W czwartkowy wieczór Szachtar Donieck rywalizował z Legią Warszawa w Krakowie. Ostatecznie górą okazał się zespół Edwarda Iordanescu, który wygrał 2:1 po dublecie Rafała Augustyniaka. W trakcie meczu było też gorąco z innych względów. Kibice Legii chcieli wejść na trybunę kibiców gości z transparentem „Wołyń pamiętamy”, ale szef ds. bezpieczeństwa Szachtara nie pozwolił wnieść go na stadion, o czym informowali „Nieznani Sprawcy”. Ostatecznie kibice Legii weszli na mecz i skandowali „Wołyń, Wołyń, pamiętamy!” i „Jeb… UPA i Banderę”, co odnotował Dawid Szymczak ze Sport.pl.
Zobacz wideo Żelazny ostro o sytuacji w Legii Warszawa: Ktoś tam chyba oszalał
Tak komentują antyukraińskie okrzyki kibiców Legii. „Nic nie powstrzymało przed kompromitacją”
Serwis sportnews.24tv.ua nazwał okrzyki kibiców Legii „prowokacją”. „Krzyczeli o Banderze i zrobili Lwów polskim miastem. Kibice Legii eksponowali antyukraińskie transparenty o wydźwięku politycznym. W ten sposób mecz przerodził się w demonstrację polityczną. Polscy kibice postanowili głośno wyrazić swoje niezadowolenie i wywiesili obrzydliwe transparenty. Nic nie powstrzymało ultrasów Legii przed dalszym kompromitowaniem się” – czytamy w artykule.
„No cóż, kibice Legii Warszawa robili to, co potrafią najlepiej. Śpiewali wyłącznie o Szachtarze, Ukraińskiej Powstańczej Armii i Banderze. Z pewnością nieprzyjemnie było to słyszeć na stadionie. Ale pamiętają Banderę i wciąż go przeklinają. Więc on zrobił wszystko dobrze” – uważa Witalij Wołoczaj, ukraiński komentator wydarzeń sportowych.
Ukraina nie pisze o „rzezi wołyńskiej”. Czy to braki w nauce historii?
W samym tekście pojawia się też wyjaśnienie „tragedii wołyńskiej”. „Chodzi o wzajemne czystki etniczne, do których doszło na zwaśnionych terytoriach Polski i Ukrainy w latach 1943-1944. Stronami konfliktu były UON i UPA po stronie ukraińskiej oraz Armia Krajowa i Bataliony Chłopskie po stronie polskiej” – pisze sportnews.24tv.ua.
Strona ukraińska pisze o „tragedii wołyńskiej i wzajemnych mordach”, natomiast należy nazwać te rzeczy po imieniu. To było ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów i antypolska czystka etniczna, której dowodził Stepan Bandera. Historycy szacują, że w latach 1943-1945 w Galicji Wschodniej i na Wołyniu zginęło około 100 tys. obywateli II Rzeczpospolitej.
W styczniu br. premier Donald Tusk poinformował o decyzji ws. pierwszej ekshumacji polskich ofiar UPA.
Zobacz też: Hajto nie wytrzymał po meczu Lecha. Padły mocne słowa
– Gdzieś tam na ukraińskich polach od 80 lat znajdują się szczątki dziesiątek tysięcy ofiar. Na polach rozjeżdżanych przez kombajny, w ogródkach, na boisku szkolnym. Jest to przerażające. Nie wiem, do czego moglibyśmy to porównać. Może do pól śmierci w Kambodży? Bardziej chodzi o zmianę atmosfery. O samą zgodę na te ekshumacje, zielone światło. Bo w tej chwili cały czas mamy do czynienia z szukaniem kolejnych absurdalnych pretekstów, żeby tylko żadne ekshumacje nie mogły się odbyć – mówił w lipcu 2023 r. Witold Szabłowski, reporter, autor „Opowieści z Wołynia” w rozmowie z gazeta.pl.
– Dopóki Wołyń jest niezałatwiony, dopóty będzie nas dzielić. Nie znaczy to, że Zełenski teraz musi leżeć krzyżem na Wołyniu. Oczywiście ja bym bardzo chciał, żeby on miał potrzebę przeproszenia. Ja generalnie jestem za tym, by Ukraina przeprosiła za Wołyń. Ale nie chcę, by robiła to przymuszona chwilą. Wolałbym, żeby Ukraina przeszła cały proces zrozumienia, czym dla Polaków była rzeź wołyńska. Ten proces będzie trwał. Długo – dodał Szabłowski.