Oto nowy iPad Pro z czipem M5 – z zewnątrz niby taki sam, ale od środka odmieniony.

Apple w ubiegłym tygodniu zaprezentowało nowe iPady Pro i MacBooki Pro M5 w ramach „cichej premiery”, czyli bez konferencji, ale za to nie bez kontrowersji, bo po raz pierwszy w pudełku laptopa z nadgryzionym jabłkiem nie znajdziemy ładowarki. Dziś jednak nie o MacBookach, a o iPadach, bo nowy, 11-calowy Pro z czipem M5 jest już w naszych rękach. Względem poprzednika zmieniło się niewiele, ale paradoksalnie ta jedna rzecz może mieć ogromne znaczenie.

Wizualnie to wciąż ten sam iPad. No, prawie ten sam

Nowy iPad Pro po wyjęciu z pudełka wciąż zaskakuje ramkowym paradoksem – grubość urządzenia jest niebywale niska, przez co fantastycznie trzyma się go w dłoniach, ale grubość ramek jest – jak na standardy 2025 roku – zbyt duża, a to zaś daje poczucie obcowania z urządzeniem rangi znacznie niższej.

Nie powinno to jednak zaskakiwać, bo iPad Pro z M5 to pod względem designu i konstrukcji niemalże to samo urządzenie, co jego ubiegłoroczny brat. Niemalże, bo z plecków urządzenia zniknął napis „iPad Pro”, więc zrobiło się nieco bardziej elegancko i minimalistycznie. To więc wciąż świetnie wyglądający sprzęt, choć od frontu nadgryziony już nieco zębem czasu.

Moc jest w iPadzie Pro z M5 silna, ale jedna rzecz może niepokoić

Z testowym sprzętem spędziłem niespełna dobę, więc trudno wypowiadać się na temat wydajności w szerszym kontekście, jednak kilka godzin zabawy z konsumpcją treści, edycją wideo czy po prostu dynamicznym poruszaniem się po systemie i aplikacjach jest dobrym zwiastunem tego, co czeka mnie już niebawem przy poważniejszych zadaniach – a mianowicie topowa wydajność.

Czytaj dalej poniżej Apple M5 po pierwszych testach. Wyniki nie rozczarowują To miał być rewolucyjny iPhone, a jest klapa. Nikt nie chce takich smartfonów?

Z 10-rdzeniowym CPU, 16-rdzeniowym systemem Neural Engine i GPU nowej generacji iPad Pro daje niemały skok w wydajności w porównaniu z poprzednimi generacjami – zarówno w zadaniach codziennych, jak i w tych opartych na sztucznej inteligencji. Apple podaje, że narzędzia AI działają nawet 3,5x szybciej niż w poprzednim modelu z czipem M4 i 5,6x szybciej niż w iPadzie Pro z M1.

Można więc z dużą dozą pewności założyć, że iPad Pro z M5 będzie fantastycznym narzędziem do pracy kreatywnej dla profesjonalistów oczekujących topowej mocy. Mam jednak pewne obawy co do baterii. Zdaję sobie sprawę z tego, że konfiguracja systemu, aktualizacje i inne czynności „pierwszych kroków” to dla urządzenia spory wydatek energetyczny, ale odpalony wczoraj po południu iPad Pro stracił w kilka godzin niespełna 60% baterii, a wcale nie obciążałem go bardzo mocno.

Może to być jednak kwestia iPadOS 25, który jeszcze dostraja się do użytkownika – ten sam problem napotkałem w iOS 26 – po dwóch, trzech dniach bateria iPhone’a wróciła jednak do normalnego zachowania. W kontekście samego oprogramowania warto wspomnieć też, że iPad – między innymi dzięki ulepszonemu systemowi zarządzania okienkami – coraz mocniej zaciera granicę między laptopem a tabletem, ale o tym więcej opowiem Wam już w pełnej recenzji.

Trochę rozczarowujące jest to, że iPady dołączyły do grona urządzeń odświeżanych głównie pod względem samego czipu, bo niektórym podzespołom też przydałaby się aktualizacja – z drugiej jednak strony, skoro coś działa, to może faktycznie nie ma co silić się na zmiany dla samych zmian? To jednak oczywiście dopiero pierwsze wrażenia, więc pozwólcie, że najpierw przetestuję wszystkie funkcje w warunkach polowych, zanim odpowiem Wam na pytanie, czy warto za tablet zapłacić 10 tys. zł.