Nie wyglądała źle drużyna Lechii Gdańsk na tle Rakowa Częstochowa. Prezentowała się korzystnie w pierwszej połowie, na straconego gola odpowiedziała błyskawicznie. Kilka minut później z boiska usunięty został Karol Struski i wydawało się, że goście będą mieć nieco łatwiej.
No właśnie – wydawało się. Bo w drugiej połowie w piłkę grał w zasadzie tylko osłabiony Raków. Lechia nie istniała i grała tak, jakby remis w pełni ją satysfakcjonował. No i została za to ukarana golem Tomasza Pieńki na 2:1.
Po spotkaniu porozmawialiśmy z Matejem Rodinem, który w przeszłości występował w drużynie Rakowa.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Chyba nie tak wyobrażałeś sobie powrót do Częstochowy.
Matej Rodin, obrońca Lechii Gdańsk: Zdecydowanie, nie tak to miało wyglądać. Pierwsza połowa była dobra z naszej strony, w drugiej coś się popsuło. Cóż, taki jest futbol, niczego nie można żałować. Porażki potrafią uczyć. Mam nadzieję, że każdy coś wyciągnie z tego meczu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Piłkarz Jagiellonii pokazał swój muzyczny talent
Co się stało z Lechią w drugiej połowie?
Uważam, że do czerwonej kartki to my byliśmy lepszym zespołem. Może to nas trochę zgubiło. Mówiliśmy o tym w przerwie, że tak samo było z Wisłą Płock i Piastem Gliwice. Byliśmy lepsi w pierwszej połowie, później wychodzimy na drugą i jest gorzej. Powtarzaliśmy sobie, by zagrać z większą energią. A nagle przestaliśmy walczyć, przestaliśmy chcieć wygrać ten mecz. Graliśmy sennie i zostaliśmy za to ukarani. To normalne w piłce.
Zaczęliście grać ofensywnie dopiero po stracie drugiego gola.
Z tym bym się akurat nie zgodził. Raków jest bardzo mądrym zespołem i po zdobyciu bramki cofnęli się bardzo głęboko i po prostu dali nam więcej przestrzeni, więc mogło się wydawać, że zagraliśmy bardziej ofensywnie w końcówce. To nie wynikało z naszego nastawienia, a z taktyki przyjętej przez Raków. Oni wiedzą, jak kontrolować takie mecze. Jest to coś, czego my musimy się bardzo szybko nauczyć.
Jest to trochę dziwne, bo graliście lepiej, gdy Karol Struski jeszcze był na boisku. Dopiero po czerwonej kartce wszystko się posypało.
Myśleliśmy, że mecz sam się wygra, a tak nie jest. W każdej sytuacji trzeba dawać z siebie 120 proc., nawet jeżeli rywal gra w osłabieniu. W przeciwnym razie będziesz tracił gole i przegrywał spotkania.
To wynika wyłącznie z braku doświadczenia czy masz inną teorię?
Nie wiem. Musimy usiąść na spokojnie, przeanalizować ostatnie mecze i zdiagnozować, gdzie leży problem. Wiemy, że w przyszłości musimy się poprawić. Z pięciu najbliższych meczów aż cztery zagramy na własnym stadionie. Powinniśmy to wykorzystać i zdobyć wystarczającą liczbę punktów, by wydostać się ze strefy spadkowej.
Teraz macie Puchar Polski, a później – jak wspomniałeś – trzy mecze w domu na cztery. Szybko można się odbić.
Chcąc osiągnąć w piłce coś więcej nie możesz się odbijać za każdym razem. Musimy być regularni w tym, co robimy i z taką mentalnością wychodzić na boisko – walczyć przez 90 minut, a nie grać jedną dobrą połowę.
rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty