Iga Świątek przyzwyczaiła kibiców do zdobywania kilku tytułów w sezonie, głównie na kortach ziemnych. W tym roku nasza tenisistka nie zachwycała jednak na swojej ulubionej nawierzchni, ale i tak wzbogaciła kolekcję trofeów. Wygrała wielkoszlemowy Wimbledon, turniej rangi 1000 w Cincinnati oraz zmagania w Seulu.

W rozmowie z WTA 24-latka poruszyła wiele kwestii. Między innymi wątek rodzinny, co jest sporą rzadkością. Nasza tenisistka opowiedziała wprost, jak traktują ją najbliżsi.

ZOBACZ WIDEO: W Warszawie powstanie nowa hala. „Najwyższy czas”

– Jestem najmłodsza w rodzinie, więc czasem czuję, że wciąż mnie tak traktują. Ale myślą o mnie też jak o indywidualistce, o kimś, kto sam wybrał swoją drogę. A przyjaciele? Najlepsze w nich jest to, że nie patrzą na mnie jak na tenisistkę. Dla nich jestem po prostu przyjaciółką i dobrym człowiekiem. Przynajmniej mam taką nadzieję i staram się, żeby tak właśnie było – przyznała.

Świątek odniosła się też do trudów minionych miesięcy. – Pierwsza część sezonu była trudna. Często dochodziłam do półfinałów, ale nie udało mi się zdobyć żadnego tytułu. Z drugiej strony, wygrałam Wimbledon, co dla mnie jest dwa razy ważniejsze niż jakikolwiek inny turniej. Myślę więc, że mogę uznać ten sezon za udany, choć pewnie wszystko podsumuję dopiero po WTA Finals – skwitowała.

Sześciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa stwierdziła, że miała swoje wzloty i upadki. Nawiązała również do innych kwestii. Między innymi do presji, jaką odczuwa. Polka przyznała wprost, że „nie można oczekiwać, że zawsze się wygra”. Wiele zależy od dyspozycji dnia, ale też radzenia sobie ze stresem. Z tą drugą kwestią 24-latka w swojej opinii nie miała większych problemów.

Zwieńczeniem sezonu dla Świątek będzie udział w WTA Finals. Zmagania, w których zaprezentuje się osiem najlepszych tenisistek sezonu, rozpoczną się w sobotę 1 listopada w Rijadzie.