Anna Puławska: – Na pewno to był moment na ogromną radość i docenienie tego, że zdobyłam pierwszy, właśnie historyczny medal w kajakowej jedynce. Natomiast ja staram się każdy sezon oddzielać grubą kreską, a ponieważ już zaczęłam przygotowania do kolejnego, niedawny jest dla mnie już zakończony. Takie podejście pozwala mi bez presji przygotowywać się do kolejnych wyzwań.
Ubiegły rok, w sportach olimpijskich, ocenialiśmy przez pryzmat igrzysk w Paryżu, gdzie nie powtórzyłaś medalowych zdobyczy z Tokio (srebro w K-2 500 m i brąz w K-4 500 m). Rezultaty na tak dużej imprezie sprawiają, że człowiek sam ocenia okres kilkunastu miesięcy?
– Na pewno jest to taki moment, gdy cała nasza kariera i przygotowanie do tych najważniejszych startów pojawia się w głowie. Człowiek myśli, co zrobiło się dobrze oraz co nie. Dlatego na początku poprzedniego sezonu pojawiły się znaki zapytania, czy w ogóle kontynuować karierę sportową. Na szczęście nie poddałam się, nie odłożyłam wiosła i pojechałam na pierwsze zgrupowanie, choć wiadomo, że w mojej głowie nie było ono jeszcze do końca łatwe. Jednak z perspektywy czasu cieszę się, że podjęłam taką decyzję. I tak, jak powiedziałam, staram się oddzielać sezony grubą linią. Wiadomo, że stawiam sobie kolejne cele, choć na razie nie myślę na co dzień, że już przygotowujemy się do igrzysk w Los Angeles. Jest to jeszcze dość daleka perspektywa.
W świetle tego, co mówisz, twoja historia jak w soczewce skupia i pokazuje, czym jest zawodowy sport. Pamiętam, jak dzisiaj, gdy nie posiadałaś się z radości w Japonii w 2021 roku, będąc w euforycznym nastroju. Wystarczyły trzy lata i znalazłaś się w rzeczywistości, gdy – co właśnie przyznałaś – zastanawiałaś się, czy czasami nie trzeba podjąć radykalnego kroku.
– No tak, to prawda. Każdy sportowiec trenujący na poziomie olimpijskim musi liczyć się z tym, że w naszej karierze sportowej zdarzają się również porażki. Ja cieszę się, że potrafiłam sobie z tą porażką poradzić i to mnie na tyle wzmocniło, że rok poolimpijski jest w tym momencie dla mnie jednym z lepszych, jeśli chodzi o wyniki. Udało się wygrać tak naprawdę wszystko, oprócz mistrzostw Europy, ale poza tym to ja zgarnęłam wszystkie złote medale. Nic tylko trenować dalej, a jestem bardzo zmotywowana na kolejne lata.
Wracając jeszcze do tego rozstaju dróg. Co było dla ciebie najtrudniejsze? Poradzenie sobie z tym, że osobiście miałaś wyższe oczekiwania i ambicje, czy trudniejsze do zniesienia jest całe to ciśnienie, które pojawia się dookoła, ze strony różnych osób, czy choćby wysypu negatywnych komentarzy?
– Ja na szczęście radzę sobie z tym tak, że przed najważniejszymi zawodami w sezonie wylogowuję się z wszystkich social mediów. A po igrzyskach w Paryżu nie wróciłam tam przez trzy miesiące i sądzę, że w ten sposób uchroniłam się od oceny publicznej. Uważam, że to był bardzo dobry pomysł, bo moja głowa na pewno nie potrzebowała takich doznań. To był czas na refleksje pod tytułem „co można było zrobić lepiej”, choć tak naprawdę nasze czwarte miejsce w czwórce było jednym z lepszych wyników w polskich kajakach. Zatem starałam się to wszystko obracać pozytywnie i myślę, że dzięki temu dalej podjęłam rękawice i trenuję.
– W tym sezonie tak naprawdę głównie przygotowywałam się z trenerem Grzegorzem Łabędzkim, więc jako indywidualna zawodniczka czuję, że aby być najlepszą na światowym poziomie, potrzebuję takiego osobistego wsparcia. Wcześniej tego nie było, a teraz się pojawiło. I po prostu widzę tego efekty, co na pewno napawa mnie ogromnym optymizmem patrząc w przyszłość.
Gdy w końcu zalogowałaś się po kwartale, musiałaś odgruzowywać się z, brzydko mówiąc, szlamu?
– Tak, ale nie było to już na tyle silne emocjonalnie dla mnie, że nie kosztowało mnie zbyt wiele emocji i energii.
