Wiele osób uważało, że gdy Joe Biden opuści stanowisko prezydenta USA, sytuacja może się tylko poprawić. W końcu wypowiedzi Jake’a Sullivana na temat inwazji i ogólne komentarze innych na temat tego, jak atak na rafinerie groziłby zachwianiem cen ropy, wydawały się tak mało pomocne, jak tylko się da.

Wtedy na scenę wkroczył Donald Trump. To, co wydarzyło się od początku jego kadencji, nie zaskoczyło wielu. Wypowiedzi byłego potentata nieruchomości zawsze były pełne chciwych wykrętów i oportunistycznych szyderstw. Wydaje mi się, że nie słyszałem jeszcze, aby Trump wygłosił przemówienie własnego autorstwa, które odwoływałoby się do ideałów wolności i ogólnych pojęć wartości demokratycznych. Choć ucieszyłbym się, jeśli nie mam racji.

Trump nie wydaje się mieć skłonności do myślenia w kategoriach zasad. Zaryzykuję tę wycieczkę osobistą, ale nie jestem przekonany, czy przeczytał wiele książek, w których idee wolności zostały wyrażone przez najlepszych pisarzy w historii. Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek uważnie przeczytał „Federalistę”, fundamentalną dla swojego kraju pracę, nie mówiąc już o czymkolwiek innym od Locke’a po Hayeka. A powinien.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jestem naukowcem, więc ludzie prawdopodobnie przewrócą oczami na moje komentarze. Nie ma powodu, by każdy był molem książkowym. Uważam jednak, że w obecnych czasach ważne jest, aby przywódcy demokratycznego świata rozumieli zasady i idee, i działali zgodnie z nimi. Odbija się to nie tylko na ich własnych motywacjach, ale także wpływa na ludzi wokół nich. Najwięksi w historii mężczyźni i kobiety walczący o wolność często byli oczytani.

Czy Donald Trump rozumie, o co walczy Ukraina?

Niedawne spotkanie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z Trumpem w Białym Domu było demonstracją tego, co dzieje się, gdy przywódcom brakuje tego świadomego, wewnętrznego ducha zasad i przekonań. Po spotkaniu sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt stwierdziła, że Stany Zjednoczone są coraz bardziej „zmęczone” wojną. Powiedziała, że obie strony muszą „uznać rzeczywistość na miejscu”.

„Rzeczywistość na miejscu” jest taka, że Rosja najechała terytorium wolnego, suwerennego narodu, zabijając i okaleczając niezliczone rzesze ludzi. Mam wrażenie, że strona ukraińska wystarczająco zrozumiała tę rzeczywistość już w lutym 2022 r. Osobiście przekonałem się, że „rzeczywistość na miejscu” w postaci pocisku balistycznego uderzającego w centrum Kijowa o 3 nad ranem i mordującego śpiące rodziny, gdy cały mój budynek się trzęsie, nie jest zbyt trudna do zrozumienia.

Trzeba być pozbawionym zasad, aby postrzegać inwazję na Ukrainę jako rodzaj impasu między dwiema armiami, w którym obie strony muszą się spotkać i opracować plan zaprzestania walk. W rzeczywistości wymaga to skrajnego braku jakiejkolwiek wrażliwości moralnej. A właśnie w takiej sytuacji znajduje się obecna administracja USA. Jake Sullivan miał przynajmniej moralny kompas, by opisać to jako „barbarzyńską wojnę agresji”.

Problem z brakiem zasad polega na tym, że prowadzi on do deficytu odwagi. Człowiek traci wewnętrzną energię i pewność działania, ponieważ nie ma jasności co do tego, o co walczy. Pomijając obawy Leavitt, że USA są „zmęczone” (powiedzcie to obrońcom Ukrainy), właśnie to zdominowało całe spotkanie.

