Kamala Harris pojawiła się w Londynie w ramach promocji swojej książki „107 dni”, opisującej czas jej kampanii prezydenckiej po tym, jak Partia Demokratyczna przymusiła do wycofana się Joe Bidena. W wywiadzie udzielonym BBC polityk oznajmiła, że nie wyklucza ubiegania się o fotel prezydenta USA w 2028 roku. Harris powiedziała, że „jeszcze nie skończyła”, a cała jej kariera stanowiła „służbę państwu wobec tego politykę „ma we krwi”.
Kamala Harris rozważa start w wyborach na prezydenta
Harris nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji o starcie w wyborach. Najpierw musiałaby wygrać prawybory w Partii Demokratycznej. Jej szanse prawdopodobnie byłyby niewielkie. Jednak, jak odnotowało BBC, sama przyznała, że jest to „możliwe”.
W wywiadzie Harris krytykowała amerykańskich liderów wielkich korporacji za ich „uległość” wobec Trumpa, oceniając, że robią to, aby uzyskać zgodę na fuzje finansowe lub uniknąć śledztw. – Jest wielu, którzy zginają kolana przed tym tyranem – narzekała.
Była wiceprezydent nazwała działania polityczne Trumpa „faszystowskimi” i „autorytarnymi”. – Powiedział, że zamierza uczynić Departament Sprawiedliwości swoją bronią i dokładnie to zrobił – straszyła.
Spektakularne zwycięstwo Donalda Trumpa
Przypomnijmy, że kampania Harris nie wypadła zbyt dobrze nawet na tle kampanii Bidena. W wyborach 5 listopada 2024 roku amerykański establishment został przez Amerykanów odrzucony dość wyraźnie. Donald Trump wygrał we wszystkich tzw. stanach wahających się, co zapewniło mu wysokie jak na warunki USA zwycięstwo. Otrzymał ponad 77 milionów głosów, a Kamala Harris – około 75 milionów. Przełożyło się to 312 głosów elektorskich Republikanina i 226 Demokratki.
Wiceprezydentem został J.D. Vance, który jest wskazywany jako naturalny kandydat na następcę Trumpa. Dla urzędującego prezydenta trwa obecnie druga, a więc ostatnia kadencja.
W swoim pierwszym wystąpieniu, kiedy stało się jasne, że wygra, Trump powiedział, że 5 listopada zostanie zapamiętany jako dzień, w którym Amerykanie odzyskali kontrolę nad swoim krajem. Zapowiedział m.in. przywrócenie ochrony granic, naprawę gospodarki, redukcję zadłużenia, obniżkę podatków i zadeklarował, ze za jego kadencji Ameryka nie rozpocznie żadnej wojny. Szybko okazało się, że Trump rzeczywiście realizuje albo próbuje realizować swoje obietnice. Nie wszystko jednak idzie po jego myśli. Na razie nie zdołał doprowadzić do zakończenia wojny o Ukrainę. W trakcie kampanii wykazywał dużą pewność, że zrobi to bardzo szybko, formułując nawet propagandowy przekaz o „24 godzinach”.
Czytaj też:
Zdławienie masowej migracji zależy od decyzji politycznej. Najwyższy czas na Europę