Putin przez 25 lat konsekwentnie dążył do uczynienia ze społeczeństwa bezwolnej masy bez żadnych poglądów politycznych. Jednak według eksperta wojna w Ukrainie, która powoduje dziurę w budżecie państwa, może zmienić nastroje społeczne. Rosjanie przestają już wierzyć Kremlowi. Jak podaje niezależny rosyjski instytut badania opinii publicznej Centrum Lewady, 58 proc. mieszkańców kraju jest zaniepokojonych rosnącymi cenami.
— Wydaje się, że również Putin zdaje sobie sprawę, że okno możliwości prowadzenia wojny w Ukrainie się zamyka — mówi Schmid. Krótko mówiąc: Putin musi podjąć najtrudniejszą decyzję od początku wojny: czy chce ją kontynuować za wszelką cenę, czy w końcu zająć się prawdziwymi problemami swojego kraju — zanim będzie za późno.
Władimir Putin po raz pierwszy od początku swojej wojny przeciwko Ukrainie znalazł się pod prawdziwą presją. Nie ze strony Donalda Trumpa. To gospodarka stagnuje. Sytuacja w Rosji jest najbardziej dramatyczna od lat.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
W 2026 r. Rosji grozi deficyt budżetowy w wysokości 100 mld dol. (ok. 365 mld 140 mln zł, licząc po obecnym kursie wymiany walutowej). Zwykli ludzie w tym ogromnym „imperium” po raz pierwszy odczuwają kryzys z pełną siłą.
Kilku rosyjskim regionom dosłownie kończą się pieniądze. Jak podaje rosyjska agencja ratingowa Expert RA, 1 września region Kałmucji na południu Rosji miał na koncie tylko 496 tys. dol. (1 mln 814 tys. zł), czyli 0,1 proc. swojego rocznego budżetu, miasto Archangielsk tylko 0,03 proc. — nawet Biełgorod, do niedawna ważne centrum gospodarcze, już na początku września był już bez grosza.
W ubiegłym roku dochody spadły w 53 z 89 rosyjskich lub kontrolowanych przez Rosję regionów. W dwunastu regionach obniżono wynagrodzenia nauczycieli. Ponad trzy czwarte kraju boryka się z problemami z dostawami benzyny. A to dopiero początek kryzysu.
Kreml zwiększa podatki
Sytuacja w Rosji jest po części konsekwencją ukierunkowanych ataków Ukrainy na rosyjski przemysł naftowy. W regionach samochody stoją w korkach, czasem nawet przez wiele godzin, przed nielicznymi stacjami benzynowymi, które nadal są otwarte.
Ulrich Schmid, ekspert ds. Rosji i profesor studiów wschodnioeuropejskich na Uniwersytecie w St. Gallen, komentuje zaostrzającą się sytuację. — Putin nadal stara się dotrzymać swojej „obietnicy normalności”. Rzekomo wcale nie wypowiedział Ukrainie wojny — wmawia społeczeństwu, że prowadzi w Ukrainie „operację specjalną”, która nie ma wpływu na codzienne życie Rosjan — mówi ekspert.
Rosjanie widzą jednak na własne oczy, jak bezustannie podnoszone są podatki.
Targ w Rostowie nad Donem (zdj. ilustracyjne)Olga Maltseva AFP / AFP
— W tej chwili Kreml wydaje się stawiać nie na oszczędności, ale na zwiększenie dochodów państwa, przede wszystkim poprzez podwyżki podatków — wyjaśnia Schmid. Podczas gdy na przykład w systemie szkolnictwa wprowadza się cięcia, od obywateli wymaga się ponoszenia kosztów wojny, która pochłania już ok. jednej trzeciej budżetu państwa.
1 stycznia Moskwa chce podnieść podatek VAT z 20 do 22 proc. Ponadto wzrosną podatki od dochodów i dla małych i średnich przedsiębiorstw. Od przyszłego roku środki te będą w większym stopniu przeznaczane na policję i bezpieczeństwo wewnętrzne. Putin chce wydać na to 47 mld dol. (171 mld 660 mln zł) — tyle samo, ile na edukację i zdrowie łącznie.
Czy to oznaka, że obawia się narastającego gniewu społecznego? Międzynarodowe sankcje (np. wykluczenie rosyjskich banków z globalnych systemów płatniczych) i ukraińskie ataki na przemysł naftowy z opóźnieniem zaczynają najwyraźniej przynosić efekty.
Z punktu widzenia rosyjskich planistów wojennych szczególnie niepokojące jest ograniczenie lukratywnych dodatków finansowych, które żołnierze otrzymują po podpisaniu kontraktów wojskowych. W co najmniej trzech regionach (Biełgorod, Czuwaszja i Tatarstan) premie za udział w wojnie zostały zmniejszone o 75 proc. Putinowi będzie więc coraz trudniej znaleźć zmotywowanych żołnierzy do udziału w jego niezwykle kosztownym szaleństwie.