikiem. Młodzik prowadził 2:0, ale po mniej więcej godzinie gry doszło do przepychanki na boisku.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Jak opowiada nam świadek zdarzenia, wszystko zaczęło się od dość ostrego faulu zawodnika Radomiaka. Prawy obrońca Młodzika chciał go minąć i wtedy zawodnik z Radomiaka władował się całym impetem w rywala tak, że ten wyleciał z boiska, o centymetry minął słup, na którym zamocowana była siatka, po czym upadł na kostkę brukową. Po meczu pojechał do szpitala, był mocno poobijany i poobcierany. Skończyło się na strachu. Zanim jednak to się stało, rodzice zawodnika Młodzika ruszyli w stronę boiska.

Jak relacjonuje świadek zdarzenia, doszło do przepychanek. Ojciec piłkarza Młodzika uderzył głową 15-latka z Radomiaka. Chłopiec w ostatniej chwili się uchylił, więc cios nie był mocny, ale sędzia przerwał spotkanie. Zapytał trenera i zawodników Radomiaka, jaka jest ich decyzja, czy czują się bezpiecznie i chcą grać dalej, czy nie. Zdecydowali się zejść z boiska.

Za chwilę na miejsce przyjechał patrol policji, porozmawiał ze stronami zdarzeń i odjechał. — Ten rodzic, który uderzył chłopaka, płakał tam, tłumaczył chyba, że to przypadek, kajał się, policjanci rozmawiali z przełożonymi i odpuścili — mówi nasz świadek.

Justyna Jaśkiewicz z Komendy Miejskiej Policji w Radomiu informuje nas: „W niedzielę (12.10) o godz. 13.30 otrzymaliśmy zgłoszenie o incydencie na boisku przy ulicy Rapackiego. Na miejscu interweniowali policjanci z Wydziału Patrolowo Interwencyjnego. Z ich ustaleń wynika, że podczas meczu jeden z zawodników sfaulował drugiego. Wtedy zareagował kibic, ojciec poszkodowanego zawodnika. Mężczyzna miał szarpnąć/uderzyć nastolatka. Funkcjonariusze na miejscu rozmawiali z uczestnikami zdarzenia, młodymi piłkarzami oraz ich rodzicami. Nikt nie ucierpiał, a strony zostały pouczone. Do tej pory nikt w tej sprawie nie składał zawiadomienia”.

O komentarz poprosiliśmy PZPN. — Podczas meczu doszło do wejścia na boisko kibiców Młodzika i uderzenia zawodnika z Radomiaka. Za to wyznaczyliśmy jako komisja dyscypliny 1,5 złotych kary. Dodatkowo wydział rozgrywek zweryfikował mecz jako walkower dla Radomiaka. Zawodnicy stwierdzili, że nie czują się bezpiecznie i opuścili bosko — mówi Miłosz Borowiecki z komisji dyscypliny Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej.

Już wcześniej podczas meczu było niespokojnie, na trybunach panowała dość wroga atmosfera między rodzicami obu stron. Potęgował je fakt, że jeden z zawodników Młodzika Radom wyzywał sędziego, za co zresztą został ukarany czerwoną kartką i — kilka dni później — zawieszeniem na pięć spotkań.

— Dotarło do nas, że agresywne zachowanie rodziców na meczach Młodzika nie jest niczym nowym. Nie miało to wpływu na wysokość kary. Chcę jedynie podkreślić, że coraz więcej jest różnych negatywnych zjawisk, agresywnych zachowań rodziców, dlatego dobrze by było, gdyby kluby edukowały rodziców. Emocje z trybun przenoszą się na dzieci, które też stają się agresywne. To nie powinno mieć miejsca w sporcie młodzieżowym — mówi Borowiecki.

Formalnie gospodarzem meczu był Radomiak, natomiast przepisy MZPN nie przewidują w takim przypadku odpowiedzialności organizatora.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Łukaszem Glistą, wiceprezesem Młodzika. Nie było z jego strony choćby próby wybielania.

— Dla nas jest to bardzo przykra sytuacja. Już zostały poczynione kroki, mieliśmy spotkanie z rodzicami, przekazaliśmy, że nie akceptujemy tego typu zachowania. Wysłaliśmy do MZPN i do Radomiaka pismo, w którym przeprosiliśmy — mówi wiceprezes klubu.

— Nasz klub ma 30 lat, około 300 dzieci i niestety nie jesteśmy w stanie upilnować wszystkich rodziców. Zresztą nigdy wcześniej takie sytuacje się nie zdarzały. Dodatkowo dostałem informację, że rodzic, który jest odpowiedzialny za incydent, był na meczu po raz pierwszy. Nie ukrywam, że jak o tym usłyszałem, przybyło mi siwych włosów. Rozmawiamy sporo z rodzicami, tłumaczymy im, że to są młodzi zawodnicy, że musimy dawać im przykład… i na koniec mamy taką sytuację — mówi załamany działacz i trener.

Młodzik nie jest anonimowym klubem w skali kraju. Jest znany z dobrego szkolenia. Z tego klubu wywodzi się wielu znanych piłkarzy, największą gwiazdą jest Michal Karbownik, ale było też kilku innych profesjonalnych zawodników, choćby Bartłomiej Nowak, Patryk Wolski czy Mateusz Radecki, są też zawodnicy w młodzieżowych kadrach Polski. A że klub szykuje się właśnie do obchodów 30-lecia, działacze przyznają, że są załamani incydentem.

— Jako klub chcemy kojarzyć się z wysoką jakością pracy. Mamy wychowanków, którzy grali w Ekstraklasie. I chcemy, by tak zostało. Mam nadzieję, że ta sytuacja nie wpłynie na postrzeganie naszego klubu — zaznacza Glista.