Przywódcy państw członkowskich Unii Europejskiej spędzili szczyt, dając upust swojej frustracji związanej z zieloną transformacją i ostatecznie uzgodnili między sobą treść oświadczenia, które nie będzie wymagać konkretnych zmian przepisach klimatycznych.

Czwartkowa debata koncentrowała się na tym, jak dostosować cele klimatyczne do priorytetów gospodarczych i miała na celu rozwiązanie impasu w sprawie nowego celu UE w zakresie redukcji emisji do 2040 r.

Wielu przywódców poruszyło podczas dyskusji kwestie szczególne problematyczne dla ich krajów, jak mówi nam siedmioro dyplomatów uczestniczących w rozmowach. Powstrzymali się jednak od nalegania, by ich konkretne obawy zostały uwzględnione w oświadczeniu na koniec szczytu — co uniemożliwiłoby osiągnięcie konsensusu.

Ostateczne konkluzje zostały uzgodnione bez zmian w stosunku do projektu tekstu przygotowanego przez dyplomatów w tym tygodniu, choć niewiele krajów było w pełni zadowolonych z wyniku. — Klasyczna równowaga, wszyscy jednakowo niezadowoleni — powiedział jeden z dyplomatów.

Członkowie kilku rządów zastanawiali się, jaką różnicę przyniesie porozumienie w sprawie celu klimatycznego na rok 2040. Ministrowie odłożyli głosowanie nad nowym celem we wrześniu, gdy niektóre z największych krajów UE odmówiły zatwierdzenia zmian przepisów bez udziału swoich przywódców.

Uzgodniony w czwartek tekst jest jednak celowo niejasny i powstrzymuje się od zatwierdzenia celu na rok 2040. Cel ten, zaproponowany przez Komisję Europejską, zmniejszyłby emisję gazów cieplarnianych w UE nawet o 90 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r. Ministrowie mają ponownie zebrać się i oddać głos 4 listopada — „dzień świstaka”, jak powiedział drugi dyplomata.

Flagi UE przed siedzibą Komisji Europejskiej w Brukseli. Zdjęcie ilustracyjnelazyllama / Shutterstock

Flagi UE przed siedzibą Komisji Europejskiej w Brukseli. Zdjęcie ilustracyjne

Trzeci unijny dyplomata powiedział, że „nie widzi żadnej różnicy” w porównaniu z wrześniem, kiedy ministrowie po raz pierwszy próbowali głosować nad celem. Przywódcy mogli po prostu „opóźnić kryzys” do 4 listopada, dodał dyplomata.

Jednak czwarty i piąty dyplomata stwierdzili, że ich zdaniem dyskusja uspokoiła kluczowe kraje, zwłaszcza Francję i Niemcy w wystarczającym stopniu, aby umożliwić im poparcie celu w nadchodzącym głosowaniu.

Porozumienie przywódców określa „warunki umożliwiające” osiągnięcie celu klimatycznego, powiedział czwarty dyplomata, a szczegóły zostaną opracowane przed spotkaniem 4 listopada.

Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, na szczycie w Brukseli, 23 października 2025 r.PAP/EPA/OLIVIER HOSLET

Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, na szczycie w Brukseli, 23 października 2025 r.

Jednak diabeł może tkwić w szczegółach. Po zatwierdzeniu tekstu przez przywódców niektórzy dyplomaci zinterpretowali fragment dotyczący nowego podatku węglowego od transportu i paliw grzewczych jako furtkę do opóźnienia jego wdrożenia. Inni dyplomaci twierdzili, że nie tak zrozumieli tekst.

Mimo to wielu dyplomatów wyraziło ulgę, że debata przebiegła sprawnie w obliczu obaw, że niektórzy przywódcy chcieli wykorzystać dyskusję, aby zażądać od UE osłabienia niektórych przepisów klimatycznych.

Wcześniej w tym tygodniu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wystosowała do przywódców list oferujący ustępstwa, w tym rewizje niektórych zielonych przepisów i środki mające na celu ograniczenie nowej ceny emisji dwutlenku węgla.

Ten list, jak powiedział siódmy dyplomata, „był przełomem” i decydującym czynnikiem, który pozwolił przywódcom osiągnąć czwartkowe porozumienie.