• Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu

Do tragicznego zdarzenia doszło w Karnicach (woj. łódzkie), wsi liczącej mniej niż setkę mieszkańców, w ostatni piątek.

Choć według jednej z wersji służb to psy mogły spowodować śmierć mężczyzny, rozmówca Onetu, zaangażowany w sprawę i współpracujący z gminą, nie wyklucza innego przebiegu tego zdarzenia: 76-latek mógł stracić przytomność, nawet doznać zawału czy udaru — a w tej wersji kąsające psy pojawiły się potem.

Mężczyzna, który został pogryziony (fakt ukąszeń potwierdza policja), miał odwiedzić właścicielkę posesji (lub przebywać obok tego gospodarstwa), gdzie znajdowały się agresywne zwierzęta. Ten 76-latek został znaleziony około 100 metrów od bramy posesji.

W Karnicach oddalone od innych gospodarstwo zajmuje samotna pani Krystyna [tak przedstawia się starsza kobieta]. Choć po piątkowej tragedii do schroniska współpracującego z gminą trafiło sześć psów przebywających wcześniej w tym gospodarstwie, we wtorkowe popołudnie inne zwierzęta wciąż spacerowały po łące sąsiadującej z posesją kobiety. Nie wykazują one oznak agresji, sprawiają jednak wrażenie gotowych do obrony swojej opiekunki. Seniorka wypowiada się nieskładnie. We wtorkowe popołudnie pilnowało jej dwóch policjantów, po czym do wsi przybyli przedstawiciele gminy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Według Alicji Bartczak, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Poddębicach, ta służba nie interweniowała ani razu przed dniem tragedii w sprawie seniorki z Karnic oraz jej psów.

  • Ile psów zagryzło mężczyznę?
  • Gdzie doszło do tego tragicznego zdarzenia?
  • Co mówi policja na temat interwencji przed tragedią?
  • Kiedy zaplanowano sekcję zwłok mężczyzny?

Sytuacja w Karnicach wygląda na problem, którym już dużo wcześniej powinna zainteresować się opieka społeczna. Starsza kobieta, nieskładnie mówiąca sama do siebie, przebywała w towarzystwie stada zwierząt na terenie dużego i zaniedbanego gospodarstwa, przy którym rdzewieją stare urządzenia rolnicze, np. porzucona brona.

Gospodarstwo na uboczu w miejscowości Karnice, gdzie mieszka pani KrystynaMaciej Kałach / Onet

Gospodarstwo na uboczu w miejscowości Karnice, gdzie mieszka pani Krystyna

Seniorka była raczej zaskoczona pojawieniem się najpierw policji, a potem grupy urzędników gminnych, poruszających się busem z logiem „Termy Poddębice” (są one główną atrakcją okolicy). Urzędnicy po wejściu na podwórko przez minutę dobijali się do drzwi kobiety, zanim ich wypuściła.

O swojej sytuacji rodzinnej kobieta wypowiada się nieskładnie: twierdzi, że ma potomstwo i odwiedza ją dorosły syn.

Interwencja urzędników gminnych zakończyła się po godzinie. Pani Krystyna i dwa psy pozostały w gospodarstwie w Karnicach. Nieoficjalnie wiadomo, że decyzje wobec kobiety zależą od wyników zaplanowanej sekcji 76-latka.

Wciąż nie jest jasne, jak doszło do tragedii. Od mieszkańców Karnic można usłyszeć, że 76-latek [pochodzący z innej wsi] często przejeżdżał w okolicy pani Krysi rowerem, gdzie zsiadał z niego i prowadził jednoślad z uwagi na trudny do przejechania teren.

— Zaplanowana na koniec tygodnia sekcja zwłok umożliwi odpowiedź na pytanie o przyczynę zgonu pokrzywdzonego i dopiero wtedy możliwe wskazanie, czy jakikolwiek związek ze śmiercią 76-letniego mieszkańca powiatu poddębickiego miały zwierzęta — stwierdza Jolanta Szkilnik, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.

Kilka dni temu cała Polska śledziła dramatyczną historię pana Marcina, który podczas wyprawy na grzyby w rejonie Zielonej Góry został zaatakowany przez trzy psy. Mimo wysiłków lekarzy, życia 46-letniego mężczyzny nie udało się uratować — zmarł wskutek odniesionych obrażeń.