Ale wpierw doprecyzujmy. We Wrześni polityk, razem z powiększającym się gronem swoich wyznawców, zorganizował nienawistną internetową akcję, strasząc rzekomą niemiecką indoktrynacją dzieci (Lewandowski w wieku 12 lat wyjechał z Wrześni na nauki do Berlina).
„Z wielką przykrością odwołujemy zaplanowany wykład na temat życia Louisa Lewandowskiego oraz koncert jego utworów w Kościele Farnym we Wrześni w dniach 25 i 26 października 2025 r. Decyzję tę podjęliśmy, mając na względzie dobro i bezpieczeństwo osób występujących i wybierających się na to wydarzenie. Fala hejtu i gróźb oraz zapowiedzi zakłócenia wydarzeń ze strony organizacji antysemickich pod adresem wszystkich współorganizatorów projektu, jaka do nas dotarła, jest rzeczą niezrozumiałą i niemieszczącą się w kulturze chrześcijańskiej” — brzmi oświadczenie fundacji.
Przypomnijmy: 20 maja 1901 r., dzieci ze szkoły we Wrześni zbojkotowały naukę religii w języku niemieckim. Wieloletni strajk wpłynął na sytuację innych polskich miast pod zaborami.
Tym samym Grzegorz Braun znów manipuluje historycznym wydarzeniem w imię antysemityzmu i ksenofobii, jak robił to, na przykład, zaprzeczając faktowi dokonywania ludobójstwa w komorach gazowych w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.
W podobny sposób Braun regularnie uderza w ogarniętą wojną Ukrainę czy pozbawianą równych praw społeczność LGBT+. W blasku reflektorów próbuje ściągać flagi z teatrów czy urzędów. Albo kiedy w szpitalu w Oleśnicy napada na lekarkę Gizelę Jagielską, ginekolożkę, która zgodnie ze wskazaniami i polskim prawem, pomaga kobietom w aborcjach.
Reakcje na bezprawną samowolkę Brauna, jeśli już są, częściej mają charakter doraźny — w postaci grzywny i odwoływania pojedynczych wydarzeń, w sali Polskiego Radia, albo w chełmskiej synagodze — niż systemowy.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Cóż bowiem z tego, że polityk dostaje kolejne kary, gdy nadal nie wszyscy wyłączają mu mikrofon. W Oleśnicy nie zrobiła tego zarówno policja, tłumacząca swoją bezczynność immunitetem (w końcu uchylonym), jak i przedstawiciele liczących się mediów, uzasadniający oddawanie głosu Grzegorzowi Braunowi niebezpiecznie definiowaną wolnością słowa.
O ile mniej dziwi konsekwentne robienie z Brauna gwiazdy przez prawicowe telewizje, wPolsce24 (gdzie przed chwilą znów narzekał na europarlament, ten sam, który wypłaca mu pensję) czy wspieraną publicznymi pieniędzmi przez PiS TV Republika, o tyle doprawdy ciężko zrozumieć jego promocję na innych, mniej oczywistych kanałach.
Swoje teorie, zaprzeczające elementarnej przyzwoitości i faktom historycznym, Braun wygłasza w ostatnich miesiącach w programach Żurnalisty, Bogdana Rymanowskiego czy Moniki Jaruzelskiej. I nawet, jeśli w części z tych rozmów jest należycie punktowany, to swoim zachowaniem udowodnił, że czas na wszelką polemikę z nim dawno się skończył.
W kontekście meblowania polskiej kultury przez prawicowych bojówkarzy warto przypomnieć niedawne słowa dyrekcji krakowskiego Starego Teatru. Dorota Ignatjew i Jakub Skrzywanek podkreślają, że próby ściągnięcia przez Brauna lub jego naśladowców tęczowej flagi z budynku narodowej sceny, nie pozostawiają miejsca na relatywizm:
Pogróżki czy łamanie prawa to nie są polemiczne kwestie, tylko fakty. Na tego typu zachowania nigdy nie będzie zgody, tak jak nie będzie z naszej strony próby przerzucania się argumentami. Nie mamy się z czego tłumaczyć ani nie damy się wpędzić w poczucie winy.
Wbrew prawicowym naciskom, Ignatjew i Skrzywanek nie odwołują żadnego z zaplanowanych artystycznych wydarzeń, tak jak nie zrobił tego na przykład Paweł Łysak, wieloletni dyrektor stołecznego Teatru Powszechnego, gdzie przedstawiciele prawicy siłą próbowali zablokować spektakl „Klątwa”, podejmujący temat pedofilii w Kościele. Ale Łysak, co podkreślał w naszej niedawnej rozmowie dla Onetu, od miejskich władz otrzymał wsparcie.
Tego, jak podkreśla przewodnicząca Rady Fundacji Dzieci Wrzesińskich, zabrakło dziś we Wrześni. Pytamy burmistrza i starostwo powiatowe, jak to możliwe, że lokalne władze dopuściły do odwołania wydarzenia w wyniku pełnych manipulacji e-maili ludzi Brauna. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Tymczasem o granice społecznego oswajania sprzecznych z faktami i przyzwoitością przekazów Grzegorza Brauna, który w wyborach prezydenckich zyskał rekordowy dla siebie wynik, pytałem już kilka miesięcy temu.
Wówczas do kolejnych telewizyjnych debat Braun stawał jak równy z równymi, mimo że w prime timie obrażał, kogo się da, jawnie kpiąc przy tym z historii czy konstytucji.
Powtarzam zatem: czy faszyzujące wywody — które właśnie zaczynają realnie decydować nie tylko o bezpieczeństwie, ale i o ofercie kulturalnej w kraju — nie są wystarczającym powodem odebrania głosu? Czy powiedzieć można wszystko, wypaczając pojęcie demokracji?
I wreszcie, czy aby na pewno zdajemy sobie sprawę z konsekwencji i skali tego dramatu? Grzegorz Braun właśnie dowiódł, że dostał realną siłę, sprawczość i władzę. To, że nie zawaha się ich użyć, jest raczej jasne.