Zełenski powinien móc opuścić Waszyngton z podniesioną głową

Po przylocie do USA Zełenski został powitany przez pracowników ambasady. To Trump powinien był być na płycie lotniska i uścisnąć dłoń Zełenskiego, gdy tylko ten opuścił pokład samolotu. Przywódca wolnego świata postąpiłby niczym Ronald Reagan, który stanął obok muru berlińskiego i zażądał jego zburzenia — innymi słowy z odwagą, determinacją i dając przykład. Sekretarz obrony, Pete Hegseth, który jeszcze kilka dni temu metaforycznie walił pięściami w stół z brawurą i maczyzmem, wykrzykując hasła o wojownikach, siedział cicho.

Dwustronne spotkanie Ukraińców i Amerykanów w Białym Domu. Waszyngton, 17 października 2025 r.

Dwustronne spotkanie Ukraińców i Amerykanów w Białym Domu. Waszyngton, 17 października 2025 r.EPA/Aaron Schwartz / POOL / PAP

Trumpa ogarnęła kolejna fala samozadowolenia. Dzień wcześniej przez dwie godziny schlebiał Putinowi. Wydawał się triumfować, a nawet odczuwać ulgę, gdy Putin wyjaśnił mu jasno i wyraźnie, że nie powinien dawać Ukrainie żadnej broni dalekiego zasięgu. Był ponad to. Jak zwykle bawił się w coś, co uważał za dyplomację, aby zapewnić sobie kolejne spotkanie z Putinem, tym razem w Budapeszcie, z możliwością zawarcia jakiegoś porozumienia. Budapeszt wywołuje u mnie uczucie deja vu, ale być może mam przywidzenia.

Obrona dalekiego zasięgu została wyrzucona przez okno pomimo tygodni pracy. Po raz kolejny całkowicie pozbawiło to USA wiarygodności i pokazało Rosjanom, że przez ego i pokusę Nagrody Nobla Trumpa można urabiać jak glinę. Trump podtrzymuje przy życiu fatalne złudzenie, że przy wystarczającej liczbie błagań i zapewnień można zawrzeć jakieś porozumienie, które nie dopuści do ewidentnego celu Rosji, jakim jest upokorzenie, degradacja i zniszczenie Ukrainy.

Zełenski jak zwykle ograniczał szkody. Tę kompromitację podsumował pozytywnymi oświadczeniami o pracy nad produktywnością i wsparciu. Nie powinien być do tego zmuszony. Powinien móc opuścić Waszyngton z podniesioną głową, wiedząc, że ma pełne poparcie wszystkich tych, którzy mają odwagę i kręgosłup, by bronić wolności. Powinien przybyć do stolicy USA nie po to, by błagać i radzić sobie z kaprysami administracji Trumpa, ale by spojrzeć tym, którzy bronią wolności, prosto w oczy, oczekując od nich pełnego i bezkompromisowego wsparcia w każdy niezbędny sposób.

Bolesna ironia losu polega na tym, że znużenie i zmęczenie, o którym mówi Leavitt, jest wynikiem niezdecydowanych działań mających na celu powstrzymanie tej inwazji. Europejczycy też byli leniwi. Irytujące jest to, że dopiero po prawie czterech latach wojny na europejskim kontynencie doszli do wniosku, że powinniśmy być w stanie działać samodzielnie. Jednak obracanie kota ogonem nie umniejsza skali problemu w USA.

Ironią losu jest także to, że zatrzymywanie broni w celu gromadzenia własnych zapasów staje się samospełniającą się przepowiednią. Niewystarczająca obrona Ukrainy prowadzi do zwiększenia przemocy na świecie i utwardzenia autokracji. W końcu potrzebne mogą być amerykańska krew i pociski, aby je powstrzymać. Niewykluczone, że u samych granic Ameryki. Niektórzy dojdą do wniosku, że Stany Zjednoczone miały rację, zatrzymując broń. Nie zrozumieją, że gdyby w porę przekazały ją krajowi, który został zaatakowany jako pierwszy, można by zapobiec rozprzestrzenianiu się wojny.