Zmiana na stanowisku trenera kadry, która dokonała się pod koniec zeszłego roku, czyli odejście po 16 latach Tomasza Kryka, z perspektywy ostatnich miesięcy, jakim było bodźcem? Takim, którego w sumie potrzebowałaś, czy spoglądasz na to inaczej?
– Ja zawsze wychodzę z założenia, że wszystko dzieje się po coś. Z trenerem Tomkiem Krykiem osiągnęłam swoje najlepsze wyniki, ponieważ zrobiliśmy razem dwa medale olimpijskie. My tak naprawdę, jako zawodniczki, na tę decyzję nie miałyśmy wpływu. To działo się poza nami. Przyszedł nowy trener, a tak naprawdę dwóch nowych trenerów, ponieważ mamy trenera Zbigniewa Kowalczuka i Grzegorza Łabędzkiego, tworzących duet. Ja w tym sezonie tak naprawdę głównie przygotowywałam się z trenerem Grzegorzem, więc jako indywidualna zawodniczka czuję, że aby być najlepszą na światowym poziomie, jednak potrzebuję takiego osobistego wsparcia. A wcześniej po prostu tego nie było. Tak że z tego wszystkiego wyciągam bardzo dużo plusów.
Wskazujesz, że poszły za tym pozytywy, poprawiło się indywidualne podejście?
– Tak, zdecydowanie. Indywidualne podejście, którego tak naprawdę wcześniej nie było, a teraz się pojawiło. I po prostu widzę tego efekty, co na pewno napawa mnie ogromnym optymizmem, patrząc w przyszłość.
Mówisz, że już rozpoczęłaś przygotowania do kolejnego sezonu. Ile trwał w twoim przypadku okres roztrenowania?
– Ponad miesiąc. Natomiast był to aktywny wypoczynek, bo ja nie potrafię usiedzieć w miejscu. Jestem dość aktywna, ciągle w ruchu, więc w sumie już tuptałam nóżkami i czekałam na pierwsze zgrupowanie, więc cieszę się, że już zaczęliśmy.
Czyli to nie tak, że sama utyskiwałaś na krótki okres na wypoczynek, tylko wręcz przeciwnie?
– Tak jest. Po igrzyskach odpoczywałam ponad trzy miesiące i to było wystarczające, aby wrócić z nową energią. Też na pewno nowy sztab szkoleniowy napawał optymizmem i zmianami, które – jak widać – się opłaciły. Cieszę się, że mogę teraz nowy, czteroletni cykl olimpijski, zacząć z pozytywnym nastawieniem.
Jako bardzo utytułowana zawodniczka, medalistka olimpijska i mistrzyni świata, na dzień dzisiejszy czujesz się mocno zaopiekowana, jeżeli chodzi o szeroko pojęte zaplecze organizacyjne i finansowe? A może są obszary, w których oczekiwałabyś czegoś więcej?
– Na pewno, jeśli chodzi o sztab trenerski, uważam że na ten moment jesteśmy bardzo dobrze zaopiekowani. Jednak z pewnością w kajakach brakuje indywidualnych sponsorów, którzy przyjęliby zawodników, mających wyniki sportowe. Niestety nasza dyscyplina nie jest zbyt popularną, a jedynie w momentach igrzysk olimpijskich robi się wokół nas trochę głośniej. W tej kwestii jest jeszcze lekki niedosyt, ale liczę na to, że zdobywając złote medale, będzie o mnie trochę głośniej.
W tej chwili nie masz indywidualnego sponsora?
Cele na najbliższy rok są w pełni jasne?
– Na pewno ważne będą już te zawody, które będą w naszym kraju kwalifikacjami, gdy będziemy ścigać się między sobą. To najcięższe zawody, bo zawsze rywalizujemy ze swoimi koleżankami. Później mamy Puchary Świata oraz, jak co roku, mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata. Ja po prostu chciałabym do tych wszystkich zawodów dotrzeć w zdrowiu i to jest dla mnie najważniejsze.
Na dziś jesteś w pełni zdrowa? O drobnostki nie pytam, bo te zawsze odczuwa zawodowy sportowiec.
– Na szczęście nic nie spędza mi snu z powiek, na tę chwilę wszystko jest okay. Tak że czekam na kolejne zgrupowanie, które odbędzie się w Albanii, gdzie już zaczniemy pływać. Rozpocznie się 10 listopada i potrwa dwa tygodnie.
Rozmawiał Artur Gac, Monte Carlo

Anna Puławska ma już trzy złote medale w tym sezonie Pucharu ŚwiataPolski Związek Kajakowymateriały prasowe

Anna PuławskaBence Vekassymateriały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
