Dwa remisy i dziewięć porażek – bilans na stanowisku selekcjonera reprezentacji Azerbejdżanu nie przynosi Fernando Santosowi powodów do dumy. Zresztą bilans bramkowy 4:29 mówi sam za siebie.

W okresie od 12 czerwca 2024 do 8 września 2025 roku Santos nie dał tamtejszym kibicom ani krzty nadziei. Szczególnie bolesne dla nich były porażki 0:6 ze Szwecją, 0:3 z Haiti i 0:5 z Islandią.

ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. „Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał”

„Był wielką porażką”

Azerska federacja zakomunikowała, że umowa została rozwiązana za obopólną zgodą. Niemniej jednak, według tamtejszych mediów, Santos może otrzymać nawet dwa miliony euro odprawy.

– Fernando Santos był wielką porażką. Był chyba najbardziej haniebnym trenerem, jakiego spotkałem w swojej karierze dziennikarskiej. Oprócz jego pracy na boisku, jego zachowanie poza nim również komplikowało sytuację. Szczególnie to, co wydarzyło się po porażce z Islandią, przelało czarę goryczy – wskazał w rozmowie z WP SportoweFakty Kenan Mastaliyev.

Podczas spotkania z dziennikarzami Santos usłyszał, że upokarza kadrę na arenie międzynarodowej, ale pozostał niewzruszony. Selekcjoner dał do zrozumienia, że nie zrezygnuje (więcej TUTAJ). Jego słowa wywołały burzę, natomiast nie przetrwały próby czasu.

– Na konferencji prasowej po dotkliwej porażce z Islandią zachowywał się tak, jakby nic złego się nie stało. To, w jaki sposób odpowiedział „mam kontrakt”, gdy dziennikarze w końcu wezwali go do rezygnacji ze względu na szacunek do samego siebie, było bardzo haniebne. Postawienie pieniędzy ponad wszystko wstrząsnęło całym krajem i odebrało mu resztki zaufania – mówił nam dziennikarz portalu rekord.az.

Santos obejmował kadrę Azerbejdżanu jako szkoleniowiec z dużym nazwiskiem. Potwierdziło się jednak, że mistrz Europy z 2016 roku u schyłku trenerskiej kariery zamierza tylko i wyłącznie odcinać kupony.

– Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić mu jak najlepsze warunki pracy. Wspieraliśmy go. Uważaliśmy, że potrzebuje czasu, aby poprawić nasz zespół… Ale on nie jest właściwym człowiekiem, żeby obdarzyć go zaufaniem – zaznaczył ekspert.

Kiedy federacja ogłosiła rozstanie z 70-latkiem, nie tylko kibice, ale też piłkarze odetchnęli z ulgą. Znamienne jest, że Aykhan Abbasov z kadry młodzieżowej tymczasowo przejął obowiązki selekcjonera seniorskiej reprezentacji Azerbejdżanu i od razu zespół pod jego wodzą wywalczył remis 1:1 z Ukrainą w eliminacjach MŚ 2026. Portugalczyk mógłby pomarzyć o takim wyniku.

– Taki brak szacunku ze strony trenera, który od swojego przyjazdu nie wygrał ani jednego meczu i nie dawał żadnej nadziei, był nie do zaakceptowania. Dlatego federacja podjęła słuszną decyzję i rozstała się z nim. Santos zostanie zapamiętany jako najbardziej nieudany zagraniczny trener w historii Azerbejdżanu – tak jego kadencję podsumował Kenan Mastaliyev.

PZPN też dał się nabrać

Santosowi nikt nie odbierze, że odnosił sukcesy na ławce trenerskiej reprezentacji Portugalii, AEK-u Ateny czy FC Porto. To odległa przeszłość. W 2024 roku wytrzymał zaledwie trzy miesiące w tureckim Besiktasie i został pożegnany w nie najlepszej atmosferze.

Na Santosa dał się też nabrać prezes PZPN Cezary Kulesza. Po pięciu spotkaniach eliminacyjnych Euro 2024 pod jego wodzą, które miały być dla nas formalnością, Polska zajmowała dopiero czwarte miejsce w tabeli, wyprzedzając jedynie Wyspy Owcze.

Sześć punktów zdobytych w pierwszych pięciu meczach kwalifikacji do mistrzostw Europy lub świata to najgorszy wynik naszej reprezentacji od eliminacji mundialu 1998 we Francji (bilans 1-1-3). To również drugi najgorszy rezultat w historii, odkąd wprowadzono zasadę trzech punktów za zwycięstwo.

Fernando Santos otrzymywał w Polsce rekordowe wynagrodzenie i regularnie wystawiał drużynę na kompromitację. Już w debiucie przeciwko Czechom (1:3) Polacy stracili gola w rekordowym tempie – w 27. sekundzie gry. Z kolei porażka w Kiszyniowie z Mołdawią (2:3) była pierwszą w historii reprezentacji z tak słabo notowanym przeciwnikiem.

Za czasów Santosa w polskiej kadrze zapanował marazm do tego stopnia, że Lewandowski był zniechęcony do gry w reprezentacji. Jak przyznawał sam kapitan, dopiero Michał Probierz na nowo rozpalił w nim ogień, co było wyraźną szpilką w kierunku Portugalczyka. Nie można przy tym zapominać, że kilka miesięcy później Probierz wszedł na wojenną ścieżkę z Lewandowskim.

Po klęskach w Polsce, Besiktasie i Azerbejdżanie Santos może mieć ogromne problemy ze znalezieniem kolejnego pracodawcy. Patrząc na to, ile pieniędzy uzyskał w ramach odszkodowań, czeka go godna emerytura.

Rafał Szymański, WP SportoweFakty