Po trzydziestu minutach spotkania GKS mógł się martwić jedynie tym, że mu jeszcze nie wpadło i słowo „jeszcze” było tutaj kluczem – zapowiadało się bowiem, że gospodarze na spokojnie zaraz coś trafią, potem jeszcze podwyższą wynik i będą mieli cenne zwycięstwo. Cracovia była bardzo przeciętna, nie dawała sobie rady z katowiczanami, szczególnie z ich wysokim pressingiem. A potem wygrała 3:0.
Wszyscy wiemy, że GKS ma swoje kłopoty i zapowiada się na dużo trudniejszy sezon niż ten pierwszy po powrocie do Ekstraklasy. Tym bardziej ze zdziwieniem można było oglądać to, co ekipa Góraka zaserwowała przez pierwsze pół godziny starcia z mocną Cracovią – ona ją po prostu cholernie gniotła. Goście nie mogli pierdnąć na swojej połowie bez pozwolenia kogoś w żółtym stroju, pressing był obecny wszędzie, Pasy miały wielkie ciężary, by z niego wychodzić.
Prawda, GKS-owi brakowało skuteczności, choćby Nowakowi, który powinien się pokusić o dwie bramki, a nie miał żadnej, ale wyglądało na to, że to kwestia czasu. Bo jak tu wierzyć w nagłą zmianę Cracovii, która – zdawało się – została w domu, z kolei do Katowic wysłała tylko marnych dublerów.
Ale, cóż, taka jest Cracovia – jej szybki atak należy do najlepszych w lidze i nigdy nie wiesz, co cię sieknie. Musisz być skoncentrowany przez cały mecz na 100%, jeśli tylko na chwilę się rozkojarzysz, będziesz miał problemy.
I tak się stało – z długiej piłki na Stojilkovicia (niebywałe, że akurat na niego!) wyszedł samobój Czerwińskiego, bo napastnik się urwał, nawinął rywalem, a potem wstrzelił piłkę tak, że przeciwnik pokonał się sam. Potem był natomiast rzut rożny i świetna obrona Kudły po uderzeniu Wójcika, ale przy dobitce Henrikssona z najbliższej odległości bramkarz nie miał już żadnych szans.
Siedem minut. Tyle wystarczyło Cracovii, by GKS z meczu na wygraną, miał mecz na „o rany, co się stało”.
GKS Katowice – Cracovia 0:3. Pasy mogą zaliczyć wielki sezon
W drugiej połowie GKS już tak dobry jak w pierwszych 30 minutach nie był i został jeszcze dodatkowo ukarany przez duet Klich-Stojilković. Ta piłka od byłego reprezentanta Polski… No palce lizać, cały stadion spodziewał się strzału, a pomocnik dał prostopadła piłkę do kolegi, który idealnie sobie przyjął i – jak to on – przerzucił piłkę nad Kudłą.
Natomiast warto zaznaczyć, że Klich to nie tylko ta asysta, to ogólnie znakomity mecz. Każda drużyna chce mieć u siebie kogoś takiego, kto jest tak inteligentny z piłką przy nodze i potrafi z wielką jakością przyspieszyć akcję – przecież samobój Czerwińskiego zaczął się od tego, że Klich wypuścił Stojilkovicia kolejnym genialnym podaniem. Dzisiaj zagranie do Klicha to była gwarancja spokoju, jak i szansa na to, że urodzi się coś ciekawego.
Jeśli ściągasz 35-latka do Ekstraklasy po zagranicznych wojażach, to właśnie po to, by grał tak jak Klich.
Cracovia pracuje na piękny sezon, przecież wróci jeszcze kontuzjowany Hasić, którego uraz miał ją podłamać, a nic takiego – poza meczem z Jagą – się nie stało. GKS… Cóż. Często gra źle, a jak już gra dobrze, to swoich momentów nie wykorzystuje. Pozostaje katowiczanom wierzyć, że te pierwsze pół godziny uda się przełożyć na 90 minut z innymi rywalami, którzy już nie będą tak mocni jak Cracovia.
3
Galán
5
Minchev
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
Fot. Newspix