Przez dekady Marek Piwowski pozostawał jedną z najbardziej nieprzewidywalnych postaci polskiego kina. W jednym wywiadzie mówił, że został reżyserem, bo zafascynował go „Popiół i diament” Andrzeja Wajdy („To jeden z tych filmów, które mają siłę zmieniać rzeczywistość”), w innym twierdził, że posłuchał sugestii Jana Himilsbacha („Musisz zostać reżyserem, oni zarabiają kupę forsy”). Skąd tak różne odpowiedzi? „Mam taką zasadę, żeby dwa razy nie mówić tego samego, chyba że kupuję bilet do Baden-Baden. Mój życiorys za każdym razem musi być inny” — tłumaczył.
Z praskiego podwórka do łódzkiej filmówki
Marek Piwowski urodził się 24 października 1935 r. w Warszawie. O dzieciństwie spędzonym na Pradze tak opowiadał w wywiadzie dla serwisu Passa: „Wychowałem się pomiędzy menelami i bandytami. To było bardzo piękne i bezpieczne dzieciństwo, bo tam jak tylko ktoś podniósł rękę na dziecko, dostawał taki łomot, że musiał spadać z dzielnicy. Taki był niepisany kodeks. Jak już podrosłem, musiałem zacząć uprawiać boks, żeby samemu dawać sobie radę. Nie każdy sport był na Pradze tolerowany. Na przykład tenisistów goniło się na kopach, bo był to sport dla frajerów w białych gaciach. W tenisie można się było migać, a w boksie albo ty nakrywałeś się kopytami, albo ten naprzeciwko”.

Marek PiwowskiJan Morek/PAP / PAP
W 1963 r. ukończył dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, a cztery lata później — reżyserię w PWSFTviT w Łodzi. Już w czasie studiów w filmówce dał się poznać jako człowiek z wyobraźnią i temperamentem. W kwietniu 1966 r. łódzką uczelnię odwiedził Kirk Douglas. Gdy Piwowski dowiedział się o przyjeździe hollywoodzkiego gwiazdora, wpadł na pomysł, że Douglas… wystąpi w westernie zainscenizowanym przez studentów. W jedną noc boisko do koszykówki zamieniono w miasteczko z Dzikiego Zachodu, ustawiono wszystkie (także zepsute) kamery. Po przyjeździe Douglas poinformował Piwowskiego, że nie zagra, bo zabrania mu tego kontrakt z wytwórnią. Gdy zobaczył westernowe miasteczko, tłum studentów przebranych za kowbojów i list gończy z napisem: „Poszukiwany Kirk Douglas — nagroda: 1 mln dol.”, dał się wciągnąć w zabawę, nie bacząc na kontrakt.
Czarno-biała etiuda dokumentalna „Welcome Kirk”, wyreżyserowana przez Marka Piwowskiego i jego przyjaciela Feriduna Erola, otrzymała Grand Prix na festiwalu w Amsterdamie. Natomiast profesor Jerzy Bossak, który był ojcem chrzestnym tego dokumentu, został wezwany do Komitetu Centralnego. Tam podobno usłyszał, że „nadmierny entuzjazm, z jakim studenci witali Douglasa, był odwrotnie proporcjonalny do przyjęcia gości ze Związku Radzieckiego„. Miał oświadczyć: „Dobrze, jak przyjedzie Chruszczow, powiesimy list gończy: »Poszukiwany Chruszczow — nagroda: 10 tys. rubli«”.
Jakie filmy reżyserował Marek Piwowski?
Kiedy odbyła się premiera filmu 'Rejs’?
Czym był film 'Rejs’?
Co zmienił Marek Piwowski w swoim stylu ubierania dla Poli Raksu?
To była miłość od pierwszego wejrzenia
Po ukończeniu filmówki Marek Piwowski zamieszkał na Mokotowie. „Miałem stąd »do roboty« do Studia Filmowego WFD przy ul. Chełmskiej 15 min wesołym spacerkiem przez piękne parki nad jeziorkami. Blisko miałem także do TVN i TVP na Woronicza. Nadto, wokół w zacisznych willach czają się tam międzynarodowe studia filmowe i reklamowe, produkujące na rzecz wielkich emitentów. Pode mną mieszkał Zbigniew Herbert, obok Grzegorz Walczak piszący libretta dla teatru Witkacego w Zakopanem, więc rano budził mnie śpiew Grzegorza i zapach kawy” — opowiadał Tadeuszowi Porębskiemu.
W lipcu 1969 r. Marek Piwowski rozpoczął zdjęcia do swojego fabularnego debiutu — „Rejs”. Ten film, nakręcony z udziałem naturszczyków i zawodowych aktorów, był satyrą na system PRL, ale też błyskotliwą obserwacją ludzkich zachowań. Reżyser wprowadził do kina absurd, improwizację i groteskę, tworząc dzieło, które do dziś ma status kultowego.
„Rejs” to film, który śmieszy, ale też niepokoi. W tej podróży statkiem odbija się cała Polska — z jej konformizmem, pustosłowiem i bezpieczną przeciętnością
— pisał po latach krytyk Tadeusz Lubelski.
Gdy Marek Piwowski kończył montować „Rejs” (premiera filmu odbyła się 19 października 1970 r.), w studiu, w którym pracował, zjawiła się Pola Raksa. Szukała jednego ze swoich znajomych. „Kiedy weszła, świat zawirował mi pod nogami. Była delikatna, wiotka… Bardziej kwiat niż owoc, wyglądała jak anioł. Nie było siły, żebym nie zauważył takiego daru natury. Pola ma twarz, której wystarczy każde światło, nawet świeczka, żeby zrobić jej piękny portret. Mogła wstać rano i od razu biec na plan, a każdy makijaż mógł tylko popsuć sprawę” — wspominał reżyser w rozmowie z „Dobrym Tygodniem”.
Z jego strony była to miłość od pierwszego wejrzenia. Pola, choć od razu się jej spodobał, bała się mu zaufać, bo miał opinię podrywacza i bon vivanta, który kocha zabawę. „Uchodził za jednego z najatrakcyjniejszych mężczyzn polskiego kina, plotkowano o jego licznych romansach. Jednocześnie miał trudny charakter i dość beztroski stosunek do prozaicznych obowiązków czy dóbr doczesnych” — tak Marka Piwowskiego opisał Krzysztof Tomasik w książce „Poli Raksy twarz”. Aktorka zdecydowała się dać reżyserowi szansę.

