To nie pierwszy raz, kiedy Trump wciela się w rolę „sprzątacza”. W miastach takich jak Chicago, Portland czy Nowy Jork również krytykował rzekomy chaos i groził podjęciem zdecydowanych działań, które lokalne władze uznały za niepotrzebne i prowokacyjne.

Trump argumentuje, że środki te są konieczne, aby zapewnić bezpieczeństwo publiczne w miastach, które jego zdaniem „popadły w ruinę” z powodu szerzącej się przemocy.

W Kalifornii plan ten spotyka się z wyraźnym sprzeciwem: demokratyczny gubernator Gavin Newsom oraz władze miejskie i okręgowe w San Francisco nie zgadzają się z opinią prezydenta USA.

Departament Policji w San Francisco (SFPD) poinformował, że w 2024 r. wskaźnik morderstw w mieście spadł o 31,4 proc. w porównaniu z 2023 r., wskaźnik gwałtów zmalał o 2 proc., a rabunków o 21,8 proc. W tym samym okresie znacznie spadła również liczba przypadków obrażeń ciała, kradzieży i podpaleń.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Broń polityczna Trumpa

Newsom wyraźnie zaznacza również, że miasto nie złożyło wniosku o interwencję Gwardii Narodowej. „Głównodowodzący wykorzystuje amerykańskie siły zbrojne jako broń polityczną przeciwko obywatelom amerykańskim” — zarzuca republikańskiemu prezydentowi demokrata. Zapowiada, że wystąpi do sądu przeciwko „oszałamiającemu nadużyciu prawa i władzy”.

Problemem dla Trumpa jest to, że zazwyczaj Gwardia Narodowa może interweniować tylko na wniosek stanu — na przykład w przypadku pożarów, katastrof lub zamieszek.

Trump mógłby uzasadnić interwencję tylko tzw. Insurrection Act — starym prawem, które pozwala prezydentowi na użycie wojska nawet wbrew woli gubernatora.

Jednak poszczególne uprawnienia sił zbrojnych wynikające z ustawy o powstaniach są kontrowersyjne z punktu widzenia konstytucji — zwłaszcza w kwestii ewentualnego nadużycia władzy w celu stłumienia legalnych protestów.

Ogłoszenie Trumpa jest prawną bombą. Faktem jest, że wysłanie Gwardii do Portland (stan Oregon) i Chicago (stan Illinois) zostało wstrzymane przez sądy.

Prowizoryczne obozowisko osób w kryzysie bezdomności na ulicy w San Francisco

Prowizoryczne obozowisko osób w kryzysie bezdomności na ulicy w San FranciscoTayfun Coskun / AFP

Spór między władzami

Sędzia federalna w Chicago April Perry powiedziała na przykład, że „nie zaobserwowała wiarygodnych dowodów świadczących o tym, że istnieje ryzyko wybuchu rebelii w stanie Illinois”. W jej ocenie wysłanie żołnierzy jedynie „dolałoby oliwy do ognia”. Oświadczyła też, że stanowe i lokalne organy ścigania były w stanie utrzymać kontrolę nad niedawnymi protestami. Sędzia zablokowała na 14 dni skierowanie sił Gwardii Narodowej do obszaru Chicago.

Trump stwierdził, że burmistrz Chicago Brandon Johnson i gubernator stanu Illinois J.B. Pritzker powinni pójść do więzienia za to, że nie chronią funkcjonariuszy służby ICE zajmującej się deportacjami imigrantów. W mieście dochodziło do starć między agentami i demonstrantami.

Burmistrz Chicago podpisał rozporządzenie wyznaczające „strefę wolną od ICE”, zabraniającą agentom federalnym korzystania z miejskiego mienia do prowadzenia swojej operacji. Gubernator określił wysłanie wojsk do stanu wbrew jego woli jako „inwazję” i oskarżył administrację Trumpa o celowe prowokowanie napięć i starć, by stworzyć pretekst do użycia wojsk przeciwko demonstrantom.

„Żadnych Królów”

Dla krytyków jest jasne: Trump chce zademonstrować władzę — przeciwko swoim przeciwnikom, w samym środku własnego kraju. Również z tego powodu dziesiątki tysięcy ludzi wychodzą na ulice, uczestnicząc w protestach „No Kings” — w obawie przed prezydentem, który rządzi jak król.

Nowy Jork, Chicago, Waszyngton, Miami i Los Angeles — we wszystkich tych miastach w sobotę odbyły się protesty pod hasłem „Żadnych Królów”. Na transparentach pojawiały się bojowe hasła: „demokracja, a nie monarchia”, „konstytucja nie jest opcjonalna”, „nic nie jest bardziej patriotyczne niż protest” czy „sprzeciw wobec faszyzmu”.

Departament Policji w Nowym Jorku poinformował na przykład, że łącznie w protestach, które odbyły się w pięciu dzielnicach miasta, wzięło udziało ponad 100 tys. osób.