– Mecz w Miami? W moim życiu słowo „porażka” nie istnieje – próbowałem i będziemy próbować dalej. Jest sporo niewiedzy. To wszystko wynika ze sporu sądowego w Stanach Zjednoczonych między FIFA a Relevent o możliwość rozegrania tego meczu w USA. Powołano komisję, która ma uregulować tego typu spotkania. Pracujemy nad podstawowym założeniem, że w każdej lidze można rozegrać tylko jeden taki mecz, a kraj-gospodarz może przyjąć maksymalnie jedno spotkanie. Będziemy pracować dalej, musi być porozumienie, bo tego Stany Zjednoczone zażądały od FIFA, więc przed nami jeszcze droga. Zawsze trzeba próbować – jeśli nie próbujesz, to właśnie jest porażka.

– Czy przegrałem tę sprawę? Przegrana to tak subiektywna sprawa… Czy chciałbym zagrać 20 grudnia? Tak. Jeśli uznać, że to oznacza przegraną, to tak, ale dla mnie… Od dawna mówię, że mecz w Miami nie był nawet wśród głównych celów. Powtarzałem to publicznie wiele razy – chyba mówiłem, że nie mieści się nawet w dziesiątce najważniejszych celów La Ligi. I podtrzymuję to: nie jest w pierwszej dziesiątce. Jest wielu ludzi, którzy tylko czekają, aż powinie mi się noga, i gdybym zagrał w pachisi i przegrał, też byłoby o tym głośno. Nie wyszło tak, jak bym chciał, ale nie uważam, że to przegrana – przed nami wciąż długa droga.

– Umowa z Relevent? To znacznie szersza umowa, podpisana w 2018 roku i zatwierdzona przez Komisję Delegowaną. Kiedy mowa o dwóch miliardach, chodzi o minimalnie gwarantowane przychody z praw audiowizualnych. Ma wiele punktów, a jeden z nich dotyczy próby zorganizowania oficjalnego meczu La Ligi w Stanach Zjednoczonych. Ryzyko bierze na siebie Relevent, a my – gdy kluby się opowiedzą – mamy współpracować, i to właśnie robiliśmy. To nie są „dwa miliardy za przenoszenie meczów”, ani w przybliżeniu.

– Laporta mówi, że Barcelona miała na tym zarobić, Villarreal – że nie? Mówią o tym samym, tylko rozumieją to inaczej. Villarreal miał jedyną rekompensatę w postaci swoich karnetowiczów: tych, którzy podróżują, oraz trzydziestu procent karnetów tych, którzy nie wyjadą. Wyliczyliśmy to na od pięciu do siedmiu milionów euro. Barcelona – o czym mówi Laporta – miałaby w Stanach Zjednoczonych wiele możliwości sponsoringowych i aktywacji ze sponsorami podczas przygotowań, by spróbować zebrać więcej środków. Jeśli chodzi o sam mecz, my nie uczestniczymy ani w sprzedaży biletów, ani w rozliczeniach.

– Telewizyjna cenzura gestu kapitanów? Od wielu lat mamy politykę linii redakcyjnej: wszystko, co pokazujemy z murawy, musi być związane z samym meczem. Gdy na boisko wpada intruz, gra toczy się dalej, a my nigdy nie pokazujemy tych ujęć ani w skrótach, ani nigdzie. Taki mamy kryterium i się go trzymamy. Uzna­liśmy, że to incydent, którego należy nie eksponować – choć wiedzieliśmy, że i tak pojawi się w mediach społecznościowych. Taka jest nasza linia redakcyjna.

– Niektóre kluby mówią o małej przejrzystości? W FIFA trwają prace i wkrótce powinna się pojawić regulacja – za dwa, trzy miesiące. Jeśli będzie regulacja, będziemy gotowi, dlatego pracujemy dalej i wczoraj spotkaliśmy się ze związkiem zawodowym piłkarzy. Już w 2018 roku rozmawialiśmy ze związkiem, gdy miało być Girona – Barcelona, i przekazano związ­kowi dane. Miami pozostaje Miami, układ zbiorowy jest bardzo podobny. Nie ma tak znaczących zmian – to moja opinia. Po drugie, uznaliśmy, że powinniśmy zabrać głos, gdy projekt będzie bardzo zaawansowany, bo było wiele przeszkód. W dniu, w którym chcieli zrobić spotkanie, nie mogłem wziąć udziału i wczoraj wyjaśniłem im, dlaczego – było to po prostu niemożliwe. Zadeklarowałem im swoją dyspozycyjność w kilka dni, a 24., od 8:00 do 22:00, osobiście, przez Teams, jeden po drugim… Wczoraj się spotkaliśmy i już wyznaczyliśmy nowy termin, by kontynuować rozmowy w tej sprawie.

– Dlaczego mecz nie doszedł do skutku? Okoliczności jest dużo. To nie jest jedna, dwie, trzy czy cztery przeszkody – jest ich znacznie więcej. Proces nie jest prosty. Dotarliśmy do UEFA, która powiedziała „tak”, ale z zastrzeżeniami… To samo komisarz europejski. Wiele elementów się na to składa. Piłkarze Realu Madryt potrafią tylko mówić: „wypaczona, wypaczona, wypaczona”. Słucham Courtois i to brzmi jak José Ángel Sánchez – mówią to samo. A co mają powiedzieć piłkarze Realu Madryt, jeśli odważyliby się powiedzieć coś przeciwko…

– Czy kampania „na rzecz pokoju” w telewizji miała przykryć protest? To błędna interpretacja, bo tego dnia był też Dzień Walki z Rakiem Piersi. Nie zapominajmy, że o tym, iż zamierzają przerwać, dowiedzieliśmy się tego samego popołudnia. Kampanii audiowizualnej nie planuje się tego samego dnia – to wymaga czasu. Była zaplanowana wcześniej.

– Dlaczego nie wyemitowano jej podczas piątkowego meczu? Powinna była się pojawić – od środy czy czwartku była zaplanowana. Prawdopodobnie chodziło o kwestię kamery.