Pola RaksaWitold Rozmysłowicz / PAP
Dla ukochanej zmienił styl… ubierania
Marek Piwowski i Pola Raksa byli parą przez prawie rok. O ich związku wiedzieli tylko najbliżsi znajomi, aż do Lubuskiego Lata Filmowego w 1973 r., gdzie reżyser i aktorka pojawili się razem. „Dla Piwowskiego Raksa zrobiła coś, czego wcześniej unikała. Z reguły nie pojawiała się na spędach towarzyskich, trzymała się na uboczu, ale (…) zjawiła się w Łagowie” — czytamy w książce Krzysztofa Tomasika.
Po latach plotkarskie media sugerowały, że „zakochana w Marku Pola uznała, że cała Polska powinna dowiedzieć się o tym, jak bardzo jest szczęśliwa. W głębi serca zależało jej przede wszystkim na tym, żeby wieści o jej nowym związku dotarły do jej byłego męża [reżysera Andrzeja Kostenki]”. W Łagowie ani na krok nie odstępowała ukochanego — razem spacerowali, brali udział w spotkaniach z publicznością, chętnie pozowali do zdjęć.
W rozmowie z „Dobrym Tygodniem” Marek Piwowski wyjawił, że Pola narzekała na jego styl ubierania się. „Nosiłem wtedy dresy. Raz szliśmy koło Legii. Zaczął padać deszcz, więc naciągnąłem kaptur. Zza rogu wyszła jakaś pani i odskoczyła przerażona, krzycząc: »Mój mąż też chodzi na Legię«. Pola wtedy powiedziała: »Nie chce, żebyśmy straszyli ludzi«. Zmieniłem ubranie z dresowego, ale nie aż na garniturowe, tylko kompromisowo: na koszulowo-swetrowe” — wspominał reżyser.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Zmienił styl ubierania, ale nie życia. Gdy Pola Raksa zorientowała się, że ukochany nigdy nie zrezygnuje dla niej z życia towarzyskiego, odeszła. Marek Piwowski jednak nie dziwił się partnerce. „Myślała głównie o synu. Zrozumiałem, że nie ma silniejszej relacji niż ta między matką a dzieckiem. Dziś mi to bardzo imponuje” — przyznał w wywiadzie dla „Dobrego Tygodnia” w kwietniu 2021 r. „Może nie potrafiłem być wystarczająco opiekuńczy?” — zastanawiał się.
Rozstali się niedługo po powrocie z Łagowa, zanim zrobione im tam zdjęcia trafiły na łamy najpopularniejszych pism w kraju. Po latach na łamach „Show” Marek Piwowski tak opowiadał o Poli Raksie: „Wręcz krępowała ją własna uroda. Byliśmy ze sobą prawie rok, miałem okazję ją dobrze poznać. Nie była odporna na oznaki adoracji ze strony mężczyzn. Była nadwrażliwa i zamykała się w sobie”.
Dwie dekady po rozstaniu Piwowski zaprosił Raksę do swojego filmu „Uprowadzenie Agaty” (1993) — to był jej ostatni występ przed kamerą.
„Tajny agent nietajny”
W 2005 r. nazwisko Marka Piwowskiego pojawiło się na tzw. liście Wildsteina. Dwa lata później w wywiadzie dla „Newsweeka” (4 marca 2007 r.) reżyser przyznał się do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Zgodził się na nią, bo chciał dostać paszport.
— Nie byłem tajnym agentem — byłem tajnym agentem nietajnym. Wychodziłem, mówiłem kolegom. Nie czuję wstydu, ponieważ nikomu nie zaszkodziłem — stwierdził z właściwym dla siebie dystansem. Zachował w sobie ironię i autoironiczny humor. Żartował, że dziś zajmuje się „szpiegostwem sportowym”, a tajemnica sukcesów Adama Małysza polega na „pustych kościach, których nikt nie chciał prześwietlić”.
Dziś Marek Piwowski mieszka w Zalesiu Górnym, rzadko pokazuje się publicznie, jeszcze rzadziej udziela wywiadów. Dziennikarzowi serwisu Passa wyznał: „Od dawna szukałem miejsca z dala od wielkomiejskiego gwaru, smogu i smrodu samochodowych spalin. Szukałem spokoju w wielu miejscach, nawet na terenie uzdrowisk, w końcu zamieszkałem w Zalesiu Górnym, gdzie mam dom i sobie spokojnie żyję, odbywając codziennie wielokilometrowe spacery po lesie”.
Pytany, czy gdyby miał okazję jeszcze raz przeżyć swoje życie, przeżyłby je tak samo, mówi, że tak, ale tym razem zrobiłby wszystko, by Pola od niego nie odeszła.

Marek PiwowskiGałązka/AKPA / AKPA
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Plejada.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach show-biznesowych. Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google. Odwiedź nas także na Facebooku, Instagramie, YouTubie oraz TikToku.
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: plejada@redakcjaonet.pl.