Dramat rozegrał się w poniedziałek przed południem w dzielnicy Radzikowo, w jednym z domów jednorodzinnych. Portal Onet podaje, że małżeństwo prowadzi tam tzw. punkt opieki dziennej. Choć nie jest to placówka oświatowa w rozumieniu prawa, to podlega konkretnym regulacjom. Osoby zajmujące się dziećmi w takim miejscu musza mieć ukończone specjalistyczne szkolenia dotyczące pracy z dziećmi oraz znać zasady pierwszej pomocy. Ograniczona jest też liczba maluchów, które mogą być pod opiekę placówki. W warunkach zbliżonych do domowych dzienny opiekun może zajmować się maksymalnie pięciorgiem dzieci. W sytuacjach wyjątkowych, za zgodą rodziców, ta liczba może wzrosnąć do ośmiu. Punkt w Kołobrzegu nie zgłaszał w urzędzie większej liczby dzieci.


Ze wstępnych ustaleń wynika, że kobieta, która opiekowała się dzieckiem, zobaczyła, że dziewczynka sinieje i nie oddycha. Rozpoczęła reanimację i zawiadomiła służby. – Według jej relacji 1,5-roczna dziewczynka przestała oddychać i zrobiła się sina – mówi Onetowi Pamela Borkowska z kołobrzeskiej policji. Akcja ratunkowa trwała ok. godziny, jednak mimo starań medyków, życia dziecka nie udało się uratować.


Prokuratura potwierdziła, że w poniedziałek w placówce było ponaddwukrotnie więcej dzieci, niż pozwalają na to przepisy. – Według przepisów w tej placówce mogło znajdować się maksymalnie pięcioro dzieci. W dniu zdarzenia było ich 12 – przekazała mówi Onetowi prok. Ewa Dziadczyk z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Tłumaczenia opiekunki

Opiekunka miała tłumaczyć śledczym, że w poniedziałek zorganizowano bal, na który zaproszono dodatkowo kilkoro dzieci. Na co dzień nie przebywają one pod opieką placówki. Stąd liczba małych podopiecznych w poniedziałek była wyższa niż pozwalają regulacje. – Będziemy teraz wyjaśniać tę kwestię. Prokurator będzie ustalał, czy faktycznie siedmioro dzieci było jedynie na balu i czy placówka w ogóle mogła takie wydarzenie zorganizować i zapraszać więcej dzieci – tłumaczy prok. Dziadczyk.

Według informacji, które Onet uzyskał w kołobrzeskim magistracie, opiekunka przeszła wszystkie konieczne szkolenia, a w zeszłym roku w punkcie prowadzona była kontrola. Nie wykazała nieprawidłowości.

Czytaj też:
Tragedia po szczepieniu. Nie żyje półroczne dziecko