Śmierć męża całkowicie odmieniła jej codzienność. Nic nie zapowiadało tragedii — jeszcze 23 grudnia małżonkowie spędzali wspólnie czas, spacerując z psem i ciesząc się sobą. — W czwartek wyjechaliśmy na spacer. Mąż kupił mi kwiaty na imieniny. W Wigilię dostał zawału. Zmarł przed świtem w Boże Narodzenie. Serduszko usnęło — wspominała Ewa Szykulska w rozmowie z magazynem „Co za tydzień”.

Aktorka próbuje żyć dalej, ale — jak sama przyznaje — czas nie uśmierza bólu. Najtrudniejsza jest cisza i brak codziennej bliskości.

Ewa Szykulska straciła męża w Boże Narodzenie

Jeszcze więcej ta lubiana i świetna aktorka powiedziała w wychodzącej w listopadzie książce „Entliczek mętliczek”.

„Wspólne nasze czterdzieści cztery lata. Rodzaj monolitu, jakby na to spojrzeć z jednej strony. A z drugiej? Cały czas miotały nami różne burze i wiatry. Może to było przyczyną, że nasz związek był taki silny i nikt mi tego nie odbierze. Nigdy nie było ciepło, cieplutko, milutko. Zawsze intensywnie, nieraz bolało, a nieraz człowiek był w siódmym niebie, ale zawsze chciał być razem. Nie jest tak, że nie mogę się pogodzić z odejściem Perneja (znów nie chcę mówić o śmierci), bo daję mu przyzwolenie na to, czego chciał jego organizm” – opowiada aktorka w książce.

„Nie myślał o odejściu. Jeszcze w Wigilię odebraliśmy zamówione książki. Kupił mi kwiaty na imieniny. Zjedliśmy po łyżce wigilijnego barszczyku. Powiedział, że źle się czuje. Bez protestu pozwolił mi zadzwonić po pogotowie. Po zabiegu chirurgicznym — nie wiedział, że się nie udał, i ja też wtedy o tym nie wiedziałam — zadzwonił do mnie, «już nie boli» — powiedział i długo, długo rozmawialiśmy. On, czułam, uśmiechnięty, szczęśliwy. Ja także, bo usłyszałam nagle jego głos, roześmiany gdzieś tam w środku i przepraszający, że będę musiała być przez czas jakiś sama, ponieważ ci lekarze bez sensu każą mu leżeć co najmniej tydzień. Gadaliśmy i gadaliśmy na półuśmiechach. I to ja skończyłam. Myślę sobie, Jezu, on jest po zabiegu, pod wpływem środków znieczulających, a ja go zamęczam. Powiedziałam, że się zdzwonimy później. Uśmiechnięty, szczęśliwy telefon, dźwięk głosu — no właśnie… to była nasza ostatnia rozmowa, w świt Bożego Narodzenia” – wspomina Ewa Szykulska w biografii.

Dla Ewy Szykulskiej ucieczką stała się praca

„Praca — jedyne antidotum na wszystko. Choć miałam partnerów fantastycznych i zawsze mogłam na nich liczyć, to — na pewno choć w pewnym stopniu dzięki wskazówce mamy — wiedziałam, że muszę być samodzielna, i nie dlatego, żeby mieć swoje metalowe krążki, ale żeby mieć pracę. Wyszło na to, że jest nią aktorstwo. Bardzo dobrze, bo to żadna praca, tylko przyjemność. Mojej siostrze też się powiodło. Została konserwatorem sztuki i bardzo się w tym odnajdywała” — wyznała artystka w książce „Entliczek mętliczek”.

Tego Szykulska nigdy nie zapomni. „Kobiety pluły na mnie w autobusie”

To dlatego Ewa Szykulska rzadko pojawia się na ekranach. Prawda jest bolesna

Kulisy serialu „Samochodzik i templariusze”. To, co zrobił jeden z proboszczów, woła o pomstę do nieba!